Funkcjonowanie człowieka w dzisiejszym świecie nabrało rozpędu. Nie jest to ani dobre, ani łatwe. Zabiegani, zestresowani, łapiący się na tym, żeby wciąż być „na czasie”. Przyszłość, czyli nasz grunt, po którym staramy się pewnie i twardo stąpać, jest z jednej strony materialny i konkretny, z jasno wytyczonymi celami, a z drugiej – bardzo niepewny. Czy uda mi się spełnić marzenia? Czy sprostam oczekiwaniom? Ile tak naprawdę zależy tylko ode mnie? Pytania, które towarzyszą nam w życiu codziennym skondensowały się na wystawie Trzymam się powietrza. Anna Płotnicka za pomocą różnych środków przekazu chwyta najdrobniejsze aspekty codzienności i wystawia je na widok publiczny. To „obnażenie” intymności polega właśnie na wypowiedzeniu na głos wątpliwości oraz pytań, które mimochodem się pojawiają. Artystka prezentuje nam również fenomen przedmiotu – semiforu, nabierającego kolejnych poziomów znaczeniowych. Kolejne prace, bardzo osobiste, pozwalają na zauważenie tego, co zwykle pozostaje w warstwie niedostrzegalnej, pomijanej podczas zwyczajnych obowiązków.
Powszedniość budowana jest przez przedmioty, które pozornie są bez większego znaczenia, jednak ich wartość jest mierzona za pomocą ładunku emocjonalnego i kontekstów, które sami im narzucamy. Niekiedy tworzymy przez to swoisty cabinet de curiosite, będący świadectwem naszej wyjątkowości i autonomiczności. Skarby świata całego (2008) to właśnie takie przedmioty-kurioza. Trzy szklane kule, w których zamknięty jest wycinek jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Świat, zamknięty w niewielkiej dziecięcej zabawce, jest szczególnie cenny. Jest on jedyną „stałą” –hermetyczną i przewidywalną, a przez to jakże bezpieczną.
Świat obiektów, które są nośnikiem indywidualnych znaczeń, pojawia się w najstarszej spośród prezentowanych na wystawie prac, Instalacja nieskończona (VHS, 1997). Przedmioty codziennego użytku, porozrzucane, poddawane wciąż zmieniającym się układom, w konfrontacji z właścicielką, stają się „świadkami” przeżytych chwil. Rzeczy pozwalają na rekonstrukcję pewnych zatartych przez czas wspomnień, na przywołanie osób, które dawno już odeszły z naszego życia. I co najważniejsze – pozwalają na nowo przeżyć towarzyszące przeszłości emocje, zarówno dobre, jak i bolesne. Ponowne przeżywanie starych chwil i rozbudzanie dawnych emocji może wywoływać melancholię, lecz może jej też towarzyszyć poczucie żalu, niespełnienia, przegapienia swojej szansy. Czy jednak warto pochylać się nad takimi niszczącymi wspomnieniami? Errata to niewielkich rozmiarów książka, którą artystka wykonała z kilkudziesięcioletniego papieru, zalegającego u niej w pracowni. Książka nie jest zapisana, na każdej stronie ma natomiast wytłoczone, coraz delikatniej, słowo „errata”. Pogodzenie się z tym, że w życiu „errata” to przemyślenie swoich błędów i wyciąganie z nich wniosków, a nie rozpatrywanie ich w kategoriach porażki, wydaje się niemal nieosiągalne i blokuje kolejne decyzje budujące naszą teraźniejszość. Pocieszające jest jednak to, że im więcej „kart życia” zostaje zapisanych, tym mniej wyraźna (potrzebna) staje się ta poprawka.
Nośnikiem, który równie silnie wpływa na procesy emocjonalne, jest miejsce. W sprzedam dom, w którym już nie chcę mieszkać (2007-2011) autorka kontestuje towarzyszące jej emocje. Niewielkie makiety starych, zburzonych kamienic, trzymanych przez artystkę, stają się świadectwem tego, co już przeżyte i nie wróci. Ikonograficzny gest prezentacji, może odnosić się do aktu donacji, lecz także do aktu męczeństwa – z miejscem łączyć może się cały wachlarz wspomnień, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych.
Strzępki (2004) myśli zobrazowanych jako nieuchwytny cień na białej półeczce, to praca, która dla mnie, bodaj najpewniej „złapała się powietrza”. „Nic mi się nie chce”, „pracuję a nie zarabiam”, „ciągle się martwię i martwię”, „czasami w ogóle nie myślę”, „mogę wszystko”… mogą być postrzegane jako odpowiedzi na nasze „autopytania”, niewypowiedziane, pojawiające się jednak nachalnie.
Pytania, odpowiedzi oraz przedmioty uwikłane w naszą przemijalność, kwestionują racjonalność naszego bytowania. Artystka uchwyciła jednak ich warstwę materialną, a odsłaniając ją przed widzami, pozwoliła na oderwanie się od stabilnego gruntu bez groźby utraty tożsamości.