1. Najmocniejsze wystawy, w tym odkrycia dokumentu i reportażu. Kategoria prawdy obrazu fotograficznego
Zapowiadana jako wydarzenie główne ogromna ekspozycja Fotograficzna historia 1840-1950 z kolekcji Państwowego Archiwum literatury i sztuki Rosji (RGALI) okazała się ogromnym, nieznanym zbiorem zdjęć zakładowych, reportażowych, propagandowych, ale także projektów konstruktywistycznych z okresu rewolucji i po nim oraz reklamowych tworzonych na użytek prasy. Ekspozycja podkreślała splot „historii” i „ fotografii”. Pokazany materiał okazał się rewelacyjny, niemożliwy do omówienia w krótkiej recenzji, gdyż składa się z kilkuset wyjątkowych prac takich fotografów, jak: Max Alpert, Arkay Shishkin, Mark M. Grinberg oraz El Lissitzky, także wybitnego grafika pracującego dla propagandy i pisma USSR na Strojke.
Kolejną wystawą odkrywającą nieznane dzieje historii był pokaz Oficjalne fotografie państwa słowackiego (1939-1945). Prace są zaskakujące, gdyż widzenie dotyczące „nowej fotografii”, a więc modernizmu z lat 20., także o konstruktywistycznych konotacjach, dostosowano do oficjalnej propagandy na użytek państwa nacjonalistycznego, marionetkowego wobec III Rzeszy i reprezentującego wraz z jego atrybutami w postaci wojska czy kościoła katolickiego marzenie o niezawisłości i potędze. Wystawę kończą prace pokazujące upadek mitu, a więc zniszczenia zbombardowanej Bratysławy. Tworzono, jak to określiła w katalogu wystawy Bohunka Koklesová (kat. wyst. s. 17), „fałszywą” i „pseudo historię”. Zdjęcia te o charakterze reportażu wykonywało Słowackie Biuro Prasowe (STK) założone w 1938 roku.
Obok siebie w salach Galerii Miasta Bratysława przedstawiono dwie wystawy czeskie. Pierwsza Jana Lukasa Dziennik włoski 1965-66 pokazuje obóz dla uchodźców w Capui we Włoszech, w którym znalazł się Luks wraz z rodziną po emigracji z Czechosłowacji. Ekspozycja ilustruje smutny obraz życia obozowego, samotności, wyobcowania, kolejek, oczekiwania na dalszą podróż. Jest więc rzadkim przykładem fotografii przedstawiającej wewnętrzne życie zamkniętej społeczności. W bezpośredniej bliskości tej wystawy zaprezentowano zdjęcia Josefa Mouchy Własny ślad. Mošnow 1982. Znany fotograf i kurator wystaw zupełnie niedawno powielił swe zdjęcia ze służby wojskowej i jest to przygnębiający w swej prawdomówności dokument z czasów socjalistycznych, kiedy nie liczył się człowiek jako człowiek, ale jako tryb totalitarnej maszyny. Ale zdjęcia są wykonywane w określonej poetyce i nastroju, czasem lekko ironicznym, którą można odnieść do wczesnych filmów Miloša Formana, co potwierdził mi artysta podczas wernisażowej rozmowy. Podobne fotografie, choć nie tak wszechstronne i zdecydowanie na użytek oficjalnej prasy, wykonywał w Polsce Andrzej Baturo (Pierwszy dzień w wojsku, 1974). Na początku lat 80. zarówno w Czechosłowacji, jak i w Polsce nie można było publikować tego typu zdjęć. W naszym kraju trwał oczywiście stan wojenny.
Kolejnym projektem już bardziej fotograficznym, niż historycznym była wystawa Jána Cifry Bratislava 1955-1957, która pokazała jak humanistyczny reportaż francuski (Henri Cartier-Bresson, Robert Doisneau) otrzymał socjalistyczny wyraz w poetyckich, pełnych wiary w człowieka zdjęciach, które są odpowiednikiem polskich fotografii z lat 60. Bogdana Dziworskiego i które mają także swe źródło w filmie dokumentalnym, także w przypadku Cifry.
Bardzo udaną wystawą była ekspozycja problemowa Wzburzone medium. Słowacka fotografia 1990-2010, będąca bardzo pogłębioną refleksją poprzez różnego typu fotografię, włącznie z reklamową. Ekspozycja pokazywała klasyków najnowszej fotografii, jak Tono Stano, Rudo Prekop, Miro Švolik, Peter Župnik, młodsze pokolenie – Dorota Sadovska z ukrytymi skrzętnie siedemdziesięcioma trzema Pasożytami, które jak sama nazwa wskazuje postmodernistycznie wtapiały się i tworzyły ukryty rytm zakłóceń wizualnych w pracach innych autorów, oczywiście za zgodą kuratorów pokazu. Ale najlepiej wypadło najmłodsze pokolenie, m.in. Šimon Kliman (niezauważony w 2009 na Festiwalu Fotografii w Łodzi, co uważam za błąd), Andrea Kalinová, Jana Šturdiková, Lucia Stráňaiová (ur. 1987) i nieco starsi w tej grupie Lucia Nimcová i Tomáš Werner. Najsłabszą stroną słowackich dokonań są prace intermedialne czy dążące do interaktywności obrazu. Fotografia słowacka jest różnorodna, zmieniona pod wpływem „nowego dokumentu” a nawet „sztuki krytycznej” (Kalinová). Najnowsza fotografia słowacka wcale nie jest słabsza, czy mniej interesująca niż Polska, choć nie ma wybitnych przedstawicieli starszego pokolenia.
Warto wspomnieć o dwóch światowych wystawach. Jedna dotyczyła przemian Afryki w wydaniu Malicka Sidibè z Bamako z Mali pokazując modernizację zacofanego kontynentu od lat 60. i 70. XX wieku. W 2007 na Biennale w Wenecji otrzymał on Złotego Lwa. W tym czasie miał wiele prestiżowych wystaw na całym świecie za odkrywanie Afryki w dokumentalnym, choć trochę archaicznym stylu. Widać w jego pracach bycie poza obowiązującymi tendencjami fotografii europejskiej.
Bardzo dobrze wypadła także prezentacja polskich artystek – Zorki Projekt pt. Przeciętni Polacy. To wystawa znana w naszym kraju, sprzed kilku lat przedstawia „codziennych” ludzi, pary lub rodziny, których podobno nikt nie chce fotografować. Jest to także nowy rodzaj w polskiej fotografii poszukującej nieznanej formuły dla dokumentu. Ten nietypowy styl pragnie nawiązać do tradycji dziewiętnastowiecznych zdjęć portretowych, a także do najnowszych osiągnięć z nowej fotografii (Martin Parr) w lekko krytycznym spojrzeniu na rzeczywistość.
Z pewnością dla poznania całej twórczości nietypowego fotografa, jakim był František Drtikol, warto było obejrzeć prace z Umeleckoprumyslovego Muzeum w Pradze, dotyczące kompozycji ciała kobiecego, w zmysłowych i jakże oryginalnych kompozycjach.
Ciekawą ze względu na problem, lecz powtarzającą schemat poszczególnych zdjęć, jest wystawa Łańcuch (1998), (album z 2002) pokazana przez członka Magnum urodzonego na Tajwanie – Chien-Chi Changa. To niezwykle ponura i okrutna rzeczywistość pracujących na farmie ok. 700 pacjentów(!) zakładu psychiatrycznego, którzy w parach zostali skuci tytułowym łańcuchem. Ale zdjęcia mają pokazać ich jako godnych ludzi, choć pogrążonych w stanie swoistego „uśpienia” i niewiedzy, co do stanu swego rzeczywistego istnienia.