Jaka jest najnowsza śląska sztuka? Czy można mówić w jej kontekście o pewnej odrębności, indywidualności czy też nowej estetyce? Marta Lisok w książce Dzikusy. Nowa sztuka ze Śląska pokazuje najnowsze interpretacyjne tropy w twórczości śląskich artystów. Autorka próbuje nakreślić strategię ich działań, które dalekie są od krzykliwych, wizualnych prowokacji, społecznych analiz oraz chwilowego zaangażowania w medialnie, jak i artystycznie popularne tematy, takie jak bieda czy gender; ten ostatni nieustannie prowokuje burzliwe dyskusje, kończące się zazwyczaj nie tylko brakiem porozumienia, ale przede wszystkim zrozumienia.
Publikacja Lisok to kolejna, po Katowickim undergroundzie artystycznym po 1945 roku (2004) i Śląsk active (2008), wydana przez Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach próba podsumowania działań artystów młodego pokolenia, zresztą bardzo udana. Autorka umieszcza ich realizacje w kontekście japońskiej kategorii estetycznej wabi, która związana jest z fascynacją nietrwałością, kruchością, przemijalnością. I takie są też działania śląskich twórców, którzy, jak na prawdziwych dzikusów i anarchistów przystało, podążają własną, artystyczną drogą, nie siląc się na eksplorację popularnych tematów, które w sztuce najnowszej zaczynają ulegać powolnemu wyczerpaniu.
Książka podzielona jest na pięć odrębnych rozdziałów, składających się przede wszystkim z wywiadów z samymi twórcami, dla których wspólnym mianownikiem staje się „estetyka haptyczna”, wyrywająca ze zmysłowego rozleniwienia. Takie zresztą są niemal wszystkie działania śląskich artystów, którzy intensywnie eksplorują percepcyjne przyzwyczajenia.
Justyna Gruszczyk tworzy zapachowe instalacje, które spychają wszechobecny wzrokocentryzm na margines zmysłowego doświadczenia. Dla artystki istotne jest wyłączenie oka, skupienie się na tak niedocenianym węchu, potrafiącym przywołać najodleglejsze wspomnienia. Niczym prawdziwy alchemik, tworzy zapachowe mikstury przenoszące świadomość w zupełnie inny wymiar. Aromaty jej autorstwa pojawiają się w zaskakujących miejscach – w sklepie, w przestrzeni miejskiej i oczywiście w galerii sztuki. Tymczasem Paweł Szeibel obserwuje rośliny, ich powolny wzrost, kruchość, delikatność, a ostatecznie przemijalność. Natalia Bażowska próbuje wrócić do naturalnego środowiska – do lasu, w którym odnajduje nie tylko spokój, ale przede wszystkim siebie, obserwując zmieniające się pory roku i zwierzęta, tak doskonale odzwierciedlone w pełnych ekspresji malarskich realizacjach.
Michał Smandek to nieustający wędrowiec, podróżnik, poszukujący inspiracji dla swoich instalacji na pustyni, w miejscach kompletnie wyludnionych; tworzy rozedrgane, pełne zmysłowości realizacje poruszające się w rytm wiatru. Tymczasem Szymon Szewczyk, jak na turystę z prawdziwego zdarzenia przystało, wyrywa interesujące go fragmenty rzeczywistości z przypadkowych przestrzeni, które stara się przemycać do swoich prac, odnoszących się w głównej mierze do tajemniczych, magicznych rytuałów i totemów. Za to Michał Gayer bada ontologiczny status przedmiotów, bez opamiętania szlifując wybrane przez siebie obiekty aż do krwi, aż do mięsa, starając się, za pomocą dotyku, dotrzeć do określającej je istoty, egzystencjalnego sensu. Mateusz Hajman za pomocą fotografii przyłapuje ciało w jego najbardziej ulotnych momentach – podczas porannego, trudnego przebudzenia, utrwala nabrzmiałe od podniecenia piersi, rozczochrane włosy, niczym nieskrępowaną nagość, testując swój własny zmysł wzroku. Nie inaczej dzieje się w przypadku Dominika Ritszela, który za pomocą filmów bada percepcyjną, fizyczną obecność człowieka i jego usilne próby zadomowienia się w niejednorodnej rzeczywistości. Alicja Boncel kolekcjonuje mleczne zęby – fizyczne odpryski ludzkiego ciała, jak i dzieciństwa, do którego nie można już powrócić. Bartek Buczek tropi tymczasem wszelkie niekompatybilności, tworząc możliwe przepisy na dzieło sztuki w hipotetycznym świecie fantasy. Bartosz Kokosiński maluje i konstruuje obrazy, które nie chcą się tak łatwo pozwolić sklasyfikować i umieścić w sztywnych ramach, dosłownie z nich wychodząc. Daria Malicka próbuje zwerbalizować za pomocą swoich kolaży to, co lingwistycznie niewyrażalne dzięki „terapii przez mówienie”, systematyzującej zmysłowe doświadczenie. A Adam Laska to bystry obserwator, który bacznie przygląda się pozornie nieistotnym szczegółom, próbując wydobyć ich ukryte znaczenie, tworząc obiekty rodem z laboratorium naukowego.
Bez wątpienia różnorodność działań śląskich artystów stanowi wspólny obszar, wspólną estetykę, bliską percepcyjnemu doświadczeniu w mikroskali. Lisok, zestawiając rozmowy z artystami z autorskimi tekstami, zwraca szczególną uwagę na medytacyjny charakter ich działań; uciekają oni od obowiązującego, artystycznego mainstreamu, skupiając się na wsobnym, intymnym wręcz opisie własnych, zmysłowych doświadczeń, które bliskie są każdemu odbiorcy. Są oni bez wątpienia kolekcjonerami wspomnień, unikającymi, na szczęście, w swoich realizacjach banalnych, prostych skojarzeń. Śląscy artyści tworzą nową jakość w sztuce najnowszej, co udało się autorce pokazać w publikacji, która, oprócz próby klasyfikacji twórczości, staje się również doskonałym bodźcem do podjęcia naukowych badań nad estetyką haptyczną, która dzięki twórczości artystów związanych z Górnym Śląskiem zaczyna przeżywać swój renesans.