Dawni mistrzowie
W połowie lat 90. w twórczości Billa Violi następuje kolejny przełom. Był on związany z jego pobytem w Getty Institute, gdzie mógł się zapoznać z klasycznym malarstwem europejskim. Artysta uzupełnił przeprowadzone tam studia, podróżując po Starym Kontynencie – trafił m.in. do Asyżu, gdzie odkrył dla siebie freski Giotta. Największym zaskoczeniem było dla niego to, że twórczość „starych mistrzów” okazała się niezwykle nowoczesna, wręcz rewolucyjna – na przykład w kwestii wykorzystania przestrzeni. Viola postanowił dokonać adaptacji najciekawszych prac, ale uczynił to w sposób bardzo kreatywny. Zamiast kopiować rozwiązania malarskie, pozwolił obrazom sprzed lat ożyć w nowym kontekście.
Świetnym przykładem tej strategii stało się kilkuminutowe wideo The Greeting (1995). Zostało ono zainspirowane przez manierystyczny obraz Jacopa Pontormo ukazujący scenę spotkania Marii z jej kuzynką Elżbietą, podczas której obydwie kobiety dzielą się radosną nowiną o przyszłym macierzyństwie. Viola dokonał tu osobliwego zderzenia sytuacji opisanej w Ewangelii św. Łukasza, kompozycji zaczerpniętej z obrazu szesnastowiecznego mistrza i codziennej sytuacji zaobserwowanej na jednej z ulic w Santa Monica. The Greeting nie jest uwspółcześnionym „nawiedzeniem”; w istocie ktoś nieznający obrazu Pontormo mógłby potraktować scenę jako proste zobrazowanie przypadkowego spotkania trzech kobiet, ukazanego tu z wykorzystaniem spowolnionego ruchu, z zastosowaniem barwnych kostiumów, precyzyjnie dopracowanego oświetlenia i starannej inscenizacji. Podobnie inspiracje malarskie zostają potraktowane w Emergence (2002). W tym wypadku punktem wyjścia jest Pietà Masolino da Panicale. „Chrystus” Billa Violi został ponownie oderwany od konkretu oryginału: nagi mężczyzna wyłania się z wypełnionego wodą grobowca, by spocząć w ramionach dwóch kobiet.
Tym, co w szczególny sposób zafascynowało Billa Violę, była specyficzna konieczność interpretacji wpisana w dzieła starych mistrzów. Choć dzisiaj wydaje się, że ukazują one „kanoniczną” wersję wydarzeń, w istocie przynosiły jedynie indywidualne odczytania biblijnych historii. Dlaczego Pontormo umieścił swoją wersję nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w plenerze, a nie – zgodnie z Biblią – we wnętrzu? Kim jest trzecia postać, o której nie wspomina św. Łukasz? Dlaczego Chrystus składany do grobu nie wydaje się martwy, a jego ciało jest wyprężone? Czy to zapowiedź zmartwychwstania, czy wyłącznie niedostatek techniki malarza portretującego tu przecież jedynie „aktora” odgrywającego postać Jezusa. Bill Viola poszukuje w obrazach sprzed lat znaczących „szczelin”, wprowadzając jednocześnie własne, pozwalające widzowi odczytywać jego prace w sposób bardzo zindywidualizowany.
Malarstwo jest też bazą dla niezwykle ważnego dla Violi cyklu, który został zaprezentowany najpierw w Los Angeles, a potem w Europie, m.in. w Londynie i Madrycie. The Passions na dobre ugruntował nowy język artysty, który ostatecznie porzucił zarówno strategię single channel video, jak i rozbudowane instalacje z lat 80. Wykorzystując projekcje high definition oraz plazmowe i ciekłokrystaliczne wyświetlacze, Viola stworzył bogaty zestaw elektronicznych obrazów – pozbawionych najczęściej jakichkolwiek elementów fabularnych. Ich tematem stały się krańcowe emocje. Tytuł cyklu – w oryginale wieloznaczny, choć niewątpliwie ponownie mający na biblijne konotacje – kieruje uwagę widza przede wszystkim ku cierpieniu, ukazanemu w specyficzny, „analityczny” sposób. Korzystając z wyrafinowanych obiektywów firmy Carl Zeiss, Viola dokonał radykalnego spowolnienia ruchu. Sceny trwające w oryginale zaledwie kilkadziesiąt sekund zostały w ten sposób rozciągnięte do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu minut. Oglądając Silent Mountain (2001), The Locked Garden (2000) czy The Quintet of the Astonished (2000), musimy sami rozpoznać emocje, jakim podlegają bohaterowie. Viola rezygnuje bowiem zarówno ze znaczącego tła, jak i rekwizytów czy kostiumu, sprowadzając portretowane uczucia do samej ich istoty.
Podobnie jest w kolejnym rozbudowanym cyklu zatytułowanym Transfigurations (2008). Na jego potrzeby Viola skonstruował urządzenie wytwarzające jednolitą ścianę wody, przez którą „przechodzą” postaci ukazane w tytułowym procesie przetworzenia. Jednocześnie dokonał ciekawego zderzenia prymitywnej „telewizji przemysłowej” z najbardziej zaawansowaną technologią wysokiej rozdzielczości, uzyskując efekty, które – na pierwszy rzut oka – sprawiają wrażenie komputerowej manipulacji. W istocie jednak wszystkie obrazy zostały stworzone jedynie z użyciem „klasycznych” rozwiązań wideo. Bill Viola, choć korzysta z bardzo zaawansowanych technologicznie rozwiązań, jest nieufny wobec komputerów. Tworzone przez niego obrazy muszą bowiem mieć w sobie coś „organicznego”, bliskiego rzeczywistości.
W Transfigurations powraca problematyka egzystencjalna, ale i tym razem Viola ucieka od konkretu. Nie opowiada historii, budując sytuacje mogące stać się jedynie rodzajem matrycy, na którą widz nałoży własne doświadczenia. Nieco bardziej dosłowny charakter mają jego dzieła najnowsze – zaprezentowane w 2013 roku w londyńskiej galerii Blain | Southern i opisane w jednym z wcześniejszych numerów „EKRANów”, ale i one pozostawiają odbiorcy spory margines interpretacyjnej swobody. To zresztą te prace, które cechują się największą otwartością i dają widzom najwięcej satysfakcji.
Otwartość twórczości Billa Violi ma jednak charakter szczególny. Zaskakujące jest bowiem to, że – inaczej niż wielu artystów media-artu – Viola prawie nie uległ pokusie interaktywności. W jego dorobku znajdziemy zaledwie kilka prac o takim charakterze, a i one cechują się interaktywnością na tyle ograniczoną, by nie zachwiać integralności przekazu. Najbardziej intrygująca jest w tym gronie realizacja oparta na interfejsie PlayStation – The Night Journey, będąca rodzajem artystycznej gry zastępującej klasyczne zadania zachętą do introspekcji. To jednak rodzaj marginalnego eksperymentu: w głównym nurcie poszukiwań amerykańskiego twórcy pozostaje wideo – i choć dziś jest ono oparte na technologiach mających niewiele wspólnego z prymitywnym Sony Portapak, Viola korzysta z niego w sposób, który w istocie nie zmienił się w wielkim stopniu.