Wojna i pokój wydarzyła się w Galerii Labirynt w gorącym momencie, kiedy widmo wojny nie jest już tylko daleką reminiscencją sprzed ponad pół wieku ani echem z dalszego zakątka Europy, ale czymś realnym, bliskim i odbierającym spokój. Sytuacja geopolityczna w naszym regionie świata jest napięta. Aneksja Krymu przez Rosję postawiła Ukrainę w stan wojny. W Syrii i Iraku tworzy się Państwo Islamskie, regionalny konflikt może przerodzić się lada moment w konflikt o charakterze globalnym. Ogromne rzesze ludzi wędrują do Europy szukając schronienia. W takich okolicznościach myślenie o wojnie nie jest czystą abstrakcją, a w sztuce jak w lustrze odbijają się powszechne lęki, mity, uprzedzenia, przyzwyczajenia, które ulegają celowemu rozchwianiu. Kuratorzy i artyści zastanawiają się nad tradycją przedstawieniową militarnej ikonografii i wskazują na różne współczesne wizualne ścieżki, dotyczące problemu przemocy, zagłady, terroru, konfliktów zbrojnych. Wojna – jak zaznaczają kuratorzy wystawy Paweł Leszkowicz, Tomasz Kitliński i Magdalena Linkowska – nigdy nie jest historyczna, lecz zawsze współczesna. Gdzieś toczy się zawsze.
Wystawa w Labiryncie imponuje swoim rozmachem, wypełnia dwa duże pomieszczenia głównej hali i częściowo podziemia. Przestrzeń Wojny… jest gęsta od obrazów i dźwięków, nieoczekiwanie wybrzmiewają odgłosy z karabinów maszynowych, słychać monumentalny utwór Leben heisst leben zespołu Laibach i Warriors of the World grupy Manowar. Wystawa dotyka różnego rodzaju dychotomii: pacyfistyczne intencje i fascynacje agresją, typowo polskie imaginarium wojenne i jego konceptualne przemieszczenia, męskie i żeńskie, chaos i porządek, patos i ironia – wszystko to współistnieje, dokarmiając się nawzajem. Wojna to przecież stan wyjątkowy, a paradoks jest wpisany w jej naturę. Widzów wita plakat grupy Twożywo Kiedy wreszcie będzie wojna, przedstawiający leżącego na łące mężczyznę. Plakat dotyczy specyficznego stanu: nudy i sielanki, pod którą coś pęcznieje, przybiera na sile i lada moment znajdzie ujście – ale chwilowo tkwimy w stanie pełni i bezruchu (jak często opisywanym i wizualizowanym latem 1939 roku). Prowokacyjny bilbord Twożywa pojawił się w Warszawie na początku września 2001 roku, tuż przy ambasadzie amerykańskiej. Trzy dni później nastąpił atak terrorystyczny na World Trade Center w Nowym Jorku, który zmiótł z powierzchni ziemi tysiące istnień i nieodwracalnie zmienił bieg wydarzeń na świecie. Hasło na plakacie okazało się profetyczne. Obrazy wojny i masowego zniszczenia, które znamy z mediów silnie zapadają w pamięć – przypominam sobie okładki gazet z 12 września 2001 i z lutego 2014, płonące wieże i ukraiński Majdan. Artyści często bazują na tych wyobrażeniach i emocjach, jakie one ze sobą niosą.
Wiele z nich należy do polskiej tradycji przedstawieniowej, która podlega mniej lub bardziej subtelnej dekonstrukcji. Wojna od dawna jest wielką narracją w historii polskiej sztuki, dziewiętnastowieczne malarstwo patriotyczne i historyczne ukształtowało militarny kanon malarski, który zdominował zbiorową wyobraźnie na długie lata. Edward Krasiński dosłownie otwiera drzwi w Matejkowskiej Bitwie pod Grunwaldem – za nimi pojawia się jego własny fotograficzny wizerunek na tle słynnej niebieskiej linii, ulubionego motywu do oznaczania przestrzeni. Tomasz Kozak bardziej dosadnie rozprawia się z martyrologicznym polskim romantyzmem i konwencją malarstwa historycznego. Jego monumentalny mural Polacy! Jeszcze jeden wysiłek!, trawestujący antyreligijny apel markiza de Sade, przekształca Grottgerowskich powstańców w satanistycznych rewolucjonistów. Kozak rozsadza narodową mitologię, budząc drzemiące w niej mroczne siły, perwersję i przemoc.
Ale militarna tematyka budzi także skrajnie odmienne skojarzenia – na zasadzie kontrastu pojawia się w formie zinfantylizowanej. Rozczłonkowane ciała stają się elementami dziecięcej lalki do składania (kolaże Bogusława Bachorczyka), czołg zamienia się w różowy gadżet na błyszczących koralikach – niektóre mają kształt czaszek (Maurycy Gomulicki, Pink Scud), mała dziewczynka wypowiada nazwy rozmaitych broni i narzędzi tortur bez świadomości, czym one są (Joanna Rajkowska, Progress). Zderzenie tych dwóch skrajnych światów: terroru wojny i dziecięcej sielanki wzmaga grozę. Wojna to także prasowe fotografie, mapy, krajobrazy po bitwie (zniszczone miasta i wszechobecny chaos). W cyklu Aeropiktura Hubert Czerepok malarsko przetwarza zdjęcia lotnicze zbombardowanych miast. Pozornie abstrakcyjne formy okazują się odwzorowaniem urbanistycznych założeń i eksplozji. Na obrazach Tomasza Bielaka, inspirowanych czarno-białą fotografią, w niekreślonej, mrocznej przestrzeni pojawiają się zarysy maszyn wojennych. Artyści zaintrygowani specyficzną estetyką militarną tworzą wieloznaczne kompozycje, które oprócz skojarzeń ze stanem zagrożenia określają także symboliczne pole natury ludzkiej, w której ściera się dobro i zło, dążenie do chaosu i do harmonii. Niektóre realizacje pokazane na wystawie uderzają swoim ogromem – jak kanoniczna już praca Józefa Robakowskiego Sztuka to potęga, „re-reportaż z telewizora” komentujący sytuację polityczno-społeczną w latach 80. Towarzyszące jej niemieckie słowa awangardowej grupy Laibach przenoszą ją w szczególny, historyczny wymiar i podbijają monumentalizm. Inne wyłaniają się niespodziewanie, jak zjawiskowy wideofresk Dominika Lejmana Szpara w podłodze: na ścianie kłębią się małe, świetliste kształty – to kolaż wielu filmów, pokazujących konflikty zbrojne na świecie połączone w negatywowej formie. Nagle wyłania się z nich helikopter, który szybko się powiększa do niemal naturalnej skali.
Wystawa w Labiryncie została skonstruowana w ciekawy, zaskakujący sposób, prace przyciągają i wabią demoniczną siłą. Artystki prezentujące swoje prace na wystawie – Zofia Kulik i Natalia LL patrzą krytycznie na destrukcyjny kult militarnej męskości, zwracają uwagę na ciało, które w toku rozgrywek staje się ornamentem, narzędziem, niewiele znaczącym przedmiotem na usługach władzy (Anna Baumgart, Świeże wiśnie). Katarzyna Kozyra, Artur Żmijewski i Zbigniew Libera pokazali wojnę jako zbiór fantazmatów, wycinek z krainy obrazów, w których przemoc miesza się z tanim sentymentalizmem, niewinność z cynizmem.
Historia to bowiem nie wydarzenia, lecz opowieści i obrazy – filmy, fotografie, marzenia, sny o utopii, fantazje o władzy i równości, symbole i znaki. Jak pisała Iwona Kurz, oglądając się wstecz widzimy jedynie sen, który snuje kultura, ale snuje go skutecznie – produkując narracje o przeszłości i scenariusze na dzisiaj. Wojna i pokój pokazuje mechanizmy, które służą do produkcji militarnych fantazji i snów o potędze. Zderza pragnienie pokoju i życia w harmonii z obsesją siły, fascynacji agresją i zniszczeniem. Pomiędzy tytułową wojną a pokojem jest szeroka paleta odczuć i wyobrażeń.