Miesiąc Fotografii jest najstarszym w naszej części Europy festiwalem, który od kilku lat ma jednak nowych konkurentów (Berlin, Wiedeń). Posiada już swoją tradycję, miejscowych i zagranicznych współpracowników: z Czech, Włoch, Rosji, USA czy Polski. Stara się pokazywać ekspozycje grupujące się w ważne problemy: dotyczące fotografii w Europie Środkowej, w tym ważne zagadnienia o naturze teoretycznej czy istotne postaci fotografii światowej. Spójna idea, czy raczej zazębiające się struktury, tworzą siatkę naczyń połączonych i wzajemnych relacji. Jak w tym roku było w Bratysławie?
Z historii fotografii (From the History of Photography)
Pokazano m.in. prace z międzynarodowego atelier Gusztáva Matza (1860–1903), który pod koniec XIX wieku prowadził wiodący w regionie zakład w Spiskiej Nowej Wsi, z 30 zatrudnionymi pracownikami, a także filie w Popradzie i w Rawiczu w Wielkopolsce[1]. Reprezentował on wyskoki poziom wykonywania portretów znajdujący się między tradycją rzemieślniczą a rodzącą się świadomością artystyczną.
Rozczarowaniem okazała się dla mnie duża wystawa Ivana Matejki (ur. 1942), którego ojciec Peter był znanym malarzem. Ekspozycja bardzo dobrze prezentowała się w poszczególnych, wybranych fotografiach, ale traciła jako całość. Jest to problem najnowszej fotografii, która interesująco, ale i wybiórczo może pokazać prawie każdego artystę za pomocą kilku prac na określonej przestrzeni czasowej. Natomiast na wystawie, która ukazuje całość procesu twórczego okazuje się, że idea oraz wizualna materializacja jest często nieskończona i artysta przechodzi do kolejnej maniery. Tak było w przypadku Matejki, który w 1979 roku wyemigrował z Czechosłowacji do Niemiec.
Szkoda, że nie miałem szansy zobaczyć ekspozycji Miloša Alexandera Bazovský’ego (zm. 1968), znanego malarza, który nigdy za swego życia nie miał wystawy fotografii. Fotografował, jak wielu malarzy z epoki do II wojny światowej, w formie szkicowania do obrazów. Stworzył różnorodne formalnie prace, głównie realistyczne i piktorialne, ale także o charakterze surrealistycznym, np. z mężczyzną leżącym na torach, co przypomina analogiczne eksperymenty z lat 30. Aleksandra Krzywobłockiego i późniejsze z końca lat 50., Zdzisława Beksińskiego.
Bardzo ciekawa była wystawa Mistyka montażu (The mystique of montage), której kuratorem był finlandzki badacz Harri Kalha. Oglądaliśmy zabawne, przesiąknięte kulturą popularną pocztówki z czasów Belle Epoque, w zaskakujący sposób zapowiadające wyobraźnię surrealistów, w tym Salvadora Dalego, o czym kompetentnie pisał Kalha w katalogu wystawy. Pokazano pocztówki opierające się na montażu, kolażu, retuszu i ręcznym kolorowaniu, w których nieokiełznana wręcz wyobraźnia odwoływała się m.in. do świata mitologicznego.
O różnorodności kulturowej (About Cultural Diversity)
Z pochodzenia Austriaczka, z wyboru Amerykanka, Lisl Steiner (ur. 1927 w Wiedniu), która w dobrej życiowej formie była na otwarciu swej wystawy Portrety z raju (Portraits from Paradise) jako fotograf prasowy pracowała dla wielu znanych tytułów, np. „New York Time”. Nie jest łatwo powiedzieć czy jej zdjęcia np. B.B. Kinga, Franza Beckenbauera wyróżniają się z ogromnej produkcji nowoczesnego fotoreportażu lat 60. i 70. – tak naprawdę nie było wystaw, które analizowałby ten zakres fotografii.
Kolejna z ekspozycji tym razem Bruce’a Gildena, od 1998 roku członka Magnum Photos i jednego z najważniejszych twórców street-artu, Piękna katastrofa, dotyczyła powierzchownego spojrzenia na ludzi. Swój charakterystyczny styl, wyrastający z modernistycznych przemian miasta i nagromadzenia osób w jednym miejscu, stworzył w 1981 roku, kiedy używając flesza zaczął fotografować na ulicy Nowego Jorku tworząc atlas ludzkich ciał, często odrealnionych i groteskowych. Umiejętnie balansował w estetyce swoich prac tak, aby unikać karykatury, o którą bardzo łatwo [2], ale jego postawa etyczna może budzić często wątpliwości. Później, na wystawie Face (2015), stał się nawet okrutny wobec portretowanych, już chyba bez zaskoczenia, w swoich kolorowych ciasnych kadrach. Tych prac nie było jednak w Bratysławie.
Interesujące okazało się dogłębne spojrzenie na przemiany polityczne Johna Demosa wyrażone na wystawie Albania. Na granicy zmiany 1990–1991. Niewiele wiemy o upadku komunizmu w tym kraju i walce, jaka się tam rozegrała. Pozostaną w pamięci pociągi z uchodźcami mającymi odjechać do Włoch, a potem Niemiec, ku wolności, wielotysięczne demonstracje oraz pogrzeb, w tym zaskakująca alabastrowa twarz nieżyjącego Arbena Broziho.
Jedną z najważniejszych wystaw, jakie obejrzałem w 2017 w Bratysławie, była ekspozycja Vladimir Birgus. So much, so little. W formie wydruków oraz projekcji pokazano prace z początku ta 80., wykonywane w Czechosłowacji i w Moskwie. Zdjęcia w odróżnieniu od wielu innych, jakie znam z tego czasu, operują bardzo trafnymi metaforami dotyczącymi socjalizmu, jego pustych lub nieaktualnych wówczas idei oraz skrywają w sobie niezgodę Birgusa na otaczający socjalistyczny świat oraz zapowiadają rychłą katastrofę systemu, do której zmierzał nieuchronnie komunizm. W związku z tym prace są w pewien sposób profetyczne. A jednocześnie są jednymi z najważniejszych, jakie wykonał w swej karierze fotograficznej Birgus, ponieważ pokazują samotność zwykłego człowieka bądź zgoła surrealistyczny absurd życia.
Wspomnę także o bardzo ciekawej ekspozycji, która formalnie znalazła się poza festiwalem, ale nieprzypadkowo pokazana została w listopadzie w Roman Fecik Gallery – Jindřich Štreit. Omnes in magno Mundo. W kilkudziesięciu czarno-białych pracach z lat 1978–1989 mieliśmy bardzo wnikliwy i przejmujący przegląd codziennego życia na czeskiej prowincji, wykonany w stylu nazywanym w Polsce „fotografią socjologiczną”, w tym także zbliżonym do Zofii Rydet, a innym razem do filmów czechosłowackich z tego czasu, m.in. Miloša Formana. Kino czeskie, w tym komedia, stało na bardzo wysokim poziomie. Prace Štreita powstały jako wnikliwa obserwacja, bez pozowania, udawania. Ich cechą jest dokumentalny realizm, za pomocą, którego fotograf rejestrował swoją społeczność wiejską i swoje codzienne życie. Nie ma tu tak częstej u innych granicy między (obcym) fotografem a fotografowanymi ludźmi.
Centralna i Wschodnia Europa (Central and Eastern Europe)
Intymnością rodzącą się z powodu śmierci ojca i narodzin własnego dziecka oraz sprawnym odwołaniem się do klasycznej fotografii oraz, rzadziej, do „nowego dokumentu” charakteryzuje się bardzo pogłębioną formalnie wystawę Jany Ilkovej pt. Family Album, która już w 2006 pokazała na festiwalu także udana ekspozycja Identity and Relationships na temat intymnych relacji międzyludzkich. Patrzę na prace Ilkovej i próbuję porównać je z odbywającą się teraz wystawą Mary McCartney w National Portrait Gallery w Londynie. Zdecydowanie przekonują mnie i trafiają do mnie „przeżyte” i świadomie wyartykułowane prace Słowaczki.
Bardzo wysmakowana w zgłębianiu podstawowych, archetypowych tematów i szukania ich ekwiwalentu wizualnego (np. praca Niebezpieczeństwo (Danger)), okazała się kolejna ekspozycja grafika z wykształcenia, Roberta V. Nováka, pt. Opuścić to miejsce (To leave this Place). W jego artystycznej wizji wszytko jest księgą, która pokazana została w gablocie, a z właśnie jej idei powstała ta zaskakują swym efektem wizualnym wystawa. Takiej głębi doświadczenia nie doświadczyłem na wystawie autoportretów Wegierki Judit Katalin Elek pt. Me Myself.
Ekspozycji Dominiki Gęsickiej This is not real life nie widziałem w Bratysławie, ale zobaczyłem na festiwalu w Łodzi. Artystka, co dziwne, od 2015 pokazuje bardzo różne wersje tej samej ekspozycji. O jej niewielkiej wystawie w Łodzi, podobnie jak o całym festiwalu, pisałem mocno krytyczną recenzję pt. Festiwal w Łodzi 2017. Przesilenie, czyli Dasz wiarę? w „Formacie” (2017, nr 76–77). Interesujący jest fakt, że ta ekspozycja w Bratysławie miała sześciu polskich kuratorów, co nasuwa pytanie, na które nie znam odpowiedzi: dlaczego albo jakim cudem?
Wystawa, którą dokładnie oglądałem i wyraziłem swoje wątpliwości jej kuratorowi Grzegorzowi Sztwiertni pt. (Nie) wesołe miasteczko. Momenty nieuwagi, nie wiem, jakiemu problemowi była poświęcona. Nie wiedzieli tego także moi czescy koledzy (Josef Moucha, V. Birgus, J. Štreit, Václav Podestát). Na ekspozycji znalazły się „świeże” wydruki komputerowe Józefa Robakowskiego z końca lat 60., zrobione ze starych negatywów, czego nie zaznaczono w opisie, oraz postkonceptualne wideo z lat 80. Na nie najlepszych wydrukach pokazano fragment Świętej Wojny (2009–2014) Wojciecha Wilczyka, która ilustruje ważny problem wizualno-społeczny, ale nie posiada swego określonego stylu, nawet w konceptualnym rozumieniu fotografii. Przedstawiono także z zupełnie innego obrazowania, ani śmieszny ani poważny cykl Elegant Magi Sokalskiej oraz nie wiadomo dlaczego pokazane w wielkim, celowo niechlujnym formacie, prace kuratorów: Sztwiertni i Joanny Zemanek. Ich realizacje przypominają o artystach, którzy wzięli na warsztat zbyt różnorodny materiał fotograficzny, z którego trzeba było „urodzić” dziwność dziwności. Była to niestety najgorsza wystawa, jaką oglądałem w Bratysławie, w której wyimaginowana idea nie mogła połączyć sprzecznych sposobów artykułowania obrazowego.
Świat / World
Wystawa Niemca Andreja Pirrwitza Czasoprzestrzeń (Timespace) operująca długimi czasami naświetlania okazała się chyba zbyt formalnym zabiegiem, mimo np. fotografowania naznaczonych historią opuszczonych fabryk we wschodniej Europie. Podobnie odebrałem, bardziej malarską i bardziej pop-artowską, wystawę kolorowych montaży Hiszpana Maxa de Estebana, które za bardzo przypominały o formule z lat 60.–70. Roberta Rauschenberga.
Do najważniejszej wystawy pretendowała pokazana w Kunsthalle duża ekspozycja Nobuyoshi Arakiego Eroreal, która w Japonii była prezentowana w 2013 roku. Prezentowała niby zwykłe portrety, kobiety związane, kobiety z zabawkami, dziewczyny-lalki z lalkami, co można łączyć z wpływami Hansa Bellmera. Słynny Japończyk od lat 90. inspiruje na całym świecie – wielu odbiorców, w tym fotografów przekonuje swym bezpruderyjnym, seksualnym stylem. Celem jest nowy styl soft porno czy zintensyfikowany erotyzm, gdzie kobieta jest ubezwłasnowolnionym przedmiotem. Na tym polega także problem fotografii Arakiego, który manifestuje świat wyzwolenia seksualnego, ale z dominującą figurą niewidocznego fotografa. Pokazano także dokumentalny film o artyście, jako człowieka ogarniętego, czy przeżartego, seksem i pustym śmiechem. Artysta jawi się jako interesujący fotograf, ale niezbyt mądry człowiek. Jego świat nieświadomie złączył się z postulatami, jakie proponował w końcu XX wieku wpływowy myśliciel wyzwolenia spod tradycji państwa i moralności chrześcijańskiej. Mam na myśli Michela Foucaulta i jego przenikliwą Historię seksualności (wyd. I Warszawa 1995, 2000).
Bardzo interesująco prezentowała się ekspozycja indyjskiego atelier z Rajasthanu Waso X. Waso, przypominająca o ręcznie kolorowanej tradycji zdjęć z XIX wieku, łączących w sobie realizm z fantazją i imaginacją. Bardzo dobrze odebrałem kameralną wystawę „zwykłych”, ale w ostatecznym rezultacie niezwykłych, portretów w kaplicy św. Jana Ewangelisty Marieli Sancari pt. Moises. Z pochodzenia jest ona Argentynką, ale od 1997 mieszkającą w Mexico City. Pokaz poświęcony był śmierci jej ojca, w zbliżaniu się do niej i jej oswajaniu. Interesuje ją, jak czytamy w katalogu wystawy, granica między pamięcią a fikcją.
Wystawa w dawnym bunkrze pod teatrem, czyli Open Call
Odbyła się także wystawa 10 wybranych fotografów, m.in. Michaela Spurná, Michaela Kročáková, Florian Rainer, którzy mieli możliwość zaprezentowania się w nowej formule Porfolio Review, które wygrał właśnie Austriak Rainer za przejmujący projekt książki z zakresu dziennikarstwa fotograficznego z wojny w Donbasie, drugie miejsce uzyskała Mariya Kozhanova, a trzecie także Rosjanka, Margerita Makarova. Portfolio zdominowali Rosjanie (np. Ivan Pushkin, Dmitry Khovanskiy) i Czesi (Michaela Spurná, Michaela Kročáková, Vladimíra Kotra Židková). Poziom 25 fotografów zgłoszonych na Portfolio był wysoki, co cieszy mnie jako obserwatora sceny Środkowoeuropejskiej.
Ekspozycja w domu handlowym Dunaj, czyli Off_Festival
Tym razem zarówno prace, jak i przede wszystkim sposób ekspozycji nie odróżniał się od pozostałej części festiwalu. Wcześniej był zdecydowanie bardziej nonszalancki. Tytuł festiwalu Off pt. Anatomy of the Soul cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem studentów, gdyż jest on, jak najbardziej słusznie, skupiony na debiutach. Z wielu ciekawych prac zapamiętałem głównie prace dyplomowe z Instytutu Twórczej Fotografii w Bratysławie, gdzie na niewielkiej wystawie/instalacji Dusza na krawędzi ciała (Soul on the Edge of Body) pokazali się tacy polscy i czescy twórcy, jak: Tomáš Zumr, Jan Dytrych, Marlena Jabłońska. Z tej nadmiernej cielesności, w tym fotografowanych osób nieżyjących, przebiła się jednak duchowość ujawniona w oczach, emanująca z prostych, opartych na wysublimowanym operowaniu oświetleniem w portretach Mirjany Vrbaški (Serbia) pt. Wersety pustki (Verses of Emptiness), inspirowanych malarstwem bizantyjskim[3].
Krótkie refleksje
Moje wrażenia sprowadzają się do bardzo ciekawych wystaw: Birgusa i Štreita. Teraz widzę, że postawa fotograficzna Gildena wystarczyła, aby inspirować innych (np. Polaka Jerzego Modraka) już w latach 80., ale nie otworzyła ideowo nowych dróg dla fotografii. Odkrył je natomiast dzięki swemu seksistowskiemu nastawieniu Araki. Także inaczej dziś spoglądam na jego cały, jakże różny i bogaty dorobek. Zdecydowanie wolę prace wcześniejsze, które wydawały się „szczere” („candid”), te z Podróży sentymentalnej i Podróży zimowej.
Podobała mi się także najnowsza fotografia czeska i rosyjska. Ta pierwsza w dużej mierze realizowana przez młode kobiety (Michaela Spurná, cykl She), które m.in. za pomocą swych dzieci tworzą swój artystyczny świat. Właśnie poprzez nie poszukują jego zrozumienia…. A dziecko nabiera w nim nowych znaczeń.
- W katalogu 27th Month of Photography, November 2017, FOTOFO, Bratislava zastosowano niemiecką, nie zaś polską pisownię miasta Rawitsch. Ale napisano (s.4), że miasto należało do Śląska, co jest o oczywiście drobnym błędem, gdyż Rawicz zawsze należał do Wielkopolski.↵
- 27th Month of Photography, Novomber 2017, FOTOFO, Bratislava, s. 18.↵
- 12 Verses of Emptiness. Mirjana Vrbaški [w:] Anatomy of the Soul, OFF_FESTIWAL BRATISALAVA, Bratislava 2017.↵