Pop to gatunek, który od lat zajmuje niezwykle istotne miejsce w historii muzyki. Siła rozrywki dla masowej publiczności jest obecnie widoczna w wynikach sprzedaży, wyświetleniach na YouTube czy odtworzeniach na platformach takich jak Spotify. Komercyjność topowych artystów spotyka się jednak z ostrą krytyką ze strony odbiorców zniesmaczonych banalnością najpopularniejszych wydawnictw. Proste zwrotki i melodyjne refreny są często czynnikami obniżającymi wartość artystyczną albumów, które nad niekonwencjonalność stawiają bezpieczną przewidywalność, gwarantującą miejsce w radiowej playliście. Należy jednak pamiętać, że popowa estetyka nie musi być kiczem schlebiającym mało wymagającym gustom. XXI wiek przyniósł nam bowiem artystów eksperymentujących z formułą chwytliwych melodii w bardzo intrygujący sposób. Ich oryginalne podejście do pisania piosenek udowadnia, że muzyka popularna ma do zaoferowania znacznie więcej niż się niektórym wydaje.
Ariel Pink to niezwykle barwna postać, wyglądająca niczym klon Kurta Cobaina po wizycie w klubie disco. Jego dyskografia nawiązuje do dokonań artystów sprzed kilku dekad. Beach Boys mieszają się tu z chłodną nową falą, a pląsy panów z Bee Gees łączą z celowo przerysowanymi balladami. Ten dźwiękowy eklektyzm dopełniają absurdalne teksty, które opisują otaczający świat w groteskowy sposób. Pink jest świadomy prostoty popowej filozofii, ale zamiast krytykować celebruje jej przaśność. Artysta obnaża ludzką potrzebę konsumowania przystępnej rozrywki. Autor takich płyt jak Before Today czy Pom Pom każe odbiorcy przyznać się do naturalnych odruchów. W tekstach swoich utworów przedstawia zapisane w naszym DNA uwielbienie tzw. „sztuki niższej”. Według Ariela Pinka adoracja prostych melodii powinna być powodem do dumy, ponieważ reguły muzycznego postmodernizmu zakładają, że każdy element kultury może być traktowany jako wartościowe źródło inspiracji. Odważna postawa muzyka z Los Angeles przyniosła niespodziewane rezultaty. Jego muzyczne dokonania zaintrygowały Madonnę, zaś jeden z kawałków znajdujących się na ostatnim albumie doczekał się covera wykonanego przez popularną raperkę Aezelię Banks. Jak widać, dekonstruowany przez Pinka świat mainstreamowego popu zaakceptował unikalne pomysły twórcy. Jego sukces pokazuje, że serca wielbicieli masowej rozrywki można zawojować również w kreatywny sposób.
Kolejnym muzykiem łamiącym popowe reguły jest Dean Blunt. Twórczość tego enigmatycznego artysty oparta jest na wręcz radykalnej prostocie. Większość pozycji w jego dyskografii to chaotyczne kolaże krótkich impresji dźwiękowych, mających więcej wspólnego z niedokończonymi szkicami niż z pełnoprawnymi utworami. Kompozycje znajdujące się na świetnie przyjętym albumie Black Metal rzadko przekraczają dwie minuty. Te utwory reprezentują współczesną kulturę masową opartą na migawkowym stylu MTV. Blunt wyraźnie odnosi się do nadmiaru informacji ery internetu i całkowitego zaniku umiejętności kontemplacji. Podobnie jak w przypadku reklam telewizyjnych czy nagrań zamieszczanych w sieci, dokonania tego artysty związane są z rwaną narracją i repetytywnymi sloganami. Dean Blunt dogłębnie analizuje kondycję popkultury ostatniej dekady, posługując się bardzo surowymi środkami wyrazu. Nieprzystępność tych dźwięków wymaga od słuchacza sporej dawki cierpliwości i tolerancji na artystyczne prowokacje, brytyjski twórca nie stara się bowiem przypodobać odbiorcom. Zamiast schlebiać gustom słuchaczy woli testować ich wytrzymałość.
Wspomniani Ariel Pink i Dean Blunt nie są jednak najbardziej awangardowymi przedstawicielami współczesnego popu. Na to miano znacznie bardzie zasługuje nowojorski producent James Ferraro. Jego wydany w 2011 album Far Side Virtual miał ogromny wpływ na rozwój muzyki elektronicznej. Utwory dotyczące konsumpcjonizmu i materializmu XXI wieku idealnie ukazują obsesje władające naszym codziennym życiem. Ferraro przedstawia utopijną egzystencję w czasach uzależnienia od technologii. Brzmienie tego albumu jest tak pozbawione emocji i apatyczne jak rzeczywistość, którą opisuje autor. Na Far Side Virtual pojawia się mnogość sampli przywołujących na myśl znane produkty popkultury (np. dźwięki Windowsa XP). Ogromną liczbę cytatów muzycznych można traktować jako krytykę braku oryginalności przemysłu rozrywkowego dzisiejszych czasów. Wydając album z iPadem na okładce, Ferraro dobitnie scharakteryzował sztuczność naszej rzeczywistości. Co więcej, nowojorski artysta równie krytycznie odnosi się do gatunku, którym się bawi. NYC, Hell 3: AM i Skid Row to bezkompromisowe parodie współczesnego popu, zestawiające przesłodzone melodie z tekstami skąpanymi w seksie i przemocy. Ta szokująca kombinacja uwypukla niemoralność i bezduszność hitów okupujących listy przebojów. Ferraro rozdmuchuje dobrze sprzedające się hasło „sex & violence” do takich rozmiarów, że słuchacz zaczyna czuć się wyjątkowo niekomfortowo.
Muzyczne eksperymenty nie są obce również gwiazdom R&B. The Weeknd, który obecnie jest topową maszynką do robienia hitów, zaczynał jako artysta nie stroniący od kreatywnego ryzyka. Charakterystyczne dla jego trzech pierwszych albumów (wydanych później jako zbiór zwany „trylogią”) były prowokacyjne, niepokojące teksty śpiewane na tle mrocznych kompozycji, mających więcej wspólnego z oniryczną elektroniką niż przebojowym popem. Wisienką na torcie była uliczna poezja zawarta w tych utworach, zainspirowana narkotycznymi majakami odurzonych imprezowiczów. Na początku swojej drogi artystycznej Abel Tesfaye tworzył hymny na cześć dręczonych kacem moralnym. Starorzymska rozpusta wyróżniała House of Baloons czy Friday na tle rzeszy banalnych dokonań związanych z tym gatunkiem. The Weeknd miał bowiem odwagę nie tylko opowiadać o szczegółach hucznej imprezy, ale też ukazywać destrukcyjną stronę hedonistycznego stylu życia. Obecnie jego twórczość jest znacznie bardziej przystępna dla masowego odbiorcy, ale wpływ dorobku z przeszłości jest w niej widoczny do dziś. Można tu zaobserwować casus Ariela Pinka, który również został doceniony przez szersze grono odbiorców. Różnica jest jednak taka, że Tesfaye postanowił przypodobać się radiowemu audytorium, natomiast autor Before Today pozostał wierny swej pieczołowicie wypracowanej stylistyce.
Innym popularnym eksperymentatorem jest James Blake. Ma on obecnie na koncie trzy płyty, z których każda charakteryzuje się unikalnym brzmieniem. Dźwięki pojawiające się na tych albumach są bardzo nowatorską wariacją na temat popu XXI wieku. Brytyjski artysta rezygnuje bowiem z gorącej sensualności i taneczności związanych z gatunkiem. Zamiast tego proponuje odbiorcy niezwykle chłodną i ascetyczną estetykę. Jego kompozycje są równie minimalistyczne jak dokonania Philipa Glassa, a beznamiętny wokal można porównać do mechanicznych głosów członków zespołu Kraftwerk. Piosenki Blake’a są co prawda mocno zakorzenione w elektronice, ale bardziej od ambientowej niż tanecznej strony. Jego podejście do muzyki popularnej polega na porzuceniu wszelkich efekciarskich ozdobników i skupieniu się na samej esencji. Dlatego właśnie, słuchając jego debiutu lub ostatniego dzieła pt. The Colour in Anything, czujemy się, jakbyśmy wysłuchiwali intymnej spowiedzi przyjaciela. Z takim popem mogą utożsamiać się wrażliwi introwertycy, którym obce są noce spędzane w klubach.
Następną ważną osobowością dla muzycznego świata kultury masowej jest FKA twigs. Jej kreatywność objawia się nie tylko na płytach, ale też w teledyskach oraz podczas tras koncertowych. Ta wokalistka posiada bowiem niezwykły zmysł audiowizualny, który przypomina surrealistyczną wrażliwość rodem z filmów Davida Lyncha. Jej osobliwe wideoklipy zapadają więc w pamięć równie mocno jak same piosenki, występy na żywo są zaś efektownymi widowiskami opartymi na kolażu dziwacznego performance’u, tańca i wizualizacji multimedialnych. Sama muzyka to przedziwny mariaż wielu stylistyk, będący kwintesencją futurystycznych fascynacji artystki. Dźwięki wyprodukowane m.in. przez cenionego producenta kryjącego się pod pseudonimem Arca brzmią równie świeżo i progresywnie jak najsłynniejsze dokonania Björk. FKA twigs, podobnie jak słynna obywatelka Islandii, roztacza wokół siebie atmosferę obcości i inności. Jej twórczość efektywnie przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości z innej planety.
Warto również wspomnieć o Franku Oceanie, którego kariera zdaje się przeżywać nieustanną ewolucję. Odkąd amerykański muzyk wydał swój pierwszy mixtape Nostalgia, ULTRA, jego drogę artystyczną cechuje godny podziwu postęp. Twórczość byłego członka Odd Future to prawdopodobnie najbardziej dojrzały pop XXI wieku. Instrumentalne bogactwo utworów zawartych na Channel Orange czy Blonde wprawiło w zachwyt krytyków, porównujących te wielopłaszczyznowe suity do dokonań Prince’a. Kompozycjom takim jak Pyramids bliżej bowiem do zawiłości progresywnego rocka niż dokonań gwiazd z list przebojów. Te nietuzinkowe antologie dźwięków są w dodatku połączone z metaforycznymi tekstami, zawierającymi interesujące przemyślenia na temat otaczającego świata. Ocean, podobnie jak jego idol Stanley Kubrick, prezentuje odbiorcom unikalną wizję, której nie da się zduplikować.
Mimo że muzyka z list przebojów często nie posiada wysokiej wartości artystycznej, kreatywni twórcy są w stanie wycisnąć nową jakość z jej schematycznych zasad. Banalność popu powinna być tematem dyskusji, natomiast nie można zapominać o artystach, którzy ładne melodie podpierają oryginalną treścią. Ten gatunek to złożona kategoria muzyczna obejmująca zarówno dokonania zespołu The Beatles, jak i utwory Miley Cyrus. Ważne, żeby nie ignorować tego nurtu z powodu miałkości jego najbardziej promowanych przedstawicieli.