O Tadeuszu Ciałowiczu mówiło się: dizajner. Sam uważał siebie za plakacistę. Z wykształcenia był architektem wnętrz. Podczas spotkania z Kaliną Zatorską i Marianem Misiakiem z wrocławskiej Fundacji 102 mówił o sobie: artysta plastyk[1]. Projektował wystawy, meble, znaki graficzne. Niektóre z wrocławskich instytucji do dziś używają jego znaków. Jedną z nich jest Muzeum Architektury, które gościło wystawę Ciałowicz. Projektant z Wrocławia, będącą efektem współpracy dwóch instytucji: Muzeum Architektury i Fundacji 102. Znaczenie twórczości Ciałowicza dla Wrocławia jest ogromne, dlatego też przedmiotem ekspozycji jest stosunek artysty do tego właśnie miasta. Twórczość Ciałowicza w doskonały sposób ukazuje, jak wyglądały powojenne wrocławskie wnętrza, co robiła wrocławska elita i dlaczego wrocławska Szkoła Plakatu stała się słynna na cały świat. Warto nawet użyć stwierdzenia, że jest on „kawałkiem dwudziestowiecznej, wrocławskiej architektury”.
Tadeusz Ciałowicz urodził się w 1927 roku w Zielonce koło Warszawy. Gdy wybuchła wojna, był dwunastolatkiem; trzy lata później trafił z rodzicami do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Po wojnie żył w Puławach razem ze swoją babcią, gdzie rysował ludziom portrety, robił fotografie – wszystko po to, aby utrzymać siebie i ją. W Lublinie ukończył Wolną Szkołę Rysunku i Malarstwa, następnie wyjechał do Wrocławia, gdzie zaangażował się w odbudowę zniszczonego miasta[2]. Tradycje artystyczne, a przede wszystkim wystawowe Wrocławia z pewnością wpłynęły na rozwój twórczości Ciałowicza. To właśnie tam kształcił się, zarabiał, żył. To tam zetknął się z artystyczną elitą, na czele z prof. Jerzym Hryniewieckim, Xawerym Dunikowskim, Henrykiem Tomaszewskim, Erykiem Lipińskim, Henrykiem Stażewskim czy Władysławem Strzemińskim.
Można w nieskończoność wymieniać nazwiska artystów i architektów zaangażowanych w „formowanie” powojennego Wrocławia. Znamiennym punktem w rozwoju wrocławskiego wystawiennictwa stała się Wystawa Ziem Odzyskanych, którą w 1948 roku żyło całe miasto. Wzbudziła ona międzynarodowe zainteresowanie – była jedną z największych i najważniejszych ekspozycji zorganizowanych w Hali Stulecia. Przyjechał na nią nawet sam Pablo Picasso, który po jej obejrzeniu stwierdził: „Mam wiele podziwu dla waszych inżynierów i artystów, którzy stworzyli to wielkie dzieło”[3]. Znamienny był już podział na strefy wystawiennicze, który pokazywał rozmach, z jakim została pomyślana wystawa. W najbardziej eksponowanym sektorze A – w samej Hali Ludowej, a także w Pawilonie Czterech Kopuł i wokół niego – prezentowano materiały historyczne (zniszczenia, ludność, dochód społeczny, jedność Śląska, węgiel, Odrę i komunikację, eksport, wyżywienie i rolnictwo). W sektorze B (wzdłuż Odry, od południowej strony ulicy Wróblewskiego, na terenach zoo) pokazywano gospodarczy dorobek ziem przyłączonych do Polski. Częścią wystawy było także samo miasto – zwłaszcza restaurowane obiekty zabytkowe, takie jak katedra czy Rynek[4]. Do prac przygotowawczych zatrudniono tysiące osób, między innymi Tadeusza Ciałowicza, który tak opisywał swoją rolę w kształtowaniu wystawy: „Na dużych planszach rysowaliśmy wykresy, obrazujące rozwój Wrocławia. Plac Młodzieżowy powstał po wyburzeniu okolicznych ruin, a w mało zniszczonym budynku przy Świdnickiej uruchomiono kawiarnię”. Dla 21-letniego chłopaka z Lublina udział w pracach nad Wystawą Ziem Odzyskanych musiał być wyzwaniem i mocnym doświadczeniem, a jednocześnie szybkim zderzeniem z rzeczywistością – rok po wystawie zmieniła się doktryna, nurt socrealizmu stał się obowiązujący, a Wystawa Ziem Odzyskanych szybko zaczęła stanowić niewygodny temat.
Ciałowicz miał jednak szczęście. Trafił na dopiero kształtujący się Wydział Architektury Wnętrz na PWSSP, pod skrzydła jednego z najważniejszych przedstawicieli przedwojennego Stowarzyszenia Artystów ŁAD – Władysława Wincze[5]. Można powiedzieć, że pod jego kierunkiem pogłębił swój talent, co dało się zauważyć w pierwszym zleceniu meblarskim, które Ciałowicz przygotował dla Klubu Międzynarodowej Prasy i Książki – wówczas jednego z najbardziej kultowych miejsc we Wrocławiu. Stworzył zestaw foteli i stolików, które łączyło jedno – wygoda. Meble te z pewnością zatrzymywały wrocławian w czytelni na długie godziny. Kolejną prężną instytucją, którą w zakresie dizajnu zajął się Ciałowicz, było Towarzystwo Miłośników Wrocławia, mające za zadanie napędzać kulturalne życie miasta. Ciałowicz zaprojektował dla Towarzystwa znak graficzny w formie metaloplastycznej zawieszki, która aż do 2012 roku wisiała w holu Dworca PKP. Oprócz tego wspólnie z Ryszardem Gachowskim projektował „Kalendarze Wrocławskie”. Niebywała wyrazistość sztuki Ciałowicza znalazła odzwierciedlenie w plakatach, które projektował wspólnie z Ryszardem i Marią Gachowskimi. Rzucały się one w oczy niemal wszędzie. Ubarwiały ulice, agitowały, informowały, reklamowały. Walor komercyjny prac Ciałowicza stawiał je niejednokrotnie na granicy dizajnu i reklamy. Pierwsze Dni Wrocławia zapowiedział plakat Ciałowicza z herbem miasta i napisem „Dni Wrocławia” stylizowanym na żelazną kratę. Autor plakatu wspominał: „To był pierwszy taki sukces, rozpierała mnie duma”. W tamtych czasach Wrocław docenił Ciałowicza szybko; twórca promował miasto na zewnątrz, pokazując swoje prace na Biennale Plakatu m.in. w Warszawie i Katowicach.
Śledząc wypowiedzi Ciałowicza, można wywnioskować, że pomimo ogromnego wpływu jego prac na wrocławian do końca pozostał skromny. Sam określił siebie jako „nie superawangardowego”. W taki sposób opisywał swoją pracę: „Za pozorną prostotą rozwiązań kryje się jednak trochę pracy, a niekiedy nawet myśli. Może nie superawangardowej – proszę wybaczyć. Rezultat ostateczny nie wskazuje na to, że plakat rodzi się u mnie z chaosu ogromnej ilości pomysłów. Innej metody do dziś nie odkryłem, czego się wstydzę”[6].
Jako doskonałe medium artystyczne w nowoczesnym Wrocławiu sprawdziły się neony, które pod koniec lat 60. i na początku lat 70. zaczęły pojawiać się na wielu wrocławskich budynkach. To właśnie Ciałowiczowi został powierzony projekt wielkiego neonu „Zwiedzajcie Piastowski Wrocław”. Co prawda miało to być hasło propagandowe, stanowiące odzwierciedlenie nowomowy władzy, ale projekt Ciałowicza pod względem dizajnu stał na wysokim poziomie. Napis pokrył połowę dużej, bocznej ściany kamienicy przy ulicy Świdnickiej, na skrzyżowaniu z Bogusławskiego. W tym samym miejscu Ciałowicz wykonał projekt neonu do restauracji Pod 7-ką. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych znaków zaprojektowanych przez niego był ten promujący wrocławską Intermodę. Elegancki pingwin w formie neonu świecił z dachu bloku przy ulicy Widok i reklamował jedne z najbardziej popularnych wówczas zakładów odzieżowych. Logotypy projektu Ciałowicza znalazły się także na Zakładach Przemysłu Porcelany Elektrotechnicznej Ciechów (1965), Zakładach Przemysłu Lniarskiego Len w Kamiennej Górze (1966) czy Fabryce Tkanin Jedwab w Nowej Rudzie (1970). Jeśli chodzi o wnętrza, Ciałowicz zaprojektował zakład fotograficzny Fotografika, Pałac Ślubów i wnętrza statku Dolny Śląsk. Ten ostatni kipiał luksusem; znalazły się tam ekskluzywne lustra, kompozycje ceramiczne, metaloplastyka i drzeworyty. Oprócz Ciałowicza w skład zespołu projektowego wchodzili Zbigniew Horbowy, Mieczysław Zdanowicz, Zbigniew Kawecki czy Michał Jędrzejewski. W latach 1987–1988 Ciałowicz stworzył serię mebli wraz z wystrojem wnętrza sklepu dla Cepelii przy ulicy Nankiera.
Oglądając wystawę we wrocławskim Muzeum Architektury, wśród starych zdjęć, projektów i reklam zachęcających do zakupów w WSS Społem można było poczuć ducha powojennego Wrocławia. To pierwsza tak obszerna prezentacja dorobku Tadeusza Ciałowicza, sięgająca początku jego kariery i obejmująca ją aż do dziś. Kuratorzy nie trzymali się kurczowo i chronologicznie biografii artysty, ale w doskonały sposób ukazali szerokie spektrum jego działalności. Wystawa w pewien sposób opisała historię miasta powstałego z ruin. Można było zobaczyć na niej znaki graficzne, neony, dekoracje okolicznościowe, przeczytać cytaty Ciałowicza. Kalina Zatorska i Marian Misiak – kuratorzy wystawy i założyciele wrocławskiej Fundacji 102 – podczas wernisażu nazwali Ciałowicza mistrzem i z pewnością mieli rację. Szkoda tylko, że spacerując po Wrocławiu, nie natkniemy się na zbyt wiele jego projektów. Do dziś zostały jedynie logo Muzeum Architektury, znak Towarzystwa Przyjaciół Wrocławia, Huty Metali Niezależnych Hutmen i logo Banku Zachodniego. Tylko tyle i aż tyle.
- K. Zatorska, M. Misiak, Zwiedzajcie Piastowski Wrocław. Tadeusz Ciałowicz – projektant totalny, Wrocław 2016, s. 11.↵
- Tamże, s. 12.↵
- polskatimes.pl [online], 17 lipca 2008 [dostęp: 18 sierpnia 2016]. Dostępny w Internecie: http://www.polskatimes.pl/artykul/22778,poltora-miliona-ludzi-odwiedzilo-wroclaw-w-sto-dni,2,id,t,sa.html↵
- Dziennikzachodni.pl [online], 17 lipca 2008 [dostęp: 18 sierpnia 2016] Dostępny w internecie: http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/22778,poltora-miliona-ludzi-odwiedzilo-wroclaw-w-sto-dni,2,id,t,sa.html↵
- K. Zatorska, M. Misiak, Zwiedzajcie…, s. 14.↵
- Tamże, s. 38.↵