Sytuacja kobiet jest jednym z tych tematów, który – niezależnie od tego, ile razy zostanie poruszony – zawsze będzie wzbudzał emocje. Choć obecnie w Polsce prawo daje kobiecie swobodę decydowania o swoim życiu w tym samym stopniu, co mężczyźnie, to jednak wciąż przedstawicielki „drugiej płci” podkreślają, że muszą walczyć z ograniczeniami, jakie przeciw nim wytoczyły nie tylko kultura i tradycja, ale i one same, ugruntowując potrzebę bycia uległymi i biernymi w społeczeństwie. Kwestie te poruszone zostały na konferencji Kobieta – Wiedza – Władza, która odbyła się 8 marca. Dyskusja została zorganizowana przez Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju, zajmujące się m.in. działalnością na rzecz rozwoju nauki i prowadzeniem inicjatyw o charakterze charytatywnym.
Ofiary socjalizacji
Moderatorka dyskusji, prof. Maria Nowojczyk, rozpoczęła pierwszą sesję od przedstawienia danych statystycznych. Społeczeństwo przemysłowe wykształciło podział pracy, który umieścił w sferze zawodowej tylko mężczyznę, tym samym skazując kobietę na zawieszenie w sferze osobistej; pojawiły się również zjawiska „szklanego sufitu”[1], „lepkiej podłogi”[2] czy „szklanych ruchomych schodów”[3], skutkujące tym, że w sfeminizowanych sektorach gospodarki (pedagogika czy ochrona zdrowia), wynagrodzenie jest znacznie niższe, niż w dziedzinach, gdzie w większości pracują mężczyźni (inżynieria). W Polsce różnicę płac między płciami szacuje się na 5%, zaś w Unii Europejskiej na 15%. Niestety, w naszym kraju znacznie gorzej wypadają stanowiska kierownicze zajmowane przez kobiety – 15%, zaś w innych państwach 25–30%.
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, m.in. proces socjalizacji, który wpaja przedstawicielom obu płci od dziecka, że to mężczyźni powinni pracować, a kobiety zajmować się domem; nowe technologie, które rozwijają inne struktury poznawcze u dzieci, wykształcając u chłopców mechanizm i biegłość w posługiwaniu się urządzeniami technicznymi, a u dziewcząt opiekuńczość. Z tego względu – jak zauważyła moderatorka – kobietom trudniej będzie się odnaleźć w społeczeństwie sieciowym, gdyż tworzą one silne więzi, podczas gdy w zinformatyzowanych grupach lepiej jest opierać relacje na słabych związkach.
Fale cywilizacyjne a fale feminizmu
Jak przekonywała pierwsza referentka, prof. Ewa Okoń-Horodyńska, na trzy fale cywilizacyjne przypadały trzy fale feminizmu i choć, jak łatwo się domyślić, nie miały miejsca w tym samym czasie, to jednak w pewien sposób ilustrują postęp kulturowy z perspektywy kobiet. Pierwsza fala skupiała się wokół chęci zmian warunków funkcjonowania, walcząc przede wszystkim o przyznanie praw wyborczych kobietom, II fala szukała dla kobiet sposobów uwolnienia się od tradycji i dania im możliwości decydowania o własnym ciele, zaś III fala zwracała przede wszystkim uwagę na różnorodność kobiet oraz na fakt, że jeden feminizm nie będzie mógł reprezentować potrzeb wszystkich pań, ze względu na ich rasę, sytuację materialną czy orientację seksualną.
Według prof. Okoń-Horodyńskiej, pomimo pozytywnych zmian, jakie wywarł feminizm na sytuację kobiet, dopuszczając je do życia publicznego, przedstawicielki „drugiej płci” wciąż są blokowane przez religię i gospodarkę, które, powołując się na determinizm biologiczny, sugerują, że naturalnym środowiskiem kobiety jest opiekana nad ogniskiem domowym.
Matka versus kura
Przed rokiem 1989 w Polsce powyższy pogląd był na porządku dziennym, jednak przedstawicielki płci żeńskiej były przede wszystkim postrzegane jako matki, które należy chronić, wspomóc i czcić. Czasy te, choć niewątpliwie spłycały możliwości kobiet i ich rolę sprowadzały do funkcji rozrodczej, uczyły do nich szacunku.
Upadek komunizmu przyniósł też zrzucenie kobiety-matki z piedestału do domowego zacisza, które uczyniło z niej „kurę”. Z „pomocą” płci żeńskiej wraz z demokracją przyszły: tradycyjny model rodziny, brak prawa do aborcji i ograniczone wspomożenie, które na początku wywołały falę bezrobocia wśród kobiet, ale później zmotywowały je do samozatrudnienia.
Polski matriarchat
Powyższe zestawienie słów – zwłaszcza w kontekście do wypowiedzi prof. Horodyńskiej – może się niektórym wydać oksymoronem, jednak Leszek Jodliński, drugi referent, przekonuje, że w XIX wieku Górny Śląsk był „krajem” matriarchatu.
Mężczyźni po wynalezieniu maszyny parowej i przywiezieniu jej na Śląsk zostali „pożarci” przez świat górnictwa i dosłownie znikli z powierzchni ziemi, więc kobiety prędko wzięły władzę w swoje ręce. Ślązaczki dbały o wykształcenie duchowe jedynie swoich córek, ponieważ synowie – śladem ojców – mieli bardzo szybko iść do pracy; mężczyźni zobowiązani byli do oddawania całej wypłaty żonie. Nie wolno im było wtrącać się do życia rodzinnego, ponieważ to kobieta decydowała o wszystkich kwestiach związanych z wychowaniem; to żony decydowały kiedy chcą współżyć i ile pragną mieć dzieci. Pozycja Ślązaczek była tak wysoka, że posiadały rozdzielność majątkową i dodatkowo wspierane były przez warunki prawa pruskiego, co zabezpieczało je socjalnie na wypadek owdowienia – były zostawiane w tak korzystnym położeniu, że rzadko decydowały się za ponowne zamążpójście. Okres śląskiego matriarchatu – jak zauważa Jodliński – zaczyna gasnąć w roku 1918, a nieodwracalnie kończy się w roku 1945 wraz z II wojną światową.
*
Dyskusje o sytuacji kobiet często budzą u mężczyzn pobłażliwość, gdyż ci nie zdają sobie często sprawy, z jakimi trudnościami musi się mierzyć płeć żeńska. Lepka podłoga czy szklany sufit to nie babskie mrzonki, a istotna bariera na drodze do rozwoju, której istnienie dość skutecznie maskuje się innymi kwestiami. Z drugiej strony zaś nam wydaje się, że mężczyznom zawsze jest łatwiej i z okrutnymi uśmiechami satysfakcji powołujemy się na szklane ruchome schody, efekty Matyldy i „cieknące rurociągi”[4], zapominając przy tym, że oni codziennie muszą potwierdzać swą męskość, by nie zostać przez innych nazwani „słabeuszami”. Wydawać by się mogło, że temat miejsca kobiet i mężczyzn w społeczeństwie został już opracowany z każdej perspektywy oraz że przedstawiciele obu płci przyswoili sobie bez większego trudu tę wiedzę teoretyczną (a nawet zgadzają się z jej niektórymi założeniami). Problem zaczyna się nawet nie tam, gdzie trzeba podjąć jakieś działanie, ale w momencie, gdzie trzeba zmienić swój sposób myślenia. Pozbycie się wszystkich sądów na temat płci wpojonych nam przez rodziców, społeczeństwo i media na początku wydaje się banalne – zwłaszcza tym osobom, dla których stereotypy okazały się krzywdzące. A jednak często okazują się one pułapką, która kieruje naszymi odruchami i skojarzeniami dużo bardziej, niż chcielibyśmy się do tego przyznać. Stereotypy to pryzmat postrzegania świata; uproszczenie, dzięki któremu bez konieczności angażowania swojej uwagi i czasu możemy oceniać wszystko, co mamy przed oczami. Czy w ogóle możliwym jest pozbycie się tych uprzedzeń, tak silnie zakorzenionych w codziennym życiu?
Istotnym jest, żeby nie zapominać, że każda osoba – nieważne czy kobieta, czy mężczyzna – musi mierzyć się z przeciwnościami, a sposobem na ich pokonanie jest świadomość, że człowiek to znacznie więcej niż jego płeć.
- Sytuacja, w której kobieta spełniająca wymogi do awansu ma zablokowany dalszy rozwój kariery ze względu na swoją płeć, jednak ten powód nigdy nie jest podany przez przełożonego.↵
- Sytuacja, w której kobieta jest pozbawiona możliwości awansu, ze względu na sfeminizowane środowisko zawodowe, dla którego nie przewiduje się drogi awansowania.↵
- Odwrotność do szklanego sufitu – sytuacja, w której mężczyzna awansuje szybciej, niż kobiety, mimo że jego środowisko zawodowe jest silnie sfeminizowane.↵
- Metafora obrazująca, jak powoli (i niemal niezauważalnie), kobiety znikają ze środowisk pracy związanych z naukami ścisłymi.↵