Listopad i grudzień, w „gorączce” licznych festiwalów młodej sztuki, to szczególny czas dla artystów wchodzących na scenę artystyczną. Z jednej strony takie wydarzenia są dla nich szansą zaistnienia i odnalezienia się pośród różnorodnych kierunków oraz tendencji w sztuce, a z drugiej strony festiwale młodej sztuki mają również istotne znaczenie dla galerników i kuratorów wystaw. Warto w tym miejscu postawić pytanie o wartość, jaką dziś ma młoda sztuka. Czy aktualne kierunki w sztuce są dyktowane trendami, decyzjami i wyborami galerników i kuratorów, pieniędzmi wraz z rynkiem sztuki, czy też może istnieje jeszcze pojęcie „niezależności” młodych artystów?
Z prośbą o wydanie pierwszej opinii w tej sprawie postanowiliśmy zwrócić się do Krzysztofa Jureckiego – krytyka i historyka sztuki.
Zapraszamy do lektury!
Co oznacza termin młody artysta?
We wszystkich konkursach czy wystawach „młodej sztuki” przyjmuje się datę graniczną około 35 lat, stąd wynika ta kategoria. Inną sprawą jest, co z tych konkursów wynika? Zasada jest jedna, jeśli dany konkurs organizowany jest przez kilka lat z rzędu (np. Rybie Oko, Konkurs im. Gepertta, czy lokalny im. Strzemińskiego na ASP w Łodzi i wiele, wiele innych), to powinno z niego coś wynikać – powinny zaistnieć nowe tendencje (o to trudniej) i nowe, w perspektywie kilku czy kilkunastu lat, ważne postaci. I mogę powiedzieć, że z konkursów organizowanych przez różne ASP, prezydentów miast, marszałków, etc niewiele dla sztuki wynika. Zresztą zawsze tak było! A artysta, każdy – młody, czy dojrzały powinien „być sobą”, wiernym swym ideałom, nie zaś rynkowej modzie. Powinien być uczciwy w tym, czym się zajmuje, a nie być np. manipulatorem czy społecznym wrzodem, jak napisał to kiedyś jeden z czołowych polskich awangardzistów.
Pozytywnym nowym aspektem jest potencjalna duża ilość nagród, stypendiów (np. Młoda Polska) dla młodych artystów. W Łodzi od dwóch lat tylko młodzi mogą dostać stypendia Prezydenta Miasta Łodzi. Oczywiście rodzi się pytanie, co ze straszą generacją? Ma być dyskryminowana? Niewątpliwie powinny być dwie kategorie stypendiów: dla młodszych i starszych.
Zaistnienie w świecie sztuki
Zaistnienie artysty w świecie sztuki zależy od bardzo wielu zjawisk. Zacząć należy od konstatacji, że artysta z Warszawy, a potem z Krakowa, Wrocławia, Poznania, Lublina, Szczecina, Gdańska, Katowic czy Łodzi ma dużo większą szansę zaistnienia, niż artysta z Cieszyna, Płocka, czy z jakiejś małej miejscowości. W stolicy są liczne muzea i galerie. Można z kimś nie tylko wymienić informacje o swej sztuce, ale zaistnieć, na wystawie albo… w towarzystwie wzajemnej adoracji. Tu koncentruje się rynek sztuki i tak będzie zawsze. Zaistnienie w obiegu zależy w dużej mierze od kontaktów, siły perswazji czy po prostu szczęścia. Ale upór i konsekwencja też są istotne. Niestety dostrzegam istnienie tzw. układów towarzyskich, pokazywanie artystów modnych i popularnych, którzy najczęściej szybko „znikają”. Natomiast trudniej zaistnieć artystom sytuującym się poza panującymi stylistykami. Np. takie problemy ma fotografka Keymo, która cenię bardzo, mimo programowego eklektyzmu. Mógłbym wymienić całą listę dyrektorów ważnych galerii, którzy nigdy nie odpowiedzieli mi na moje propozycje wystaw młodych ludzi. Takiej arogancji władzy nie było nawet za komuny, czyli do końca lat 80. Zdecydowanie mniejsze znaczenie mają już pisma artystyczne. Krytyka ekspertów i specjalistów zastąpiona została, oczywiście nie do końca, rynkiem sztuki prywatnych fundacji i galerii, co jest niebezpieczne. Częściowo, co obserwuję z zainteresowaniem, finansowane są one przez budżet państwa (np. pokazy na międzynarodowych targach sztuki, czy wystawa Samozapłon, poświęcona młodej i średniej generacji, w BWA w Bielsku-Białej w 2012 zorganizowana przez prywatną galerię BWA z Warszawy). Ten niebezpieczny precedens styku biznesu i sztuki ujawnia Andrzej Biernacki, a dotyczy on największych muzeów w Polsce.
Jeśli artyści sprzedają swe prace na tzw. aukcjach Młodej Sztuki po 500 zł, to narobią sobie więcej krzywdy, niż pożytku. Nie wolno tak tanio pozbywać się swoich wytworów, nawet w formie fotografii. Prace ich kupują także różne firmy reklamowe i prywatni przedsiębiorcy w dużych miastach. Jest to oczywiście pozytywny aspekt podobnie, jak kolekcje regionalnych Zachęt, które jednak powielają w większości te same nazwiska. Ale znajdziemy w tych zestawach także twórców „młodej sztuki”.
Poza rynkiem istnieje wideo-art, który nie określił jeszcze swego dziedzictwa z końca XX i początku XXI wieku. Wiktor Polak jest dla mnie bardzo ważnym twórcą, podobnie Mateusz Pęk, Marek Zygmunt, Agnieszka Chojnacka i Anna Orlikowska. Zakupem tego rodzaju realizacji nie interesują się jednak muzea polskie i ważne galerie, które powinny gromadzić je w swoich zbiorach. Ważne instytucje, jak CSW (niedawna udana wystawa Agnieszki Polskiej) czy Zachęta powinny ten rodzaj twórczości pokazywać na wystawach. Nie spełnia w tym zakresie swej roli telewizyjny kanał „Kultura” prezentujący „wszystko i nic”. Brak tu niestety profesjonalizmu, który zastąpiony został luźnymi rozmowami. Lokalne festiwale wideo (Gdańsk, Łódź) nie mają szansy wykreowania czegoś podregionalnego. Prawidłowo działa natomiast WRO Art Center we Wrocławiu.
Młodym artystom bardzo pomaga udana wystawa w ważnym miejscu (CSW w Warszawie, w Zachęcie, w Muzeum Narodowym, czy w Muzeum Sztuki w Łodzi, gdzie trwa duża i ciekawa ekspozycja Angeliki Markul) oraz sukces na scenie artystycznej w Europie np. w Berlinie, Nowym Jorku czy sprzedaż na ważnych targach sztuki. Wszystkie te czynniki ułatwiają (młodym) artystom przedostanie się elity sceny artystycznej, która wciąż jest zmienna!
Dla mnie najważniejszą postacią „młodego malarstwa” jest Małgorzata Wielek-Mandrela (ur. 1976) po ASP w Krakowie, jedna z autentycznych, nie zaś papierowych, postaci polskiej sceny artystycznej. Z jej twórczością zapoznałem się po dużej prezentacji w „Exitcie” (2011, nr 2). Moim zdaniem jest to artystka na tyle wybitna, że Bunkier Sztuki albo nawet Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie powinno zorganizować wystawę monograficzną. W tym roku pokazałem jej twórczość na wystawie fotorealizmu w Ośrodku Działań Artystycznych w Piotrkowie, ale zasługuje na dużo więcej. Wierzę też w potencjał Bartka Otockiego, który bada malarstwo od strony jego wirtualności. Właśnie tendencja fotorealistyczna, rozwijana w kilku różnych kierunkach, jest najważniejsza w malarstwie. Bardzo twórczo i interesująco rozwija się postawa w zakresie kolażu (nie malarstwa) Konrada Maciejewicza, co także może okazać nowym rodzajem twórczości na styku: grafiki i fotografii, ale nie malarstwa.
Dominujące kierunki i tendencje na scenie artystycznej
W ramach „płynnej ponowoczesności” nie należy się spodziewać dłuższej dominacji jakiegoś kierunku. Np. bio-art będzie się rozwijał, mamy już jednego świetnego reprezentanta Michała Brzezińskiego (ur. 1975), także tendencje genderowe m.in. z racji istnienia tego rodzaju platformy teoretycznej na uniwersytach, a w malarstwie fotorealizm i tzw. nowy surrealizm. Zresztą ten ostatni kierunek czeka na swoje dookreślenie przez samych artystów, bo niemożliwe jest kontynuowanie surrealizmu w jego postaci z lat 20/30 XX wieku. Zupełnie nie cenię twórczości z zakresu abstrakcji, którą uważam jedynie za dekorację, nieistotną dla dynamiki sztuki. Oczywiście popularne muszą być nowe techniki cyfrowe ze względu na to, że technologia towarzyszy przemianom artystycznym od wynalezienia fotografii, a później filmu i wideo. Od początku XXI wieku bardzo silnie zaistniał dokument fotograficzny (Michał Szlaga), w opozycji do mniej popularnego nurtu inscenizacyjnego (Igor Oleś).
Nie przejmuję się rankingami czy nowymi tendencjami. Poszukuję konkretnych postaw artystycznych, które mają do zaproponowania nowe formuły i być może nowe idee artystyczne, a przede wszystkim mają do przekazania coś istotnego o życiu czy świecie, jak np. Magda Hueckel. Trzeba interesować się postawami, które mają szansę przetrwać w świadomości ludzkiej sto czy więcej lat. Nie poszukuję doraźnych i spektakularnych karier, których było zbyt wiele w ramach tzw. „sztuki krytycznej” (np. Katarzyna Kozyra, Dorota Nieznalska), ale tych, którzy mają do pokazania określone przesłanie filozoficzne w różnych wykładniach, np. w feminizmie albo w szamanizmie czy w buddyzmie. Dyskurs filozoficzny w postawach twórczych jest w dalszym ciągu najważniejszy, jeśli realizacja artystyczna ma być czymś więcej niż „towarem” czy „grą z widzem”. Marcel Duchamp sprowadził bardzo wielu artystów na manowce, gdyż zrezygnowali oni z postulatów „wyższego rodzaju”, jak wymiar egzystencjalny czy jeszcze trudniejszy metafizyczny, jaki dostrzegam w twórczości studentki IV roku szkoły filmowej w Łodzi Karoliny Jonderko. Wykonała ona zdumiewająco dojrzałe prace, podobnie jak Piotr Kosiński. Takie postawy nastrajają mnie optymistycznie – wobec sztuki i życia.
11 comments
wypada to nazwać BIZNES-SZTUKA bo o to chodzi by znależć młodego, chętnego z pomyslami no i taniego by produkował artefakty w dużych ilosciach; na obrocie robi sie szmal czyż nie?
Rynek sztuki przynajmniej od czasów Rubensa sam w sobie nie jest zły. Trzeba się tylko w nim umieć znaleźć, ale nie poddać. Taka była wymowa niektórych moich konkluzji.
Pozwolę sobie zacytować:
“Zupełnie nie cenię twórczości z zakresu abstrakcji, którą uważam jedynie za dekorację, nieistotną dla dynamiki sztuki” –
– oczywiście każdy może dowolnie wybierać z obszaru sztuki to co preferuje, ale czy nie nazbyt radykalnie kasuje Pan możliwości nurtu, który leży poza Pańskimi zainteresowaniami? Czy abstrakcja / abstrakcyjność nie jest elementem wpisanym w Sztukę w ogóle?
Nie wybieram dowolnie, obserwuję, abstrakcja też potencjalnie mnie interesuje. Tylko, że w abstrakcji od wielu lat nic ciekawego się nie wydarzyło, same powtórki i to sięgające do okresu z międzywojnia. Proszę wskazać ważne nazwiska polskie czy światowe? Poza tym, co nowego o świecie wyraża abstrakcja, w stosunku do sytuacji z około 1920 roku? …. Nic lub to samo, w przeciwieństwie do fotorealizmu czy tzw. nowego surrealizmu.
Pytanie o nazwiska to zawsze jest pytanie o “dobrą” i “złą” sztukę a to podlega w pierwszej kolejności ocenie (czy klasyfikacji) subiektywnej – wynikającej z bezpośrednich doświadczeń (przyjmując, że nie jest to ocena “zawodowego” krytyka/historyka sztuki). Dla mnie pierwszorzędne jest to, że ‘abstrakcja’ to pewna ponadczasowa idea warunkująca w ogóle możliwość istnienia aktywności tak niepragmatycznej jaką jest Sztuka. Odwołuje się Pan do lat 20. – hm, egipskie piramidy – to dopiero jest SUPREMATYZM! – :) – żartuję ale chodzi mi o wykazanie, że myślenie poprzez abstrakcyjną formę to idea, która jest, była i będzie, nawet jeśli zepchniemy ją na margines. A mój zarzut odnosi się głównie do traktowania abstrakcji z pogardą i “wyłącznie jako dekorację”. Tu nasuwa mi się zasadnicze pytanie “czym jest Sztuka?” Pytanie bez odpowiedzi (jednej jedynej), pytanie czy sztuką jest to co autor-artysta chce wyrazić, czy samo dzieło – przedmiot – np. zdjęcie? Mam wrażenie, że to są dwa nierozłączne elementy. Idąc tym tropem – czy doświadczenia młodego człowieka są rzeczywiście tak wyjątkowe że wystarczają jako podstawa dzieła (mam na myśli przekaz nieprzeciętny, mogący zmienić radykalnie sposób postrzegania)? Przeważnie nie. Ale wyjątkowość nie jest warunkiem koniecznym. Niezależnie od tego czy artysta zauważa świat, zjawiska, zależności itd. czy kreuje – działa w oparciu o jakąś wybraną przez siebie estetykę, więc każdy rodzaj sztuki posługujący się formą wizualną (przedmiotową) można uznać za “dekoracyjny” , tyle, że nie jest to cecha najważniejsza i nie ona decyduje o przynależności przedmiotu do obszaru sztuki.
A co się zdarzyło od 1920? hm, dużo, nie ogarnę :) – najpierw wojna i siłą rzeczy wyhamowanie kierunków, które w dużej mierze miały u swojej podstawy założenia futurystyczne i fascynację cywilizacją, lata 50.60. – rozkwit abstrakcji amerykańskiej (1.żyjemy w strefie wpływów tej kultury 2.wielu artystów miało swoje korzenie w Europie i ZSRR, a chodzi nie tylko o artystów ale też całe środowisko – odbiorców, sponsorów, marszandów itd.),w Europie doświadczenia abstrakcji przedwojennej w dużym stopniu przeszły na strefy użytkowe – design, architektura, potem op-art, w Polsce lata 70. – konceptualizm. A więc działo się trochę…
Na koniec kilka nazwisk ważnych dla abstrakcji w ciągu tego wieku – W.Szpakowski, Rothko, Vasarely, Krasiński, Opałka, Winiarski, M.Smoczyński, Gierowski, Tarasewicz, i jeszcze Frank Gehry, Zaha Hadid, Santiago Calatrawa – co z tego, że architektura, skoro dominuje forma? Albo działania Christo i jego żony Jeanne-Claude – abstrakcja, kreacja, dekoracja? a może po prostu dowód, że można prawie wszystko…
/Calatrava – przepraszam/ I jeszcze Fangor … i inni .
W. Szpakowski to przede wszystkim artysta przed II wojną, potem tylko kontynuacja. E. Krasiński i idea niebieskiej linii to konceptualizm, nie abstrakcja. Winiarski? Jak skończył i jak szybko? M. Smoczyńskiego znałem, pisałem o nim. Nie chodziło mu o abstrakcję, ale tradycję ikony i duchowości. To był wspaniały artysta W jego przypadku sztuka była połączeniem kilku modernistycznych tendencji. Rothko tak, tylko z jakich lat to obrazy? Proszę nie mieszać w to architektury, bo to zupełnie inny problem. Przecież nie może być ona realistyczna czy surrealistyczna. Vasarely’ego nie cenię, bo to powtórka po kinetyzmie z Bauhausu. Fangor? Wytrwał przy abstrakcji, nie! Więc nie ma o czym mówić. Oczywiście jego prace z końca lat 50. bardzo dobre. W tekście głównym pisałem, że interesuje mnie najnowszy status abstrakcji po 1980 roku? Powtórzę kto? Z przywołanych tu nazwisk to tylko Tarasewicz, który w latach 80. wyszedł z formy pejzażu, i wtedy miał moim zdaniem najlepsze prace. Teraz (np. wystawa w Lublinie) to inny rodzaj sztuki, po której można np. chodzić. Ale możliwe jest łączenie abstrakcji z figuracją, ale przede wszystkim fotografii. Polecam do refleksji zdjęcia Grzegorza Zygiera cyklu “Twoone Sea”, 2009. To ewentualnie jest droga rozwoju….
Tarasewicz i wystawa “Obecność pejzażu” 1999 – wielkoformatowe obrazy, wychodzące z pejzażu ale wyraźnie ku abstrakcji. Zgadzam się – świetne. W Lublinie wystawę widziałam i tak, też się zgadzam – to już inny kierunek myślenia. Chociaż, może to jest dobry przykład – artysta nie jest zobowiązany do niezmienności. Poszukiwanie jest wartością. Nawet jeśli ostatecznie jest to odejście od istoty (Fangor – chociaż daleka jestem od jakichkolwiek ocen, choćby dlatego, że jest to jeden z najwybitniejszych naszych artystów). M.Smoczyński – duchowość tak, i zamknięcie jego prac wyłącznie w pojęciu “abstrakcji” byłoby mocnym ograniczeniem, ale jednak w swojej formie abstrakcyjne były.
Pyta Pan kto? Cóż, żeby się nie rozwlekać:) napiszę tak – maluję, geometrycznie i abstrakcyjnie, dla mnie ważne jest to co ja robię, a zgrzytam kiedy wyczuwam atak. Miałam to szczęście, że Mikołaj Smoczyński uczył mnie rysunku a i kilka obrazów widział poza programem i tak trochę podśmiewał się “ciekawe, ciekawe co z tym zrobisz dalej”. Dawno to było, teraz ciekawa bym była co by na to powiedział… Ale wracając – nie rozumiem całkiem dlaczego architektura ma być wyłączona z tematu, skoro jest najbardziej konkretnym i widocznym przykładem myślenia abstrakcyjnego – przynajmniej w tych najlepszych przykładach (realistyczna jest w całej Polsce, a surrealistyczna próbuje być w Dubaju).
Nie zgadzam się natomiast z powszechnie panującym przeświadczeniem, że jedynie obiekt wprowadzający widza w stan konsternacji jest najwłaściwszym i najbardziej artystycznym środkiem wyrazu. Wiele rzeczy, które się pojawia w “młodej sztuce” to są rzeczy fajnie zrobione, ale też bardzo chwilowe.
Kryterium nowości i młodości to może być zjawisko socjologiczne w sztuce polskiej, ale tak jak Pan widzi same powtórki w abstrakcji, tak i w nie-abstrakcji takie powtórzenia również są.
Architektura z założenia jest sztuką abstrakcyjną, więc podlega innym klasyfikacjom. Opiera się na geometrii i mimo prób dekonstrukcjonizmu en globe taka pozostanie.
Malarstwo po abstrakcji szuka, według mnie to fotorealizm jest jego szansą.
“Konsternacja”? Nie, skandal też nie. To zbyt łatwe i płytkie.
Natomiast abstrakcja łączona z formami ekspresyjnymi czy wychodzącymi z realizmu (np. Marek Sobczyk, Ryszard Grzyb), jak najbardziej. Można poszukiwać także u Andrzeja Wróblewskiego – on wskazywał drogi wyjścia, także z abstrakcji, ale malował rewelacyjne metafory codziennego życia.
Należy szukać prawdziwych artystów, a nie tych, którzy ich udają.
Dziękuję za ciekawe komentarze.
Prawda – jak rzeźba – może przybierać różne kształty, zależnie od punktu widzenia. A ta absolutna jest nieuchwytna.
Prawda jest uchwytna jeśli wychodzi się z określonej tradycji filozofii.I autentycznie się jej poszukuje i jest ona celem życia nie zaś “przygodnością” bytu. A kształty są tylko pozorem lub skrywają to, co najważniejsze – idee.
Comments are closed.