W ostatnim czasie Toruń to prawdziwy raj dla miłośników designu i architektury – zwłaszcza tych, którzy zdają sobie sprawę, że architektura PRL-u nie kończy się na betonowych blokach. Aby pomóc mieszkańcom i turystom w odnalezieniu skarbów powojennej architektury i designu, Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu już po raz drugi organizuje Festiwal Architektury i Wzornictwa TORMIAR.
Festiwal odbywa się w tym roku pod hasłem Rzeczy wspólne. Jak mówi Katarzyna Toczko, rzeczniczka toruńskiego CSW, hasło to: „podkreśla ideę kolektywnego działania, która towarzyszyła tworzącym spółdzielnie artystom i rzemieślnikom, a także wskazuje, że pozostawiony przez nich dorobek jest naszym wspólnym dziedzictwem”. To właśnie tego rodzaju kolektywna postawa przez długie lata towarzyszyła tworzącym spółdzielnie artystom i rzemieślnikom. W programie tegorocznego Festiwalu znalazła się zatem wystawa prezentująca historię i dorobek toruńskiej Spółdzielni Artystów Plastyków RZUT, a także cykl wydarzeń poświęconych idei spółdzielczości, rzemieślniczej pracy oraz samoorganizacji artystów i wykonawców w kontekście dziejów polskiego wzornictwa. Warto zaznaczyć, że TORMIAR to także wystawy specjalne, szereg wykładów i warsztatów, Targi Designu a nawet pchli targ. Każdy znajdzie coś dla siebie. Program festiwalu dopełna wystawa Krajobraz po TORMIARZE, podsumowująca ubiegłoroczną edycję projektu.
Celem toruńskiego festiwalu od początku jego istnienia jest zwrócenie uwagi na kluczową rolę wzornictwa w społeczeństwie. Słowem – promocja dobrego wzornictwa i architektury. Wystawy i działania organizowane w ramach festiwalu służą upowszechnianiu wiedzy, a także gromadzeniu materiałów na temat polskiej architektury i designu lat 1945-1989. Organizatorzy, związani z toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu, starają się przybliżyć odbiorcom koncepcje i teorie, które wpłynęły na sposób projektowania w PRL-u. I jak na razie doskonale im się to udaje. Poprzez wykłady, dyskusje, wystawy czy targi pokazują, że warto zatrzymać się nad okresem PRL-u we wzornictwie. Tym bardziej warto docenić fakt, że szerzą oni także tzw. toruński „patriotyzm lokalny”, pokazując nie tylko mieszkańcom Torunia, że to właśnie toruńskie wzornictwo tamtego okresu powinno być bardziej doceniane w historii architektury. Organizatorzy odkrywają niedocenianych artystów (np. Franciszek Michałek), pokazują zapomniane wnętrza. Podkreślają tym samym wysoką wartość artystyczną, wykonawczą i rzemieślniczą wzornictwa okresu PRL-u zarówno w kontekście Torunia, jak i polskich wnętrz w ogóle. W polskiej świadomości okres ten nie przyniósł niczego dobrego, a jednak w rzeczywistości obfitował w dobre wzornictwo i realizacje. TORMIAR propaguje więc twórczość niedocenianą.
Tegoroczna edycja festiwalu jest naturalną kontynuacją pierwszej. Zachowuje ona formułę dyskusji, angażującej nie tylko mieszkańców Torunia w odkrywanie nieznanej dotąd lokalnej architektury. Podobnie jak w zeszłym roku festiwalowe wydarzenia skupione są na historii wzornictwa i architektury II połowy XX wieku. To właśnie w tym okresie powstawały najsłynniejsze polskie spółdzielnie związane z rzemiosłem artystycznym. Do dziś wiele z nich jest nie tylko niedocenianych, ale przede wszystkim nieznanych.
Punktem wyjścia dla przybliżenia publiczności nieznanej karty polskiego wzornictwa, jego „spółdzielczej strony”, jest wspomniana wcześniej wystawa, prezentująca dorobek Spółdzielni RZUT, zatytułowana Wszechstronni artyści. Utalentowani rzemieślnicy. Spółdzielnia ta powstała z inicjatywy Józefa Kozłowskiego, ówczesnego naczelnika Wydziału Kultury i została założona w Gdyni w 1935 roku. Następnie przeniosła się do Torunia i to właśnie tu Kozłowski wraz z innymi artystami i rzemieślnikami rozpoczął produkcję w zakresie ceramiki, stolarki, zabawkarstwa czy tkactwa artystycznego[1]. Kolejne dekady przynosiły zmianę oferty. W latach 50. spółdzielnia została włączona do Cepelii – w okresie tym główny nacisk kładziono na produkcję mebli i ceramiki. Wówczas zaczęły powstawać także działy tkactwa, zajmujące się tkaninami ubraniowymi i dekoracyjnymi, zabawkarstwa, konfekcji, a nawet introligatorstwa. Lata 60. przyniosły zmiany w meblarstwie. Artyści związani z RZUT-em zaczęli odchodzić od wykonywania mebli sklepowych i klubowych na rzecz mebli służących wyposażeniu mieszkań. Nowością była oferta egzemplarzy sprzedawanych jako pojedyncze, a mogących stanowić – jako zestaw – kompletne wyposażenie pokoju. W latach 70. duże zainteresowanie w meblarstwie wzbudzały regionalne motywy. Wyroby z RZUT-u były wytwarzane zarówno przez artystów, jak i toruńskich rzemieślników, operujących niezwykłym kunsztem. To właśnie dzięki nim spółdzielnia niejednokrotnie odnosiła sukcesy na licznych wystawach, przeglądach i targach. Wśród artystów, którzy przyczynili się do tych sukcesów byli między innymi: Hanna Brzuszkiewicz, Maria Hoffman i Jan Szafrański. W latach 70. laureatką nagród Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi została Ewa Sylwestrowicz – projektantka tkanin, głównie sumaków.
Spółdzielnia RZUT wywarła ogromny wpływ na kształtowanie nie tylko lokalnej sztuki użytkowej. Wyroby z RZUT-u budziły ogromne zainteresowanie także poza granicami kraju, między innymi w krajach skandynawskich. Kurator wystawy, Cezary Lisowski, podkreśla, że produkty RZUT-u były wytwarzane głównie na eksport, więc czasem trudno było je dostać w Polsce. Największym sprzedawcą asortymentu z toruńskiej Spółdzielni była Cepelia, która oferowała wyroby wszystkich regionalnych, polskich spółdzielni. Lisowski stwierdza, że „Spółdzielnie rzemieślnicze były mniejsze i większe, produkowały w skali zależnej od regionu, w jakim zostały utworzone, jednak RZUT jako taki był wielobranżowy, nie skupiał się na konkretnej specjalizacji w zamówieniach. Samych spółdzielni rzemieślniczych w Polsce było około 200-300”[2]. Dzięki głównej misji spółdzielni RZUT – wyjściu z produkcją artystyczną do społeczeństwa – wielu osiadłym po wojnie w Toruniu artystom udało się znaleźć pracę w zawodzie. Artyści związani z RZUT-em przyczynili się do powstania interesujących wnętrz czy przedmiotów, które do dziś można spotkać nie tylko w toruńskich domach.
„Strzałem w dziesiątkę” twórców tegorocznego TORMIAR-u był pomysł zorganizowania wystawy z przedmiotów przechowywanych przez ludzi. Akcja zRZUTka. Zbuduj z nami wystawę toruńskiej Spółdzielni RZUT miała na celu zgromadzenie przedmiotów wykonanych w warsztatach spółdzielni. Dzięki akcji na wystawie znalazły się osobiste pamiątki artystów związanych z RZUT-em. Organizatorzy wystawy podkreślają, że doskonałą okazją do zgromadzenia przedmiotów były kwerendy i prace badawcze. Na wystawie znalazły się eksponaty ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Warszawie, Centralnego Muzeum Włókiennictwa w Łodzi czy Muzeum Etnograficznego. Zwiedzający mogą obejrzeć ponad 600 różnorodnych przedmiotów, w tym ceramikę, meble, kilimy, dekoracje ścienne, zabawki czy ceramiczne wyroby piernikowe. Duże wrażenie robi także ceramika geometryczna autorstwa wspomnianej wcześniej Hanny Brzuszkiewicz, która wyglądem przypomina geologiczne bryły. Organizatorom udało się także zebrać imponującą i różnorodną kolekcję tkanin, od sumaków i kilimów, aż do ręcznie malowanych, jedwabnych chustek i szali.
Festiwal TORMIAR już po raz drugi pokazuje, że polskie wzornictwo XX wieku to obszar, w którym wciąż pozostaje wiele do odkrycia. Druga tegoroczna wystawa, zatytułowana Krajobraz po TORMIARZE, ma na celu dokumentację zmian, które nastąpiły od pierwszej edycji Festiwalu. Ekspozycja prezentuje zbiór zdjęć, materiałów prasowych, wypowiedzi osób zaangażowanych w powstanie festiwalu oraz opinie osób postronnych. Jest ona podsumowaniem ubiegłorocznej edycji oraz doskonałą prezentacją nowych pomysłów.
Wśród lipcowych wydarzeń na miłośników TORMIAR-u czekają bezpłatne oprowadzania po wystawach i spotkania. 26 lipca o godzinie 16.00 Cezary Lisowski odpowiada na pytanie: „Ale ile to jest warte? Polski dizajn na rynku sztuki” w ramach oprowadzania po wystawie Wszechstronni rzemieślnicy. Utalentowani artyści, natomiast 28 lipca redaktorki magazynu Zwykłe życie opowiadają o zwykłym życiu w kontekście sztuki.
Wcale nie trzeba znać się na sztuce PRL-u, aby dostrzegać jej różnorodność, wystarczy tylko wybrać się na TORMIAR. W Toruniu każdy doceni wzornictwo tamtego okresu.
1 comment
moja mama pracowała w spółdzielni rzut Toruń oddział był w Rypinie robiła właśnie sumaki widoczne na zdjeciu mówi ze bardzo teskni za ta praca i chetnie by do tego wróciła
Comments are closed.