27 października zakończyła się siódma edycja Westivalu Architektury, w tym roku organizowanego pod hasłem Made in… Architektura narodowa?. We współczesnym, zglobalizowanym świecie pojęcia takie jak patriotyzm, narodowość, obywatelstwo, wymagają ponownego definiowania. Architektura, tak jak wiele innych dziedzin ludzkiej twórczości – sztuka, literatura czy film – staje przed pytaniem o własną tożsamość.
„Czy po sukcesie stylu międzynarodowego, ogólnoświatowym pochodzie modernizmu, a także globalnych technologii, unifikacji technik budowlanych wprowadzanych przez ponadnarodowe korporacje, czy po wszechobecnej wymianie informacji i permanentnej implementacji elementów obcych – jest jeszcze miejsce na architekturę narodową?” – zastanawiali się kuratorzy Westivalu.
My o zdanie w tej sprawie postanowiliśmy zapytać Annę Cymer – historyczkę sztuki i architektury, zajmującą się głównie architekturą nowoczesną i najnowszą oraz jej popularyzacją, a także Marcina Kwietowicza – architekta, projektanta zarówno luksusowych warszawskich sklepów, jak i przestrzeni dla sztuki, współautora (wraz z Piotrem Brzozą) projektu domu na warszawskim Bródnie, prezentowanego obecnie w Muzeum Architektury w ramach wystawy „Na przykład. Nowy dom polski”.
Zapraszamy do lektury!
Anna Cymer:
Architektura nie służy tylko zapewnieniu schronienia, jest też chętnie wykorzystywana jako narzędzie propagandy. Oczywiście najbardziej widowiskowymi na to dowodami jest socrealizm czy też budownictwo III Rzeszy, jednak czym nazwać znane z historii poszukiwanie „stylu narodowego”, jeśli nie chęcią zbudowania za pomocą architektury propagandowego przekazu? Każda nowa władza, by usankcjonować swoje istnienie i udowodnić swoje prawo do rządzenia, posługiwała się budownictwem; w dwudziestoleciu międzywojennym „styl narodowy” miał odbudować poczucie tożsamości, odnowić państwowość po odzyskaniu niepodległości, a nawet podnieść patriotyczne uczucia w narodzie. To dlatego taką popularnością cieszyły się style: zakopiański, dworkowy, budowle inspirowane polskim renesansem czy klasycyzmem.
Architektura „zglobalizowała się” wraz z nastaniem modernizmu. Odrzucenie detalu i ornamentu, unifikacja form, uproszczenie brył znacznie utrudniły architektom wprowadzanie „lokalnych” elementów. W przypadku gotyku czy baroku łatwo rozróżnić ich narodowe odmiany, modernizm takiej szansy praktycznie nie daje.
Kolejnym etapem ujednolicenia form budownictwa na całym prawie świecie był początek ery cyfrowej, a co za tym idzie rewolucyjna zmiana w sposobach komunikacji i przepływu informacji. Wielu badaczy zastanawia się, czy nie nadszedł już właśnie czas na przysłowiowy powrót do korzeni, na przypomnienie sobie lokalnych tradycji i wprowadzenie znów narodowych wątków do architektury. Niektórzy uważają, że czas skończyć z budowaniem wszędzie jednakowych szklanych wieżowców, modernistycznych domów-kostek czy betonowych muzeów, że należałoby je zastąpić „naszymi”, swojskimi formami, dzięki którym każdy łatwo by rozpoznał, skąd dana budowla pochodzi.
Przy tego typu tezie od razu na usta ciśnie się pytanie: czy „polska” architektura byłaby lepsza od „zwykłej” architektury? Czy sam fakt nawiązania do bliżej niesprecyzowanych form narodowych spowodowałby, że budowane obiekty byłyby bardziej wartościowe? Czy nie lepiej jest dopominać się po prostu o dobrą architekturę, której wartości nie mierzy się patriotyczną miarą, ale ogólnie przyjętym kanonem estetyki? W czym lepszy jest biało-czerwony wiklinowy „koszyk” od kompozycji dwóch prostopadłościanów, obłożonych rudym kamieniem? Czy zbudowany w oparciu o mętne archiwalia „średniowieczny” zamek lub efektownie stylizowana zbudowana od zera „starówka” są bardziej polskie i lepiej świadczą o nas jako narodzie niż doskonale wpisany w trudny kontekst historycznej zabudowy, ale na wskroś nowoczesny i dynamiczny gmach centrum kultury?Nic nie stoi na przeszkodzie, by kreatywni architekci w swoje budynki wplatali wątki, kojarzące się z „polskością” – znamy przykłady bardzo udanych budowli, twórczo wykorzystujących motyw ludowej wycinanki, drewnianej architektury wiejskiej, manierystycznych kamienic; powstały obiekty, będące „rozmową” z otaczającym krajobrazem lub historycznym i kulturowym dziedzictwem okolicy. Ten nieco ukryty, subtelny dialog z tradycją, polskością, lokalnością, historią, otoczeniem przeprowadzany jednak za pomocą form współczesnej architektury wydaje się o wiele bardziej interesujący i wartościowy niż grożący łopatologią i nachalną propagandą styl, odwołujący się bezpośrednio do motywów „narodowych”.
Marcin Kwietowicz:
Jednym z problemów architektury współczesnej jest to, że na dobrą sprawę nie ma żadnego wiodącego stylu. Ona może i wyrasta ze stylu międzynarodowego czy szeroko rozumianego modernizmu, ale właściwie do niedawna miałem wrażenie, że każdy architekt starał się dbać przede wszystkim o własną indywidualność. Takie podejście może stanowić zagrożenie, bo prowadzi do pewnych wynaturzeń: zamiast podejmować próby, które by porządkowały przestrzeń i powodowały, że architektura zmierza w jakimś przemyślanym kierunku, każdy chciał projektować inaczej niż inni.
To, na szczęście, mija – wraz z modą na „starchitektów”, która dominowała w latach 90. – i dzisiaj powoli zaczyna się klarować jakiś nowy kierunek. Nie jest to kierunek estetyczny, a bardziej pewien program działania. Coraz mocniejszy staje się nurt ekologiczny, nie tylko rozumiany symbolicznie, ale i bardzo realnie. Budynki stają się mniej inwazyjne dla środowiska, wykorzystywane są naturalne materiały i stopniowo powraca się do korzeni. Obecnie następuje chyba pewna zdroworozsądkowa refleksja w architekturze, która przez to staje się spokojniejsza.
Pytanie o wątek narodowy w architekturze skłania do zastanowienia, czy to w ogóle jest słuszna droga i czy narodowe państwa mają jeszcze rację bytu. Coraz częściej mówi się, że to nie narodowe rządy, ale miasta powinny decydować o planowaniu, rozwoju regionów. Mamy Unię Europejską i wiele międzynarodowych instytucji, a państwa narodowe powoli przestają funkcjonować. Nie wiem, czy architektura powinna zatem wzmacniać narodowe wątki… może powinna być po prostu dobra albo zła. Czy potrzebne są nam jeszcze budynki z polską flagą powiewającą na maszcie? Może to nie jest konieczne.
Oczywiście łatwo można zaobserwować różnice między architekturą szwajcarską, japońską a polską, tylko one w mniejszym stopniu wynikają z chęci zaznaczenia narodowego wątku przez architektów, a bardziej jednak z warunków, w których oni pracują. Cały czas w Polsce mamy tanią siłę roboczą, więc łatwiej zaprojektować tu budynek w prymitywnej technologii i budować go przez rok prostymi środkami z pomocą niewykwalifikowanego robotnika, niż zastosować nowoczesną technologię. A w Szwajcarii siła robocza jest tak kosztowna, że zdecydowanie bardziej opłacalne jest inwestowanie w nowoczesne technologie, po to, by budować szybko. Temu różnicowaniu pomaga także krajobraz, bo tam często buduje się w trudnym terenie, na skale i technologia musi to umożliwiać.
Na pewno zdarza nam się również ulegać ideologiom, ale nie zawsze świadomie. Z pewnością to, że żyjemy w katolickim kraju powoduje, że budujemy tak, a nie inaczej. Samo podejście do przestrzeni, wielkości okien, jest wygenerowane przez taką a nie inną religię.
Natomiast to, na czym nam – architektom, jako grupie zawodowej – powinno zależeć, to właśnie taka lokalność wynikająca z jednej strony z szacunku do krajobrazu, a z drugiej strony – z ekologii. Powinniśmy budować z lokalnych materiałów – nie wozić kamienia z Chin, tylko używać tego, co jest na miejscu; starać się wpisywać budynki w krajobraz, i raczej nie oglądać się na to, co dzieje się na świecie, tylko zawsze szukać inspiracji w polskiej tradycji – i przetwarzać ją we współczesny sposób. Myślę, że paradoksalnie wtedy polska architektura będzie bardziej zauważana niż dotychczas. Bo co z tego, że potrafimy skopiować budynek, który powstał na Zachodzie kilka lat temu? On gdzieś już powstał, nie wnosi nic nowego do dyskusji architektonicznej. Dopiero, gdy pokażemy, że mamy jakieś własne przemyślenia, własne „wątki”, to nasza architektura stanie się dla świata ciekawsza.
A czy Państwa zdaniem we współczesnym świecie jest jeszcze miejsce na architekturę narodową? Zachęcamy do dzielenia się komentarzami!