W ogromnym uproszczeniu zawód artysty można zdefiniować stwierdzając, iż polega on na eksploatowaniu sumy wszystkich inspiracji i doświadczeń autora oraz kodowaniu ich w wizualnej formie przy użyciu unikatowego języka artystycznego. Proces kreowania działa w oparciu o wewnętrzną stymulację wymaga materiału i narzędzia, a także znajomości symboli i znaków. Ekspozycja gotowej już pracy, zorientowana na komunikację na linii twórca-odbiorca, okazuje się kolejnym etapem kreacji. Widz staje się stroną aktywną, nadającą dziełu treść. Artysta, bierny wobec recepcji treści przez patrzącego, prowokuje go jednak do przeniesienia całego potencjału znaczeniowego dzieła na grunt indywidualnych odczuć, doświadczeń i inspiracji. Dlatego też działanie „siły przyciągania” pomiędzy artystą, dziełem a odbiorcą można dostrzec w dwóch stadiach kreacji; po pierwsze – w fazie nadawania pracy formy wizualnej, po drugie – w fazie oddziaływania jej na widza, interpretacji.
Jednakże, jeśli chodzi o wystawę Krzysztofa M. Bednarskiego Gravity. Tymoteuszowi Karpowiczowi we wrocławskiej BWA Awangarda, tytułowa grawitacja znajduje swoje miejsce również w nieco innych obszarach znaczeniowych. Sygnalizuje ona między innymi korespondencję różnorodnych dziedzin artystycznych. Bednarski bowiem, przyjmując rzeźbę za swój punkt wyjścia, równocześnie podąża w stronę działań performatywnych, poszukiwania dźwiękowego wymiaru sztuki czy plastycznego modelowania przestrzeni, sprawiając, że w jego twórczości „siła przyciągania” spaja ze sobą najrozmaitsze formy wizualne. Poza tym grawitacja oznacza tu także ciągłe powracanie do, zdawałoby się, wyczerpanych już motywów i figur oraz ponowne ich ożywianie w kolejnych przedsięwzięciach.
Krzysztof M. Bednarski uchodzi za jednego z najbardziej wielowymiarowych artystów polskich, ponieważ w swojej twórczości posługuje się rozmaitymi środkami wyrazu. Chociaż wykształcenie zdobyte na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie uczyniło z niego przede wszystkim wybitnego rzeźbiarza, Bednarski jest także akcjonerem, twórcą obiektów, filmów wideo i instalacji, plakacistą. Pomimo że na co dzień tworzy i mieszka w Warszawie oraz Rzymie, ze względu na ścisłą współpracę z Teatrem Laboratorium Jerzego Grotowskiego, nawiązaną jeszcze za jego studenckich czasów, w latach 70., artysta darzy Wrocław niezwykłym sentymentem. Teraz po raz kolejny do niego powrócił, prezentując miastu własne remedium na pomieszczenie w sobie wszystkich osobistych natchnień.
Paralaksa w języku sztuki
Bednarski wystawę Gravity zadedykował Tymoteuszowi Karpowiczowi, czołowemu twórcy poezji lingwistycznej, uznanemu za ostatniego wielkiego modernistę. Biorąc pod uwagę fakt, że żadna z prezentowanych na ekspozycji prac nie odwołuje się bezpośrednio do utworów poety, można byłoby przyjąć to jedynie za nieuargumentowaną formę zaakcentowania własnego podziwu dla mistrza. Jednak, wbrew pozorom, znaków oddziaływania twórczości Tymoteusza Karpowicza na Bednarskiego można dostrzec tutaj niezwykle dużo. Poeta w swych wierszach chętnie porusza, co prawda, problematykę społeczno-kulturową, jednak najwięcej uwagi poświęca lingwistycznym eksperymentom. Jego zmagania ze słowem świetnie ujmuje w swojej wypowiedzi Zbigniew Jarosiński, mówiąc, że Karpowicz „dążył do poezji, która byłaby uruchamianiem najdalszych semantycznych możliwości języka, samorództwem znaczeń niezależnych od zwyczajnej logiki”[1]. Bednarski natomiast postanawia wdrożyć karpowiczowski system demontażu treści w obręb sztuk wizualnych, poddając fragmentacji w tym przypadku nie język, a formę. Ten zabieg wielokrotnego rozbioru materii artysta praktykuje między innymi w serii swoich prac pt. Moby Dick. Przywiązanie artysty do tego literackiego motywu bierze swój początek w 1987 roku, kiedy to twórca na wiślanym brzegu w Warszawie natknął się na porzucony kadłub jachtu. Jeszcze tego samego roku pocięty obiekt, wzbogacony zarejestrowanym przez NASA, a później poddanym komputerowemu przetworzeniu, dźwiękiem wydawanym przez planety, został po raz pierwszy pokazany w Muzeum ASP w Warszawie. Od tego momentu kadłub jest wielokrotnie scalany na nowo w różnorodnych konfiguracjach. Jednocześnie powstają również inne prace nawiązujące ściśle do wątku Moby Dick’a. Niejednokrotnie pojawia się on jeszcze w wielu obrazach i instalacjach. Na szczególną uwagę zasługuje jednak seria Masek Bednarskiego – rzeźb wykonanych z najrozmaitszych materiałów, począwszy od brązu, poprzez marmur, na aluminium skończywszy, które prezentują pocięty kadłub jachtu w różnych ułożeniach. Tym sposobem artysta stara się przełożyć, zastosowane przez Karpowicza w poezji pojęcie optycznej paralaksy na grunt sztuk wizualnych, udowadniając niejednolitość obrazu tego samego obiektu obserwowanego z różnych kierunków i w wielorakich układach. Zagadnienie paralaksy znajduje odniesienie też w filmach wideo, instalacjach i działaniach performatywnych twórcy. Na przykład w pracy wideo Sześćset i siedemdziesiąt osiem, zarejestrowanej przez Bednarskiego na ulicach Barcelony, widz ogląda mężczyznę pochłoniętego osobliwą próbą zrelacjonowania czegoś komuś, z tym, że z dziwnych ruchów i dynamicznej gestykulacji nie sposób odczytać żadnej treści, nie wiadomo także, komu miałaby być ona komunikowana. Efekt niezgodności polega tutaj na rozbieżności postrzegania tej samej sytuacji z punktu widzenia komunikującego, który z uporem pragnie przekazać jakąś tylko jemu znaną prawdę oraz jego obserwatorów, postrzegających z pewnością zachowanie mężczyzny jako objaw szaleństwa. W oparciu o tę samą zasadę Bednarski stworzył performance, na którym do połowy rozebrany z dzikim śmiechem odskakuje od swojego lustrzanego odbicia. Za paralaksę może uchodzić także instalacja Magiczna grota, symbolizująca zarówno nieuniknioność śmierci, jak i poczucie bezpieczeństwa w jej obliczu.
Proza życia artysty
Bednarski oprócz poezji sięga do prozy. Najczęściej powracającym motywem w jego dorobku, dominującym także w przestrzeni ekspozycyjnej wystawy Gravity, jest wspomniany już Moby Dick. Fascynacja najsłynniejszą powieścią Hermana Melville’a odżywała w świadomości Bednarskiego przez całe lata jego pracy twórczej, dając o sobie znać w rzeźbach, instalacjach, filmach wideo i obiektach dźwiękowych. Wątek ten po raz pierwszy zasygnalizowany aktem wystawienia kadłuba jachtu w muzeum, najbardziej dynamicznie realizuje się w cyklu rzeźbiarskim Maski, serii obiektów wykonanych z różnorodnych tworzyw, ukazujących fragmenty czółna ułożone względem siebie w rozmaitych konfiguracjach. Do pierwowzoru Moby Dicka w najbardziej bezpośredni sposób nawiązuje specjalnie dostosowana do architektury galerii BWA Awangarda instalacja złożona z dwóch pociętych kadłubów łodzi, zawieszonych nad ziemią w trójwymiarowej pajęczynie rur. Abstrakcyjna kompozycja wyraźnie uwidacznia zarówno opozycję kierunków wyrażoną przez piony i poziomy, jak i dysharmonię barw w przenikających się, zdekonstruowanych elementach. Analogicznie jak pokawałkowane ciała łodzi sprzeciwiają się wszelkiemu ładowi, tak zanurzone w akwarium, utrzymane w pionie wiosło przeczy prawom grawitacji. Obie prace igrają z percepcją widza, zmuszając go na moment do umownego zawieszenia praw fizyki, które w obliczu konfrontacji z tymi dwoma obiektami musi mieć miejsce. Z kolei instalacja Brzeg cienia, zbudowana z rampy osadzonej na chwiejących się sprężynach oraz kontenera mieszczącego akwarium z wodą i projekcję linii horyzontu, pozwala odbiorcy poczuć się jak bohater powieści Melville’a. Aby pokonać przeciwności wykreowanego morza, widz musi złapać balans i zrównać wzrok z horyzontem. Odbiorca na niepewny, miękki grunt trafia także w piwnicy galerii Awangarda. Zanurzając się w mrokach pomieszczenia, skąd dobiega jedynie przeciągłe, wysokie brzmienie, łatwo można uwierzyć, że słyszy się przenikliwy wielorybi śpiew wprost z otchłani oceanu. Taki efekt dźwiękowy Bednarski uzyskuje, używając jednego ze swych Moby Dick’ów w charakterze instrumentu muzycznego. Swoistym dopełnieniem wystawy, które jednocześnie rzeźbi przestrzeń wystawienniczą, okazuje się instalacja Mi senti?, skonstruowana z elementów systemu wentylacyjnego. Łącząca dwa skrzydła budynku rzeźba za pomocą wbudowanych w szyb ekranów emitujących projekcję wschodu i zachodu słońca na początku i końcu pasażu, ujęta jest w klamrę kosmicznego cyklu dnia. Skomplikowana w swej strukturze instalacja na tle całości wystawy spełnia rolę metafory, ukazującej jednocześnie wielowątkowość i różnorodność formalną twórczości Bednarskiego, ale też niezwykłą spójność merytoryczną ekspozycji. Seria prac opartych na motywie Moby Dicka wydaje się idealnym tego potwierdzeniem. Wydobywające się z rzeźby słowa Czy mnie słyszysz?, wypowiadane w różnych językach, są niejako prośbą o dostrzeżenie tej oczywistej dla artysty integralności.
Plastyka kadrowania
W swoich artystycznych poszukiwaniach Bednarski niejednokrotnie odwołuje się do medium, jakim jest film. Szczególnie w Melancholii Larsa von Triera odnajduje on punkt wspólny z treściami, które pragnie przekazywać poprzez własną sztukę. Dlatego też artysta decyduje się użyć obrazu duńskiego reżysera do podjęcia w swoich pracach problematyki związanej z komunikacją. Przykładem takiej pracy jest nagranie, w którym młody człowiek, podglądany przez kamerę Bednarskiego na ulicach Barcelony, próbuje przekazać niewidzialnemu odbiorcy jakąś oczywistą dla niego treść. Zaangażowanie w relacjonowanie własnej, tylko jemu znanej prawdy podkreślają gwałtowne ruchy i dynamiczna gestykulacja mężczyzny. W tym zwracającym na siebie uwagę zachowaniu Bednarski odnajduje pewną analogię z jedną ze scen Melancholii. Jest to moment, gdy po zakończonym blamażem weselu głównej bohaterki nikt z gości nie ma ochoty uczestniczyć w loterii, polegającej na oszacowaniu ilości fasolek wrzuconych do butli. Wszyscy z poczuciem zażenowania opuszczają salę, pozostawiając pannę młodą bez rozwiązania tej absurdalnej zagadki. Jednak kobieta, którą melancholijny sposób odbierania rzeczywistości obdarza wiedzą niedostępną dla pozostałych, zna dokładną ilość fasolek. Zarówno bohaterka Melancholii, jak i mężczyzna widziany na ulicach Barcelony wydają się obezwładnieni obsesją desperackiego poszukiwania kontaktu, który przyniósłby im szansę wyjaśnienia swoich prawd, a jednocześnie są skazani na niezrozumienie. Z inspiracji dziełem Larsa von Triera powstała także wspomniana instalacja Magiczna grota, zawieszona pod sufitem ażurowa rzeźba szałasu. W filmie magiczna grota funkcjonuje jako symbol ostateczności, konieczności przemijania, ale też pogodzenia z losem, zaakceptowania nieuniknionego, spokojnego wyczekiwania. To właśnie w wątłym szałasie zbudowanym z kilku patyków bohaterowie chronią się przed nadciągającą tragedią. Jednak obronić ma ich nie marna konstrukcja, umiejscowiona w ten sposób, że wydaje się wręcz wyczekiwać momentu kosmicznej katastrofy, ale wizja pojednania w obliczu śmierci.
Wystawa Gravity zaaranżowana jest w formie przeglądu działalności artystycznej Bednarskiego, będącej wynikiem inspiracji różnymi dyscyplinami twórczości. Mnogość zaprezentowanych eksponatów potwierdza, jak intensywny bodziec do dalszych poszukiwań może stanowić tytułowa grawitacja, a więc siła przyciągania do siebie tego, co potrafi twórczo stymulować. Warta zaakcentowania pozostaje także kwestia różnorodności zgormadzonych w przestrzeni wystawienniczej prac. Ich pluralizm formalny staje się bowiem potwierdzeniem faktu, że artysta może eksploatować interesujący go motyw w rozmaity sposób. Wystarczy przyjrzeć się seriom prac podejmującym wątek powieści Moby Dick, by z łatwością dostrzec, jak duchowy stan artysty wpływa na finalny kształt obiektu. Wraz z odnajdywaniem nowych rozwiązań plastycznych oraz rozwojem twórczej osobowości, Bednarski sięga bowiem po coraz to nowe formy przedstawiania, bada motyw z rozmaitych perspektyw i poddaje przebudowie znaczenia, jakie on ze sobą niesie. Inspiracja za każdym razem okazuje się dla artysty tak potężną siłą przyciągania, że nie sposób jest jej się oprzeć.
- Wiedza o literaturze i edukacja. Księga referatów Zjazdu Polonistów, red. T. Michałowska, Z. Goliński, Z. Jarosiński, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 1995, s. 402.↵