Od piątego do piętnastego sierpnia 2015 roku w szwajcarskim mieście Locarno odbywa się kolejny już, 68. Międzynarodowy Festiwal Filmowy. Projekcje w otwartej przestrzeni miejskiego placu Grande umożliwią tysiącom kinomanów przeanalizowanie aktualnych prądów światowego kina.
Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Locarno służy za platformę prezentacji nowatorskich utworów artystycznych. Właśnie tu odkryto reżyserów, takich jak Claude Chabrol, Stanley Kubrik, Spike Lee, Gus Van Sant. W tym roku do nagrody Złotego Lamparta nominowano dziesięć utworów, między innymi najnowszy film Andrzeja Żuławskiego Cosmos, oparty na powieści Witolda Gombrowicza. Należy wspomnieć, że grono niezależnych jurorów FIPRESCI uświetnia również polski filmoznawca, Mateusz Werner.
Do atrakcji 68. MFF w Locarno należy wytypowany do nagrody głównej debiut amerykańsko-kambodżańskiego reżysera Stevena Chena, o tytule Dream Land. Kambodżański film fascynuje egzotyką nieznanego, podnieca pięknymi ujęciami autorstwa kamerzysty Douglasa Seoka. Wykształcony na Uniwersytecie DePaul w Chicago, obecnie zamieszkały w Seulu operator filmowy zdobył wiele nagród, między innymi na festiwalach Tribeca i Busan. Zamiłowanie Stevena Chena do sztuki fotografii spowodowało powierzenie jednej z głównych ról znanemu kambożańskiemu fotografowi, Kimowi Hakowi. Steven Chen celowo zaangażował młodych, dobrze prosperujących ludzi, gdyż młodość zawsze kokietuje beztroską i pięknem. Bohaterką Dream Land jest dwudziestoletnia dziewczyna imieniem Lida, grana z uwodzicielską lekkością przez modelkę Duch Lidę. Urodziwa Lida pracuje jako maklerka ekskluzywnych nieruchomości w rozwijającej się metropolii, Phnom Penh. Odnosi sukces zawodowy, ale zaniedbuje życie prywatne. Jej związek z młodym fotografem pogarsza się z dnia na dzień. Dziewczyna, spacerując po swym rodzinnym mieście, prowadzi z sobą monologi wewnętrzne. Film charakteryzuje wolne tempo oraz spokojna, zredukowana akcja, najczęściej rozgrywająca się pomiędzy dwoma aktorami przebywającymi w pustych, przestrzennych, uporządkowanych wnętrzach. Lida i jej chłopak Hak mówią wyniośle o swoich uczuciach. Oboje wyglądają przyzwoicie, śpią w piżamach, nie klną, nie piją, nie dają się ponieść emocjom ani szaleństwu, nie mają też skomplikowanych charakterów. Prowadzą poprawne, przykładne życie. Ubrani porządnie, bez ekstrawagancji, spotykają się z przyjaciółmi, śpiewają karaoke. Na ekranie nic ważnego się nie dzieje. Dominuje wyestetyzowana nuda.
Kiczowate piosenki o miłości oraz rozwlekły, pozbawiony pośpiechu bieg wydarzeń nie przemawiają do europejskich odbiorców, przyzwyczajonych raczej do wartkiej akcji. Zachwyca jedynie perspektywa ujęć miejskich pejzaży, użycie światła i cienia, widoki zachodów słońca. Relacje architektury, ruchu, światła i dźwięku przypominają ulotne fotograficzne migawki – symbolizują przemijanie. Reżyser pokazuje codzienną egzystencję mieszkańców stolicy Kambodży na tle historycznych zmian. Podziwiamy wznoszące się drapacze chmur, bujną roślinność. Scena przedstawiająca makietę z zaplanowanymi architektonicznymi budowlami uwypukla gigantyczne plany rozwoju Phnom Penh. Dream Land Stevena Chena jest więc nie tylko rozprawą z przeszłością Kambodży, ale przede wszystkim wizją obiecującej przyszłości. Oglądając ten film chce się jechać do Phnom Penh. I może o to właśnie reżyserowi chodzi, by pokazać, że życie w rozwijającej się stolicy Kambodży ma sens.
Osobiście odbieram jednak Dream Land niczym zgrabnie zrobioną propagandową agitkę. Bogata w zabytki Kambodża była do 1953 roku kolonią francuską. Uwikłana w liczne wojny domowe, zamieszki, wojnę wietnamską oraz panującą w latach 1975-79 dyktaturę Czerwonych Khmerów (ekstremistycznego, narodowo-komunistycznego ugrupowania) bardzo podupadła gospodarczo. Trzydzieści sześć lat po zakończeniu reżimu Czerwonych Khmerów azjatyckie państwo definiuje się na nowo. Napływ obcych inwestycji oraz zagranicznego kapitału powoduje rozwój klasy średniej przy jednoczesnej degradacji dziedzictwa kulturowego. Moim zdaniem w konkursie o Złotego Lamparta Steven Chen nie stanowi żadnej konkurencji dla Andrzeja Żuławskiego. Choć z drugiej strony jurorzy mogą udzielić poparcia rodzącej się kinematografii w Kambodży i ze względów społeczno-politycznych przyznać nagrodę właśnie Chenowi.