„Teatr to taka jednodniówka – dziś jest, jutro jej nie ma” – powiedział Zdzisław Jaskuła podczas wywiadu, którego nie zdążyliśmy dokończyć i niestety nie dokończymy. Podobnie rzecz się ma z człowiekiem – dziś jest, jutro już go nie ma. Na pozór tak się ma. Niektórzy bowiem, mimo że fizycznie nie ma ich wśród nas na tym łez padole, to tak naprawdę będą obecni zawsze. Nie sposób ich zapomnieć. Zwłaszcza takich ludzi, jak Zdzisław Jaskuła. Wiadomość o jego śmierci (w dniu 24 października br.) – przedwczesnej, kiedykolwiek by ona nastąpiła – wydaje się niewiarygodna, przecież ktoś taki nie może tak po prostu odejść…
Przywołałam powyższy cytat nie bez powodu. Zdzisław Jaskuła i teatr w moim odczuciu stanowili jedno. To właśnie on wyciągnął z dna Teatr Nowy w Łodzi, który, nękany wewnętrznymi konfliktami, chylił się ku upadkowi. Po objęciu przez niego w 2010 roku po raz drugi funkcji dyrektora (wcześniej w latach 1997-1999), Teatr wynurzył się z fal zamętu, w jakie wplątywali go poprzedni kierownicy. Nic w tym dziwnego, bo dyrektor Jaskuła kształtował to miejsce w myśl zasady „rozwijać teatr, rozwijając siebie”. Zaprowadził rządy oparte na zasadach demokracji i partnerstwa. Zbudował wspaniały, zgrany zespół, nie tylko aktorski, z którym – jak sam wyznał – współtworzył ten Teatr. Wprowadził atmosferę życzliwości i wzajemnej sympatii (bo sam właśnie taki był). Dzięki temu odniósł sukces – Teatr Nowy w Łodzi od pięciu lat święci triumfy. I doprawdy trudno mi sobie wyobrazić, że w foyer Teatru nigdy więcej nie powita nas ciepłym uśmiechem Zdzisław Jaskuła. Wydaje się to niemożliwe, zwłaszcza że z każdego tamtejszego zakątka przebija jego charyzma…
Teatr to jedna z najważniejszych działalności Zdzisława Jaskuły, ale nie jedyna. Nie można zapominać o tym, że on sam był artystą, dlatego tak dobrze porozumiewał się z innymi artystami. Napisał i wyreżyserował kilkanaście sztuk teatralnych, wydał kilka zbiorów wierszy, zredagował antologię anonimowej poezji okresu stanu wojennego, przetłumaczył, wraz z żoną Sławą Lisiecką, Tako rzecze Zaratustra Fryderyka Nietzsche. Był Wiceprezesem Oddziału Łódzkiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Za ogromne zasługi na rzecz kultury w 2009 roku został odznaczony Medalem Zasłużony Kulturze – Srebrnym Gloria Artis.
Zdzisław Jaskuła walczył nie tylko o sztukę, ale i o demokrację, którą jak wspomniałam, sam wprowadził do teatru. W czasach Polskiej Republiki Ludowej organizował w swoim mieszkaniu („salon Jaskułów”) liczne spotkania z niezależnymi artystami. Od początku powstania Komitetu Obrony Robotników, tj. 1976 roku, aktywnie uczestniczył w pomaganiu robotnikom. W czasie strajków studenckich w Łodzi, w 1971 roku, razem z Kazimierzem Dejmkiem prowadził działalność kulturalno-oświatową w różnych domach studenckich i wydziałach. Za działalność opozycyjną podlegał nieustannej inwigilacji i prześladowaniom ze strony władz PRL, m.in. dostał wieloletni zakaz pracy, zakaz publikacji pod własnym nazwiskiem (pisał wówczas pod pseudonimem Grzegorz Landmann, Marek Gruda bądź Sława Z. Lisiecka). W 2007 roku odznaczono go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i działalności społecznej.
Pisarz, poeta, dramatopisarz, reżyser, tłumacz, redaktor, dyrektor teatru, kreator kultury – długo jeszcze można by wymieniać. Przede wszystkim jednak Zdzisław Jaskuła był wielką osobowością, czarującym, charyzmatycznym, niezwykłym człowiekiem z zasadami. Dla mnie osobiście – autorytetem, który na zawsze pozostanie w pamięci.