„Gdyby się Pan/Pani dowiedziała, że na Pacyfiku istnieje wyspa, na której czekają odpowiedzi na wszystkie pytania i problemy, ale żeby je uzyskać trzeba tam wyruszyć dzisiaj, teraz, natychmiast. Czy zostawi Pan/Pani wszystko, żeby poznać te odpowiedzi?” – takie pytanie zadawali przechodniom, latem 2012 roku, twórcy filmu dokumentalnego Uciec na Pitcairn, Marek Ułan-Szymański i Mateusz Konopacki. Film został ukończony prawie dwa i pół roku później. 26 października 2014 roku w sali kinowej Centrum Kultury Zamek w Poznaniu miałem przyjemność uczestniczyć w pokazie prapremierowym i ocenić wyniki pracy dwóch początkujących filmowców. Oficjalna premiera filmu będzie miała miejsce w marcu 2015 roku.
Uciec na Pitcairn to trwający 72 minuty film dokumentalny, budujący subiektywny obraz tytułowej wyspy. Wyspy, z której historią wiąże się bunt marynarzy służących na pływającym pod brytyjską banderą statku HMS Bounty. Miał on miejsce w 1790 roku, a biorący w nim udział rebelianci (wraz z uprowadzonymi Tahitańczykami), szukali schronienia przed wymiarem sprawiedliwości, właśnie na wspomnianej, wtedy nieoznaczonej nawet na mapie, ziemi.
Warto zauważyć, że obraz Uciec na Pitcairn jest jednym z niewielu filmów traktujących o tej najmniejszej demokracji świata. Mieszkańcy są tam nieufni w stosunku do filmowców. Zanim wydadzą zezwolenie na kręcenie jakiegokolwiek materiału, musi to zostać przedyskutowane na zebraniu rządu. Nieufność mieszkańców ostatnimi czasy ma związek przede wszystkim z aferą z 2004 roku, dotyczącą molestowania nieletnich. Od tego czasu wiele ekip filmowych przyjeżdżało na wyspę wyłącznie po to, by zrobić chwytliwy, sensacyjny materiał. Jak nietrudno się domyślić, takie działania nie uzyskiwały aprobaty społeczności Pitcairn, która do dziś próbuje odbudować wizerunek swojego „domu”. Tylko czy w ogóle jest to możliwe?
Film Konopackiego i Ułana-Szymańskiego mógłby w tym pomóc. Młodzi filmowcy nie chcieli bazować na skandalu, ale stworzyć portret miejsca. Pokazali najbarwniejsze osobowości i najciekawsze elementy Pitcairn. Za ich pośrednictwem poznajemy miejscową wiedźmę, pirata pojącego przyjezdnych alkoholem, nowozelandzkiego policjanta stacjonującego na wyspie i Norweżkę poszukującą w tym miejscu spokoju. Wreszcie spotykamy też byłą panią burmistrz Brendę i jej męża. Z autorami odwiedzamy m. in. miejscowe Centrum Zdrowia, placówkę, w której odbywają się posiedzenia rządu, zobaczymy nowo wybudowaną celę, zaliczymy Dzień Targowy i wysłuchamy ciekawych opowieści mieszkańców. Wszystko okraszono kilkoma naprawdę pięknymi ujęciami przyrody i paroma zabawnymi sytuacjami. Brzmi miło? Tak też się ogląda, a wspomniane 72 minuty upływają całkiem szybko. Tyle, że we mnie pozostawiły ogromne rozczarowanie.
Uciec na Pitcairn to film o bardzo niewykorzystanym potencjale. Ciekawe rozmowy z ludźmi, którzy naprawdę mieli coś do powiedzenia, szczelnie osłonięto ujęciami w stylu „szalonej relacji z podróży”. Wyspiarze opowiadają o tym jak ciężko żyje się na wyspie, wyrażają najgłębsze zaniepokojenie sytuacją demograficzną Pitcairn, by następnie widz został uraczony kolejną serią ujęć obrazujących odlotowe wakacje. Ciężko jest skupić uwagę na egzystencji mieszkańców i wyciągnąć jakiekolwiek wnioski. Należy jednak spróbować, bo te krótkie rozmowy z garstką miejscowej społeczności i tak wzbudzają ciekawość.
Sytuacja na wyspie nie przedstawia się optymistycznie – 50 osób, radiostacje, z czego niektóre pamiętają czasy II wojny światowej, statek pasażerski przypływający 4 razy do roku. Ujęcia pustej głównej drogi. Dżungla. Nie brzmi to jak raj na ziemi, prawda?
Ogromnym problemem mieszkańców jest izolacja. I to nie tylko ta od świata zewnętrznego. Również w mentalności ludzi zaszły zmiany. Szczególny wpływ miała na to wspomniana sprawa z 2004 roku. Dystans między rodzinami zaczął się pogłębiać. W tej sytuacji nie dziwi powszechna na wyspie opinia, iż królowa (bo z nią utożsamia się na Pitcairn całą Wielką Brytanię), przeprowadzając proces oskarżonych o molestowanie dzieci mężczyzn i tym samym „wtrącając” się w sprawy zamieszkujących wyspę ludzi, wyrządziła społeczności krzywdę. Wcześniej Korona Brytyjska nie wykazywała zainteresowania problemami mieszkańców Pitcairn. W filmie pada zdanie, iż „wyspa jest zbyt brudna dla królowej”. Może dlatego od wielu lat nie było na niej żadnego przedstawiciela ze strony rodziny królewskiej? Mimo to nie można powiedzieć, żeby Wielka Brytania zostawiła Pitcairn samą sobie. Corocznie przesyła na nią dotacje w wysokości kilku milionów złotych…[1]. Po 2004 roku wprowadzono na wyspę m. in. posterunek policji. Poznamy więc stacjonującego tam stróża porządku i dowiemy się, jakie jest jego spojrzenie na społeczność wyspy. Może ono zarówno uspokajać, jak i niepokoić.
Kolejnym problemem, który wyłania się z filmu jest starzejące się społeczeństwo. Mieszkańcy wspominali o tym w rozmowach. Ludzie, którzy są najbardziej związani z wyspą, wierzą w jej przetrwanie. Ciągle powtarzają, że najważniejsza jest dla nich praca nad zbudowaniem nowej i większej cywilizacji za kilka, czy nawet kilkadziesiąt, lat. Jakie mają pomysły by to się stało? Przeciwstawnym do optymistycznych wizji, i chyba bardziej realnym scenariuszem jest chyba ten przewidywany przez mieszkającą na wyspie Norweżkę…
Powyższe kwestie są tylko próbką tego co – w warstwie treściowej – znajdziemy w Uciec na Pitcairn, jeśli dokładnie go obejrzymy. Niestety można odnieść wrażenie, iż twórcy uogólniają i spłycają swoje dzieło poprzez niezbyt adekwatny dobór środków wyrazu.
Ujęcia w dokumencie są w najlepszym wypadku średnie. Owszem, znajdziemy w nim piękne kadry ukazujące przyrodę czy krajobraz wyspy. Są to jednak typowe, estetyczne ujęcia, jakie występują w każdym filmie, chociażby przyrodniczym – nie ma w nich nic nadzwyczajnego. Zbyt często pojawiają się momenty, kiedy kadrowanie pozostawia wiele do życzenia. Wydawać się może, iż twórcy nie do końca panowali nad powierzonym im sprzętem. A jeśli film ma aspirować do pokazania go na dużym festiwalu, takie rzeczy nie powinny się przecież zdarzać.
Oprócz jakości kadrów, dużym minusem filmu był ich ostateczny sens – tu wkraczamy na pole montażu i pomysłu na niego. Do teraz próbuję zrozumieć co wniosły do filmu sceny, w których jeden z twórców dokumentu wskakiwał na drzewo, złamał deskorolkę, czy próbował jeździć na quadzie. Wszystko ładnie, pięknie i miło, tylko po co? Takie ujęcia można pokazać przy rodzinnym, niedzielnym spotkaniu, by urozmaicić monotonię zdjęć, ale naprawdę nie ma potrzeby by wplatać to do, podobno, poważnego filmu w wersji przeznaczonej do wyświetlania dla postronnego odbiorcy. Po raz kolejny należy powtórzyć, że sceny takie jak te zakłócają odbiór ważniejszych treści, rozpraszają uwagę albo wręcz drażnią. Ciężko zatem jednoznacznie stwierdzić, co autorzy mieli na myśli. Tworzyli pamiątkę z wakacji, czy dokument o życiu na Pitcairn? Chyba i jedno, i drugie, ale jednak to pierwsze – niestety – wiodło prym.
Czymś co ratuje obraz całości jest muzyka. Stworzona niemal całkowicie (oprócz dwóch utworów) przez zespół Wolf In My Heart założony przez Marka Ułana-Szymańskiego. Jest idealnie skomponowana i wmontowana w obraz, przy czym kreuje atmosferę bardziej fabularnego filmu przygodowego, niźli dokumentu.
Podsumowując, to, że wyspa jest nieznana będzie największym atutem Uciec na Pitcairn. Dzięki temu film ma szansę na sukces. Nieważne, że jego potencjał nie został w pełni wykorzystany (bo nie sądzę, że to wszystko, na co stać było twórców). Nieważne, że nie wiadomo jaki był zamysł autorów. Ważne, że temat jest oryginalny i że nikt wcześniej tego nie zrobił! Ważne wreszcie, że ludzie, którzy wyjdą z kina będą myśleć o tym, jak niesamowicie poszerzyły się ich horyzonty, nie dostrzegając tego, jak naprawdę mogłyby się poszerzyć, gdyby film był bardziej przemyślany i dopracowany.
Pokaz w CK Zamek został zwieńczony aplauzem blisko 150 osobowej publiczności, przez niektórych nagrodzony owacją na stojąco. Większość zaproszonych gości stanowiły jednak osoby związane z filmem.
Krajowa premiera filmu została zaplanowana na marzec 2015 roku. Dopiero wtedy nastąpi realna ocena jego wartości.
- Marek Ułan-Szymański, Mikołaj Woźniak, Ucieczka na Pitcairn, Magazyn O.pl [online], https://ownetic.com/magazyn/2014/marek-ulan-szymanski-mikolaj-wozniak-ucieczka-na-pitcairn/↵
3 comments
Hej, powinno być Marka UłanA – Szymańskiego ;)
Pozdrawiam
Już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę ten film o Pitcairn. Interesuję się tematem wyspy od dobrych kilkunastu lat (jeszcze przed aferą) i jestem bardzo ciekawy wrażenia jakie wywoła we mnie film. W jakich kinach będzie można go zobaczyć?
W marcu też będzie aplauz, minimum jakies 150 osob na pewno wstanie :)
Comments are closed.