Organizujemy amatorski klub filmowy
Wszystkie te technologiczne przeszkody, choć wyzwalały kreatywność, to jednocześnie mogły zniechęcać do tworzenia filmów. Polska Ludowa nie pozostawiała jednak entuzjastów wąskiej taśmy samych. Popularność Amatorskich Klubów Filmowych wynikała między innymi z tego, że posiadały niezbędny sprzęt filmowy, kupowany bądź wypożyczany klubom dzięki dotacjom rządowym, jak również prowadziły szkolenia z jego obsługi. Dlatego tym, co wyróżniało ruch polskich filmowców amatorów spośród analogicznych zjawisk po obu stronach żelaznej kurtyny, była zdecydowana dominacja niezawodowych filmowców zrzeszonych w klubach nad amatorami pracującymi indywidualnie.
AKF-y organizowano w dużych miastach, małych miasteczkach, a nawet wsiach, choć tym ostatnim było znacznie trudniej sprawnie funkcjonować niż klubom umiejscowionym w większych ośrodkach (jednym z wyjątków zdających się potwierdzać tę regułę, jak i świadczyć o ogromnej popularności ruchu filmowców amatorów, jest AKF „Klaps”, który działa nieprzerwanie od 1969 roku we wsi Chybie). Niektóre kluby powstawały oddolnie, z inicjatywy jednej bądź kilku osób zainteresowanych filmowaniem, które znajdowały lokal mogący służyć za siedzibę AKF-u oraz „patrona” chętnego do zakupu sprzętu i opłacania podstawowych wydatków klubu (tak powstały m.in. AKF-y „Śląsk” i „Klaps”). W zamian za to miał on prawo ingerować w scenariusze filmów bądź wymagać od klubowiczów filmowania konkretnych wydarzeń, na przykład uroczystości w zakładach pracy lub też świąt państwowych, na czele z pochodami pierwszomajowymi.
Większość klubów powstawała odgórnie – z inicjatywy władz zakładowych (takich jak Huta im. Lenina – patron AKF-u „Nowa Huta”) oraz innych państwowych instytucji. Prawie każde miasto, a nawet zakład pracy, fabryka, dom kultury, klub robotniczy, szkoła czy wyższa uczelnia chciały mieć swój klub filmowy, który promowałby ich działalność wśród lokalnej społeczności i regionalnych dygnitarzy.
Niektóre AKF-y były otwarte – zrzeszały entuzjastów i entuzjastki wąskiej taśmy niezależnie od ich wieku, wykształcenia i zawodu. Inne miały charakter zamknięty – skupiały pracowników konkretnego zakładu albo uczniów jednej szkoły. W praktyce takie podziały okazywały się jednak sztuczne. Przykładowo, wspomniany już Krzysztof Zanussi dołączył do robotniczego AKF-u „Nowa Huta” nie jako pracownik kombinatu, ale student Uniwersytetu Jagiellońskiego. Za wstąpieniem do konkretnego klubu, bardziej niż jego charakter, przemawiały bowiem wymagania stawiane przez patrona, dostępny w klubie sprzęt, a także to, czy wśród jego członków były osoby utalentowane i aktywnie realizujące filmy, od których nowi klubowicze mogli czerpać wiedzę.
Wzorcowy AKF miał od kilkunastu do kilkudziesięciu członków, organizował zebrania raz bądź dwa razy w tygodniu. Na spotkaniach klubowicze zdobywali wiedzę na temat obsługi sprzętu, stylu i języka kina albo pracowali nad własnymi etiudami – konsultowali z innymi swoje pomysły i powstały materiał, przygotowywali scenografię, kręcili poszczególne ujęcia. Na czele klubu stał instruktor, który prowadził wszystkie spotkania i uczył pozostałych filmowania. Funkcję tę zwykle pełnili filmowcy amatorzy, którzy posiadali już doświadczenie oraz kilka zrealizowanych – a najlepiej także nagrodzonych – etiud.
Utalentowany instruktor, zwłaszcza taki, który nadal tworzył filmy, był gwarancją sukcesu klubu. Dowodzi tego chociażby historia powstałego w 1959 roku AKF-u „Iks” z Mikołowa, który dwukrotnie przeżywał swoje okresy świetności. Najpierw w połowie lat 60., gdy jego instruktorem został Stanisław Fischer, aktywny działacz ogólnopolskiego ruchu AKF-ów. Następnie dekadę później, gdy tę funkcję objął Leon Wojtala, jeden z największych talentów kina amatorskiego – jego film Markowa i jej świat (1973) został włączony do programu XVII Ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie (obecnie Krakowskiego Festiwalu Filmowego).
Profesjonalny system nieprofesjonalnej kinematografii
W praktyce jednak nie wszystkie kluby miały instruktorów, albo też nie wszyscy instruktorzy byli wystarczająco wykwalifikowani, by pełnić tę funkcję. Ambitnym klubowiczom pozostawała więc literatura. Artykuły na temat nowości technicznych i użytkowania sprzętu, teksty opisujące zasady, których należy przestrzegać podczas pracy nad filmem, oraz relacje z przeglądów i konkursów dedykowanych kinu wąskotaśmowemu pojawiały się na łamach kilku specjalistycznych czasopism, m.in.: „Kinotechnika”, „Fotografii”, „Ekranu” czy też „Filmowego Serwisu Prasowego”. Na przełomie lat 60. i 70. zaczęto także wydawać liczne publikacje książkowe, których tytuły nie pozostawiały wątpliwości co do treści, przykładowo: Kręcimy film amatorski Wiesława Stradomskiego, Wybrane zagadnienia techniczne filmu amatorskiego Ryszarda Kreysera lub Organizujemy amatorski klub filmowy Wiktora Ostrowskiego.
Publikacje te zawierały nie tylko praktyczne porady. Krytykowały Zachód, z pogardą opisując tamtejszych filmowców amatorów jako „panów w średnim wieku, uprawiających filmowanie przeważnie dla celów rodzinno-pamiątkowych”, którym przeciwstawiano członków AKF-ów, wyróżniających się „szczerą miłością do sztuki filmowej, głęboką ciekawością dla jej tajemnic, silnym pragnieniem przemawiania do innych językiem obrazów” (W. Stradomski, Film za parę groszy, „Kinotechnik” 1959, nr 133, s. 2846).
Co jednak może bardziej zaskakiwać, promowały także konkretną wizję kina amatorskiego. Tworzone w AKF-ach etiudy miały być narracyjne, poprawne technicznie, kilkuminutowe, podejmujące określone tematy, a do tego zgodne z państwową propagandą. W związku z tym krytykowano niektóre rodzaje filmów, na przykład home movies, czyli materiały tworzone głównie w celach pamiątkowych, uwieczniające rodzinne uroczystości, spotkania w gronie przyjaciół, wspólne wakacje. Lansowano za to inne gatunki, w tym filmy naukowe, techniczne czy edukacyjne, dostrzegając w nich gatunki pożyteczne zarówno dla Polski Ludowej, jak i szerzej – rozwoju cywilizacji. Powstawały nawet dedykowane specjalnie im konkursy, na których oceniano nie tyle wartość merytoryczną, ile estetyczną. Wśród nagrodzonych filmów znalazły się na przykład takie etiudy jak Usuwanie zaćmy ocznej lub Leczenie rehabilitacyjne przy zaniku kończyn górnych.
Zresztą udział w konkursach i przeglądach był jedną z najważniejszych aktywności filmowców amatorów, często też główną motywacją do tworzenia przez nich filmów. Imprez tego rodzaju było więc wiele, a ich różnorodność stanowi dowód na to, iż oprócz promowania najlepszych etiud spełniały one również inne cele. Poza najważniejszymi, odbywającymi się regularnie konkursami, takimi jak – istniejący zresztą do dziś – Ogólnopolski Konkurs Filmów Amatorskich czy Ogólnopolski Festiwal Filmów Amatorskich 8 mm w Polanicy, cyklicznie organizowano także przeglądy specjalistyczne, na przykład Konkurs Filmów Amatorskich o Przyjaźni ze Związkiem Radzieckim i Krajami Socjalistycznymi, Konkurs Filmów Amatorskich „Wojsko – Tradycje – Kraj” lub Konkurs Zarządu Głównego Ligi Kobiet.
System, który został nabudowany na ruchu AKF-ów, nie tylko go wspierał i umacniał, ale też kształtował, kontrolował i ograniczał. Poza literaturą służyła temu instytucja Federacji Amatorskich Klubów Filmowych, której podlegały wszystkie AKF-y. Dzięki subsydiom z Ministerstwa Kultury i Sztuki Federacja wspierała kluby, które nie były wystarczająco dofinansowane przez patronów. Przydzielała i opłacała instruktorów, wypożyczała sprzęt oraz dzieliła taśmę filmową. To ona wydawała dedykowane amatorom publikacje, promowała najlepsze z ich filmów za granicą, jak również organizowała wspomniane konkursy i przeglądy.
Amatorzy i zawodowcy
Choć filmowcy amatorzy nie byli w swej pracy zupełnie wolni, to jednak wielu z nich posiadało znacznie większą swobodę niż twórcy zawodowi. Niektóre z etiud powstałych w AKF-ach, na przykład filmy klubu „Klaps”, na tle twórczości profesjonalistów z tego okresu wyróżniała swoboda obyczajowa oraz odwaga w podejmowaniu tematów ignorowanych przez władzę (m.in. problemów z narkotykami czy przemocy seksualnej wobec kobiet). Inni filmowcy amatorzy, jak członkowie warszawskiego AKF-u „Sawa”, w swoich filmach w mniej lub bardziej jawny sposób podejmowali się krytyki ustroju oraz bezlitośnie portretowali otaczającą ich rzeczywistość.
Wolność twórcza, umożliwiająca poruszanie tego rodzaju tematów, była wynikiem dystansowania się amatorów od profesjonalnej kinematografii. Wielu z nich podkreślało, że ich ruch opiera się na zupełnie innych zasadach, stawia sobie inne cele, a także boryka z innymi problemami (na przykład permanentnym niedoborem sprzętu). Takie podejście promowała również Federacja AKF-ów, kierowana niemalże wyłącznie przez filmowców amatorów. Mimo to część z nich traktowała udział w AKF-ie jako pierwszy etap na drodze do kariery w zawodowej kinematografii. Oprócz Krzysztofa Zanussiego od filmu amatorskiego zaczynali też Daniel Szczechura i Walerian Borowczyk (obaj należeli do AKF-u „Warszawa”) oraz Maciej Drygas i Józef Robakowski (z toruńskiego klubu „Pętla”).
Entuzjaści wąskiej taśmy często zresztą podziwiali zawodowców, a kontakty z nimi stanowiły dla nich powód do dumy. AKF „Klaps” zyskał opinię jednego z najważniejszych klubów w Polsce między innymi dzięki znajomości Krzysztofa Kieślowskiego z Franciszkiem Dzidą i współpracy tego ostatniego przy powstawaniu Amatora. Z kolei członkowie AKF-u „Nowa Huta”, wspominając najważniejsze momenty z historii swojego klubu, wymieniali plany Andrzeja Wajdy, by Człowieka z marmuru (1976) kręcić w ich dzielnicy.
Wielu wybitnych filmowców amatorów kontynuowało swoje kariery także w Telewizji Polskiej, która chętnie zatrudniała członków AKF-ów, zwłaszcza na przełomie lat 50. i 60., gdy powstawały jej oddziały regionalne. Dzięki temu zdarzało się, że w telewizji prezentowano fragmenty amatorskich filmów. Niemniej przejścia najaktywniejszych klubowiczów do telewizji skutkowały często również kryzysami ich rodzimych AKF-ów, jak w przypadku klubów „Śląsk” i „Nowa Huta”.
Kto ma w rodzinie filmowca amatora?
Ruch Amatorskich Klubów Filmowych pełnił w PRL-u różne funkcje. Na spotkaniach w AKF-ach, tworzeniu i dyskusjach nad filmami, wspólnych wyjazdach na festiwale upłynęła młodość kilku pokoleń Polek i Polaków. Jak podkreślał Jan Maćkow z AKF-u „Śląsk”, dla jego pokolenia, które dorastało w czasie wojny, udział w ruchu amatorskim nie wynikał wyłącznie z filmowej pasji, ale też z potrzeby oderwania się od wojennych wspomnień oraz chęci nadrobienia czasu, w którym zabrakło miejsca na zabawę. Kolejne pokolenie, które dorastało już w PRL-u, szukało w AKF-ach, oprócz kina, także chwilowej ucieczki od szarej rzeczywistości Polski Ludowej. Według Leszka Boguszewskiego z AKF-u „Sawa” film amatorski był dla ludzi zza żelaznej kurtyny po prostu ich okruchem wolności.
Dziś filmy te – niezależnie od poziomu technicznego i wartości estetycznych – stanowią ważne dokumenty minionej epoki, ukazując ją z perspektywy, do której nigdy nie miało dostępu kino zawodowe. Choć większość amatorskich etiud z okresu PRL-u znajduje się w szafach dawnych członków AKF-ów bądź w piwnicach ich byłych klubów, to powoli wzrasta zainteresowanie tego rodzaju materiałami. Bardzo istotną rolę w przypomnieniu fenomenu AKF-ów odegrał projekt Entuzjaści Marysi Lewandowskiej i Neila Cummingsa, prezentowany w 2004 roku w CSW Zamku Ujazdowskim, a później w wielu muzeach i galerach na całym świecie. W ostatnich latach Narodowy Instytut Audiowizualny, oprócz gromadzenia home movies na nośnikach VHS, zaczął również zbierać i digitalizować filmy na wąskich taśmach. Ważną rolę w przywracaniu pamięci o tej tradycji odgrywają także różnorodne inicjatywy lokalne, takie jak odbywający się w Warszawie i Katowicach Home Movie Day.
Oprócz przypominania o dawnym fenomenie są one okazją do zaprezentowania – często po raz pierwszy – wąskotaśmowych etiud na ekranach kin. Takie pokazy to nierzadko wyjątkowe okazje, by entuzjaści wąskich taśm mogli podzielić się wieloletnią pasją na przykład ze swoimi wnukami, często jej nieznającymi. Może więc przy okazji kolejnego rodzinnego spotkania warto zapytać swoich bliskich, czy w czasie PRL-u nie mieli przypadkiem do czynienia z kinem amatorskim…