Ewa Zielińska: Zacznijmy od początku, czyli od tytułu wystawy. O jaką – albo czyją – reakcję chodzi?
Michał Wiśniewski: Nowoczesność w Polsce pojawiła się stosunkowo późno, na dobrą sprawę dopiero w okresie międzywojennym. Jeszcze na początku XX wieku większość polskich miast prezentowała się bardzo marnie – największe dziś miasta: Warszawa, Poznań, Kraków były otoczone fortyfikacjami (w Poznaniu pruskimi, w Warszawie rosyjskimi, w Krakowie austriackimi), co ograniczało ich rozwój, ograniczało rozwój przemysłu, a więc tego najważniejszego mechanizmu powodującego zmiany. Dopiero po I wojnie światowej nastąpiła nagła akceleracja wielu różnych procesów, a to wszystko zbiegło się w czasie także z odrodzeniem państwa. Polskie społeczeństwo musiało się skonfrontować z bardzo szybkimi zmianami infrastrukturalnymi, kulturowymi, społecznymi, edukacyjnymi. Reakcja odbywała się zatem na bardzo wielu płaszczyznach – jedną z nich była architektura.
A skąd pomysł, by te zjawiska połączyć z postacią Szyszko-Bohusza? Dlaczego postanowili Państwo przyglądać się jego twórczości akurat przez pryzmat modernizmu?
Zamierzaliśmy wydobyć parę niuansów. Po pierwsze chcieliśmy zapytać, czy Kraków przed II wojną światową był – lub na ile był – miastem nowoczesnym, a Szyszko-Bohusz w pewien sposób pokazuje nam wiele odcieni szarości tej nowoczesności. Nie reprezentował postawy czarno-białej – to nie postać, która opowiedziałaby się jednoznacznie po stronie modernizmu: że chce budować nowe społeczeństwo, budować dla robotników (jak wielu architektów, np. w Warszawie w tym czasie). Ale równocześnie to on, jako jeden z pierwszych w Polsce, projektował budynki nowoczesne – i budował je. Refleksja nad modernistyczną formą w jego twórczości pojawiła się bardzo wcześnie i miała dalekosiężny wpływ na to, co działo się w architekturze Krakowa w okresie międzywojennym. Szyszko-Bohusz odegrał w tym mieście ogromną rolę na wielu polach: w okresie międzywojennym budował jedne z największych budynków, prowadził prace konserwatorskie na Wawelu i był inspiratorem przemian o charakterze estetycznym zachodzących w lokalnej architekturze. Jest to jednak postać w jakiś sposób zapomniana, zmarginalizowana, w zasadzie nieobecna w dyskusji o historii polskiej architektury i o historii architektury krakowskiej.
Myśląc o tym, w jaki sposób pokazać kwestię reakcji na modernizm, stwierdziliśmy, że Szyszko-Bohusz jest idealną osobą – z jednej strony pokazującą to zróżnicowanie, te niuanse, a z drugiej postacią, która wymaga przypomnienia. To jedna z głównych osób w krakowskiej architekturze XX wieku, może nie zupełnie zapomniana, ale bez szerszej prezentacji, której przywołanie potrzebne jest współczesnym mieszkańcom Krakowa, żeby zrozumieć i docenić tutejsze dziedzictwo kulturowe XX wieku.
Jak doszło do tego, że pochodzący spoza Krakowa i nie należący do lokalnego środowiska architekt uzyskał tu tak mocną pozycję i wywarł tak duży wpływ na rozwój miasta?
Powinniśmy sobie zdać sprawę z tego, czym był Kraków na początku XX wieku, w okresie kiedy nie było jeszcze Polski. Pełnił on wtedy rolę „wirtualnej stolicy”, był ulubionym miastem polskiej arystokracji – sprowadzili się tu Czartoryscy, mieszkali Potoccy, i wielu innych przedstawicieli polskiej arystokracji, którzy inwestowali w duże budynki. Kraków był „sceną”, gdzie warto być, warto się pokazać, na której odbywały się ważne ceremonie patriotyczne, jak na przykład pogrzeb Adama Mickiewicza – ogromnej rangi wydarzenie, w którym uczestniczyło kilka tysięcy osób. Kraków odgrywał bardzo ważną rolę nie tylko w rozwoju kultury, ale też w tworzeniu symboliki nieistniejącego państwa.
W związku z tym Szyszko-Bohusz nie był jedynym architektem, który przyjechał tu „z zewnątrz”.
Do tego właśnie zmierzam. Na początku XX wieku Kraków, chociaż był miastem stosunkowo ubogim, małym, to był też miastem magnetycznym, które przyciągało wiele bardzo silnych osobowości – jedną z nich był właśnie Adolf Szyszko-Bohusz. Urodził się daleko stąd, bo w Narwi (obecnie Estonia), niedaleko Petersburga i tam też studiował. W 1909 roku skończył studia, dostał z tej okazji nagrodę i – zupełnie na przekór swoim możliwościom (Petersburg bardzo szybko się wtedy rozwijał, Szyszko-Bohusz mógł tam po prostu robić wielką karierę) – postanowił przeprowadzić się do małego, prowincjonalnego miasta na granicy rosyjsko-austriackiej, czyli do Krakowa. To poniekąd za sprawą wychowania.
Patriotyczna rodzina.
Tak. Jeszcze jako nastoletni chłopak zaczął interesować się historią Polski, polskimi zabytkami; na studiach odwiedzał regularnie tereny Królestwa Kongresowego, inwentaryzował zabytki dzisiejszej Kielecczyzny, Mazowsza. Swoje prace prezentował przed najsilniejszym wówczas środowiskiem konserwatorsko-architektonicznym, które działało w Krakowie, a dla którego jednym z głównych pól współpracy była Polska Akademia Umiejętności. Marian Sokołowski – jedna z kluczowych postaci polskiej konserwacji zabytków tego okresu – wziął Szyszko-Bohusza pod swoje skrzydła, inspirował do poszukiwań, do badań, częściowo je finansując. Mając zaledwie dwadzieścia parę lat, Szyszko-Bohusz przygotowywał rysunki do bardzo prestiżowych publikacji, np. współpracując z Zygmuntem Glogerem. Jego decyzja, chociaż bardzo trudna, bo zupełnie na przekór możliwościom, które mógł realizować w Petersburgu, wydaje się konsekwencją tej współpracy ze środowiskiem krakowskim.
Ponadto, Szyszko-Bohusz na pewno był postacią bardzo silną, posiadającą charyzmę oraz zdolności organizacyjne, co wielokrotnie udowodnił, na przykład budując duże budynki w krótkim okresie czasu, zdobywając w ekstremalnie trudnych warunkach pieniądze na konserwację Wawelu. Potrafił zarządzać i pozyskiwać środki oraz jednoczyć wokół siebie duże grupy osób i w jakiś sposób inspirować je do pracy.
Tuż po przyjeździe do Krakowa zdobył pierwsze zlecenia architektoniczne, od razu dostał pracę na Akademii Sztuk Pięknych. Po trzech latach został zaproszony do Lwowa, by tam pełnić funkcję profesora – a miał wtedy trzydzieści lat! To wszystko działo się bardzo szybko. Blisko współpracował również z Muzeum Techniczno-Przemysłowym…
I to wszystko jeszcze przed I Wojną Światową.
Tak. Dowodem jego siły było zaproszenie do Wystawy architektury i wnętrz w otoczeniu ogrodowem, która była pokazana w ramach naszej wystawy Za-mieszkanie 2012. Miasto ogrodów. Miasto ogrodzeń (Fundacja Instytut Architektury, Muzeum Narodowe w Krakowie, 2012). Miał wtedy dwadzieścia dziewięć lat i był autorem jednego z zaledwie kilku pokazanych budynków.
I to w doborowym towarzystwie…
… najlepszych architektów krakowskich tego okresu[1], co chyba najdobitniej świadczy o tym, jak szybko potrafił się tutaj zadomowić, wejść w środowisko, zdobywać kontakty. To wymagało talentów interpersonalnych i pokazywało jego chęć do pracy – musiał na wielu polach prezentować swoje osiągnięcia.
- m.in. Ludwika Wojtyczki, Józefa Czajkowskiego, Wacława Krzyżanowskiego, Władysława Ekielskiego, Franciszka Mączyńskiego [przyp. EZ]↵
1 comment
Lektura to czysta przyjemność. Ważna postać oraz istotne kwestie przedstawione w odpowiednim czasie.
Comments are closed.