Czym jest Szwedzki Fundusz Pisarzy? Nie jest częścią związku, prawda?
Nie, ale przewodniczący związku pełni też funkcję wiceprzewodniczącego Funduszu Pisarzy. Fundusz to instytucja państwowa. Jego istnienie jest powiązane z istnieniem opłat bibliotecznych. W szwedzkim prawie są zapisy gwarantujące, że wydawane tu książki trafiają do bibliotek. Za każde wypożyczenie jest naliczana opłata biblioteczna w wysokości jednej korony i czterdziestu jeden öre. W 2014 roku zebrało się z tego przeszło sto trzydzieści dziewięć milionów koron. Pieniądze te wpływają do funduszu pisarzy jako kompensacja dla autorów za to, że ich książki nie zawsze są kupowane, bo trafiają do bibliotek i można je wypożyczać. Dochody te są dzielone na dwie części. Jedna trafia bezpośrednio do pisarza. Ja dostaję co roku za wypożyczanie moich książek jakieś dziesięć tysięcy koron. Pieniądze dzielone są między pisarzami dość równo, zgodnie z zasadą solidarności, co oznacza, że ten, którego książki są wypożyczane w milionach egzemplarzy, wcale nie dostaje gigantycznej sumy pieniędzy. Druga część pieniędzy – ta, która nie trafia bezpośrednio do pisarzy – staje się bazą dla stypendiów twórczych. Fundusz Pisarzy rozdziela stypendia różnej długości: półroczne, roczne, kilkuletnie, są też nieliczni pisarze i tłumacze, którzy otrzymują do końca życia tak zwany författarpenning, rodzaj państwowej pensji. Stypendia te są więc fundowane z pieniędzy, które należą do nas, pisarzy, rozdzielamy je między sobą. Dostają je przede wszystkim młodsi koledzy i ci, których książki słabiej się sprzedają. W ten sposób gwarantowana jest jakość i różnorodność na rynku książki. To wielka pomoc dla literatury niekomercyjnej, dla poezji. Stypendia nie podlegają opodatkowaniu.
Pisarka Katarina Kieri powiedziała w jakimś wywiadzie, że dzięki opłacie bibliotecznej w Szwecji w ogóle powstaje literatura. Czy to prawda?
Bez pieniędzy z opłaty bibliotecznej pisarzom byłoby dużo trudniej zaistnieć. Zwłaszcza w ostatnim czasie, kiedy rynek książki bardzo się skomercjalizował. Wcześniej dużymi wydawnictwami zarządzali ludzie pochodzący ze świata literatury, teraz to się zmienia. Obecni dyrektorzy wydawnictw zaczynali w innych branżach, życie książki stopniowo się skraca. Opłata biblioteczna przeciwdziała tym tendencjom.
Czy szwedzcy autorzy bestsellerów, również tych bardzo komercyjnych, także należą do związku?
Tak, większość z nich. Wiarygodność związkowi zapewnia właśnie to, że należą do nas reprezentanci różnych form i gatunków. Zarówno tacy, którzy sprzedają miliony egzemplarzy, na przykład Henning Mankell czy Jan Guillou, jak i ci, którzy mają maleńką grupę czytelników.
Jak wygląda sytuacja finansowa przeciętnego pisarza w Szwecji? Czy może on utrzymać się z pisania?
To dobre pytanie! Odpowiedź brzmi niestety: raczej nie. Jakiś czas temu zrobiliśmy badanie zarobków pisarzy. Pokazało ono, że kiedyś istniała większa grupa pisarzy, których można było nazwać literacką klasą średnią, to znaczy sprzedających po parę tysięcy egzemplarzy każdej książki i będących w stanie jakoś utrzymać się z pisania. Obecnie istnieje mała grupa pisarzy, którzy zarabiają ogromne pieniądze, a reszta systematycznie biednieje.
Czyli można powiedzieć, że postępującym zjawiskiem jest rozwarstwienie majątkowe wśród ludzi pióra. Co jest jego przyczyną? Dlaczego tak gwałtownie wzrastają różnice zarobków?
Głównie dlatego, że wydawnictwa stawiają na sprzedaż jak największej liczby egzemplarzy wybranych tytułów.
I te wybrane tytuły dostają największą promocję. Dlaczego tak się dzieje?
To po prostu bardziej opłacalne. Im więcej sprzedasz jednego tytułu, tym więcej masz czystego zarobku. Lepiej sprzedać jedną książkę w stu tysiącach niż po tysiąc egzemplarzy powieści stu autorów. Ma to też związek z przemianami w świecie mediów. Jest w nich dziś miejsce dla mniejszej liczby autorów. Uwagę prasy skupia przede wszystkim to, że jakiś tytuł sprzedał się do trzydziestu krajów, a autor dostał gigantyczną zaliczkę.
Szczęśliwie w Szwecji nadal jest dość dużo miejsca dla literatury w gazetach. Nawet lokalne gazety wciąż mają swoich krytyków i publikują recenzje. W Polsce przestrzeń dla krytyki kurczy się w zastraszającym tempie.
To przykre, ale i w Szwecji, niestety, można już zauważyć takie tendencje.
Czy da się temu przeciwdziałać?
Jest to oczywiście trudne i wymaga kompleksowych działań, promocji czytelnictwa i literatury na różnych poziomach. Zarówno media, jak i świat wokół nas działają w coraz większym pośpiechu, a literatura wymaga pewnej powolności, namysłu. W grę wchodzą też kwestie ekonomiczne. Dwadzieścia lat temu krytyk mógł żyć z pisania recenzji i mogło wystarczyć, że napisze ich dwie, trzy na miesiąc. Dziś to już tak nie wygląda.
Ale Szwedzi nadal dużo czytają.
Myślę, że jest to powiązane z silną tradycją edukacji, także ludowej. Poza tym oczywiście także z dobrobytem. Jest wiele czynników.
Jak wygląda sytuacja szwedzkich tłumaczy literatury? Czy jest porównywalna z sytuacją pisarzy?
Jest zdecydowanie inna. Tłumacze mają ramową umowę, która została podpisana przez nasz związek ze Związkiem Wydawców, można więc powiedzieć, że ich pozycja jest naprawdę niezła. W ostatnim czasie dużo pracowaliśmy, żeby zwiększyć ich widoczność, mamy w związku zatrudnionego rzecznika do spraw tłumaczy. Ponieważ tłumacze podpisują na ogół więcej umów niż pisarze, ich dochody są bardziej regularne.
Z drugiej strony na szwedzkim rynku książki zmniejsza się liczba przekładów.
To prawda. Pozycja literatury jest zagrożona, ale staramy się to zmieniać. Przykładowo, podczas Festiwalu Literatury w Moderna Museet przyznajemy nową nagrodę, której celem jest wyeksponowanie roli tłumacza. Bez tłumaczy świat literatury byłby beznadziejnie mały i ograniczony.
W jaki sposób wielokulturowość dzisiejszej Szwecji wpływa na waszą działalność? Czy pisarze imigranci są wystarczająco widoczni i doceniani w szwedzkich kręgach literackich?
To bardzo ważne pytanie. Uważam, że pisarze tworzący w Szwecji w innych językach są zbyt mało widoczni. W naszym kraju istnieje strukturalna dyskryminacja, co wpływa także na sytuację tych autorów. Myślę, że jest przykładowo wielu pisarzy uchodźców, którzy odnosili sukcesy w swoich krajach, a jest im trudno odnaleźć się w świecie szwedzkiej literatury. Na targach książki w Göteborgu jedno z naszych seminariów zostało poświęcone ich sytuacji. W tym temacie jest naprawdę mnóstwo do zrobienia. Staramy się, by ci ludzie byli bardziej widoczni w Szwecji. Piszą felietony w każdym numerze naszego pisma związkowego. Wśród naszych członków jest wiele osób, które piszą w innym języku niż szwedzki. Jest im trudniej znaleźć wydawcę, czasem to wręcz niemożliwe. Związek ma dla nich duże znaczenie.
To jaka jest pozycja literatury w dzisiejszej Szwecji?
Na wiele sposobów niepewna, ale może zawsze tak to wyglądało. Problemem jest dziś kwestia utrzymywania się pisarzy z pisania, spadające czytelnictwo, zwłaszcza wśród młodzieży, wydawnictwa też są pod dużą presją. Nie wiadomo, jakie konsekwencje dla literatury i praw autorskich będzie miał proces digitalizacji, co się stanie, gdy do Szwecji wtargną wielcy gracze, tacy jak Amazon. Nad wieloma rzeczami trzeba pracować, ale w naszym związku bardzo wierzymy w siłę literatury i uważamy, że zarówno pisarze, jak i tworzona przez nich literatura powinni mieć oczywiste miejsce w przestrzeni publicznej. To ważne dla demokracji.
Opłata biblioteczna / Biblioteksersättningen / Public Lending Right
Pierwszym krajem na świecie, który wprowadził opłatę biblioteczną, jest Dania. W Szwecji opłata została wprowadzona w 1954 roku. Nie jest uiszczana przez użytkowników bibliotek, tylko przez państwo. Ma charakter oczywistej rekompensaty dla autorów za to, że ich książki nie tylko są sprzedawane w księgarniach, ale także wypożyczane za darmo w bibliotekach.
Opłata jest uiszczana od każdej wypożyczonej książki i trafia do Szwedzkiego Funduszu Pisarzy. Wysokość opłaty regularnie podlega negocjacjom (które prowadzi z rządem w imieniu pisarzy Szwedzki Związek Pisarzy i Tłumaczy). Obecnie opłata za wypożyczenie książki szwedzkiego autora wynosi jedną koronę i czterdzieści jeden öre, a za wypożyczenie książki w przekładzie – siedemdziesiąt i pół öre. W 2014 roku dzięki opłacie bibliotecznej do Funduszu Pisarzy trafiło sto trzydzieści dziewięć milionów dwieście tysięcy koron, z czego pięćdziesiąt trzy miliony zostały wypłacone pisarzom i tłumaczom jako rekompensata finansowa za wypożyczanie dzieł literackich ich autorstwa, a reszta pieniędzy została w postaci różnych stypendiów przekazana ludziom pióra. O tym, kto owe stypendia dostanie, nie zadecydowali urzędnicy, tylko grupa robocza składająca się ze specjalistów, między innymi pisarzy i tłumaczy.
Pieniądze wypłacane bezpośrednio wszystkim autorom zostały z kolei podzielone na zasadzie solidarnościowej, co oznacza, że autor, którego książka została wypożyczona milion razy, nie zarobił znacząco więcej pieniędzy niż ten, którego książkę wypożyczyło tylko sto osób.