W 1817 r. Stendhal opisał w pamiętnikach słabość, której doznał po wizycie we florenckiej galerii Uffizi. Obejrzane dzieła wywarły na nim tak wielkie wrażenie, że kilka dni spędził leżąc w łóżku z gorączką, a gdy poczuł się lepiej i wyszedł na ulicę, doznał znów palpitacji serca. Zjawisko wzmożonej ekscytacji wywołanej sąsiedztwem wyjątkowych dzieł sztuki opisała w 1979 r. włoska lekarka-psychiatra Graziella Magherini. Zaobserwowała w szpitalu Santa Maria Nuova we Florencji zwiększone występowanie zjawiska właśnie w tym mieście (stąd częsta włoska nazwa „syndrom florencki”). Syndrom nazwany „syndromem Stendhala” zdiagnozowano po raz pierwszy w 1982 r. Określa się go jako chorobę psychosomatyczną objawiająca się palpitacjami serca, zawrotami głowy, dezorientacją i halucynacjami powstającymi u niektórych osób na widok wspaniałości sztuki figuratywnej. Bohater filmu, „Najpierw strzelaj potem zwiedzaj”, którego tytuł jest hybrydalnym tłumaczeniem oryginalnego tytułu „In Bruges”, Ray, zdaje się być zainfekowany inną odmianą syndromu, ponieważ na widok zabytków doznaje wstrętu i udręki.
„Najpierw strzelaj potem zwiedzaj” jest opowieścią bajkową. Do małego (spokojnego) miasteczka w Belgii przybywają z polecenia szefa dwaj płatni mordercy – partacze. Jeden z nich, Ray wykonując egzekucje na księdzu przez przypadek zabija małego chłopca, który w przedśmiertnych konwulsjach zacisnął w dłoni karteczkę z wypisanymi grzechami: „Nie uczyłem się matematyki, byłem kapryśny, byłem smutny”. Przemieszanie gatunków charakterystyczne dla filmu Martina McDonagh jest sposobem wygrywania zniekształceń świata, w których znajdują się bohaterowie wkraczając na drogę zbrodnii, zagłębiając się w gąszcz niepokojących i nieznanych wcześniej zasad, od których nie ma ucieczki. Wtargnięcie dwóch bohaterów do miasteczka/makiety, w których trwają leniwe przygotowania do świąt Bożego Narodzenia jest zaburzeniem jego naturalnego rytmu przez wulgarne rozmowy, bójki, pościgi, strzelaniny.
Autoreferncyjność filmu jest widoczna w większości dialogów, w których bohaterowie komentują zdarzenia na gorąco, dystansując się od nich ( „To jest strzelanina!”) wpasowują się w klimat absurdalnych gangsterskich pogawędek rodem z filmów Q. Tarantina. Bohaterowie uwięzieni w starych dekoracjach sielankowego, zasnutego mgłą miasteczka czekają na przybycie swojego bezwzględnego szefa – Harrego, niczym Godota, nie wiedząc po pierwsze kiedy i czy kiedykolwiek się pojawi, a po drugie co z tego wyniknie, „it’s like in fucking fairytale or something…” – powie w pewnym momencie Ray. Akcja osnuta jest wokół kodeksu honorowego, w którym największym przewinienie jest zabicie niewinnego dziecka, we wszystkich kulturach funkcjonującego na innych niż dorośli prawach. Przypadkowe zabicie dziecka musi pociągnąć za sobą najcięższą karę – śmierć winowajcy.
Nostalgiczność brukowanych uliczek, mieszczańskich kamienic i zabytkowych kościołów mglistej Brugii udziela się widzom, którzy przenoszą się w to miejsce-nie-miejsce wyrwane z ciągu przyczynowo- skutkowego, funkcjonującego poza czasem, oddalonego od świata z którego przybywają dwaj przybysze – uciekinierzy. Ich oczami śledzimy pogrążone w zimowym marazmie miasteczko cukierkowo wypieszczonych średniowiecznych zabytków. Fakt, że bohaterowie nie mogą bez zgodny zleceniodawcy ruszyć się na krok z Brugii, czyni z tego miejsca swoiste wiezienie, duszną klaustrofobiczną przestrzeń, w której jest się skazanym na zwiedzanie. Przymus odwiedzania kościołów, wież i kolekcji dzieł sztuki jest dla Raya męczarnią, z której na dodatek nic nie rozumie, odbierając poszczególne zabytki na najbardziej bazowym poziomie, nie pozwalającym na dekodowanie jakichkolwiek symboli.
„- Myślisz, że to jest fajne?
– Myślę, że co jest fajne?
– Wiesz, pływanie łódką i rozglądanie się.
– Tak myślę, że to jest fajne.
– To się nazywa „zwiedzanie”
Dla bohaterów zwiedzanie mrocznych zabytków Brugii niewątpliwie nie jest źródłem niczym nie zakłóconego relaksu. Absurdalne w kontekście wykonywanego przez nich zajęcia, płatnych morderców, polecenie szefa staje się obowiązkiem, którego niedopełnienie może mieć katastrofalne skutki. Bohaterowie zwiedzają, przyjmując zasady gry narzucone im przez glos inwigilującego ich zleceniodawcy. Przymus zwiedzania jako początek piekielnych mąk, czekających na zabójców niewinnych staje się w filmie parodią turystycznych pielgrzymek zgodnie z listą obowiązkowych punktów do zaliczenia. Wyliczanka powtarzana niczym mantra jest obowiązkiem każdego i każdemu z założenia powinna się podobać. Niestety nie trafia w gusta Raya, który na swoje ostatnie chwile na pewno nie wybrałby mrocznej Belgii. Dzieła sztuki oglądane oczami zabójcy dziecka stają się zapowiedzią czekającej go nieuchronnie kary. Zamiast spokoju, wyciszenia i harmonii niosą strach, osaczają i potęgują uczucie osaczenia i zamknięcia, które powiększa się znacznie z chwilą, kiedy dowiaduje się, że jego wspólnik dostał od szefa polecenie zlikwidowania go.
Reżyser gra kodami w bardzo swobodny sposób wprowadzając postaci rodem z obrazów Hieronima Boscha, które witają postrzelonego bohatera na granicy życia i śmierci pochylając się nad konającym w potwornych, zwierzęcych maskach. Jako mityczni przewodnicy przejmują tym samym role psychopomopsów – czyli przenoszących dusze. Bliskość kanałów, spowijających miasto mgieł zbliża Brugie do Wenecji z filmu Luchino Viscontiego, miejsca odpowiedniego do przejścia, portalu do innej rzeczywistości, idealnego dla zbliżającej się śmierci młodego irlandzkiego gangstera w starych dekoracjach. Pojawiające się symbole: łabędzia, karła, wody, mostu i karnawałowych przebierańców to motywy zapowiadające bieg wypadków, konotujące przemiany, połączenia i pośrednictwo.
Oniryczność atmosfery filmu jest podbijana wprowadzeniem filmu w filmie, poszerzającym akcje o kolejny wymiar, w którym pojawiania się aktor – karzeł – narkoman, przyjmujący status podobny do dziecka, będący na granicy, poruszający się w obszarze, na którym nie obowiązują „normalne” prawa. Przez swoją inność jest on wyalienowany i samotny. Gnie w ostatniej scenie przez przypadek znajdując się na linii strzału, wymierzonego w Raya. Historia zatacza koło. Sprawiedliwość zostaje zaprowadzona, winowajcy ponoszą, bądź wymierzają sobie sami, zasłużoną karę. Zarówno w średniowiecznych realiach jak i świecie, z którego przybywają bohaterowie honor stanowi wartość niezbywalną.
Okupione krwią duchowe dorastanie Raya, staje się inicjacją do śmierci, dojrzewaniem przez pokonywanie drogi, wtapianie w miasto i akceptace rządzących nim reguł. Zwiedzanie, które nosi znamiona przekleństwa powoduje u głównego bohatera swoistą nostalgię i markotność, jest preludium do pisanego mu niechybnego przekroczenia granicy światów. „Dotarło do mnie, może to jest właśnie piekło całą wieczność spędzić w pieprzonej Brugii” powie w ostatniej scenie.
„Najpierw strzelaj potem zwiedzaj”, reż. McDonagh Martin, obsada: Colin Farrell, Ralph Fiennes, Elizabeth Berrington, Rudy Blomme, gatunek: dramat, komedia, Belgia, Wielka Brytania 2008, 107 min
1 comment
Dzisiaj powstaje (i też wcześniej powstawało) wiele bezwartościowych i tandetnych “dzieł sztuki”, po zetknięciu z kórymi również dostać można palpitacji serca, gorączki i niemocy wszelakiej :) Jaki to syndrom?
Comments are closed.