Trzeci kwartał 2017 roku dobiegł końca, więc najwyższy czas przyjrzeć się kilku najciekawszym polskim wydawnictwom muzycznym z tego okresu. Najlepiej późnym wieczorem i w słuchawkach.
Stefan Wesołowski – Rite of the End
Zacznijmy od mającego światową premierę jeszcze w kwietniu, zaś u nas dostępnego dopiero od lata Rite of the End Stefana Wesołowskiego – niezwykle przestrzennego brzmieniowo krążka utrzymanego w stylistyce modern classical i ambientu. Krążka, który w warstwie dźwiękowej wręcz przytłacza emocjonalnie: smutkiem, brudem, melancholią. Być może dlatego, że pierwotnie kompozycje miały ilustrować wystawę fotograficzną Georgesa Mesleta, francuskiego specjalisty od uchwytywania na zdjęciach stopniowego rozpadu opuszczonych miejsc. Wesołowski szybko odebrał jednak wydawnictwu tak służalczą rolę, nadając mu w pełni autorski rys.
Duży wpływ na charakter utworów – z jednej strony repetytywnych i oszczędnych, z drugiej monumentalnych i rozbuchanych – mają szerokie inspiracje gdańszczanina. Jest to bowiem zarówno współczesna scena elektroniczna, jak i, a może przede wszystkim, dorobek takich kompozytorów jak Ryszard Wagner czy Igor Strawiński (tytuł będący parafrazą Święta wiosny), tyle że stylistycznie zakamuflowany tu na bardziej przystępny szerszej publiczności język Maxa Richtera (smyczki w powyższym Seven Maidens), Johanna Johannssona czy Craiga Armstronga (niedaleko pada Hoarfrost II od Weather Storm tego ostatniego). W efekcie otrzymujemy płytę o silnych walorach demokratyzujących, płytę, która stawia stabilny most pomiędzy wykalkulowanym akademizmem spod znaku Ruchu Muzycznego oraz popkulturową świeżością i lekkością, gwarantującymi pełnię doznań estetycznych także na poziomie wyłącznie emocjonalnym. I właśnie w tej dwoistości tkwi chyba największa siła materiału, który zasłużenie doczekał się bardzo pochlebnych recenzji między innymi na łamach Uncut czy The Wire.
Bluszcz – Junior
Weźmy szczpytę Kamp!, dodajmy nieco Flemings, zanurzmy w melodyjnych rozwiązaniach z lat 80. i przypudrujmy odrobiną Red Emprez oraz chillwave’owym vibem. W porządku, Junior nie jest niczym odkrywczym (sam zespół określa się jako wykonujący… PRL synthwave), ale co z tego, skoro tak przyjemnie się tego słucha! Melodie są bardzo ciepłe i szybko wpadają w ucho, ciekawie ewoluują, tak że warto czekać na kulminacje, a do tego dużo chwytliwych motywów usytuowano gdzieś na drugim planie. Ogromną zaletę stanowi też krystaliczna produkcja (za którą odpowiada Michał Kupicz), sprawiająca że syntezatorowe plamy i pogłosy są odpowiednio wyeksponowane, nadając całości dodatkowej płynności i głębi. Do highlightów z pewnością należą takie tracki jak Aspen, którego futurystyczny teledysk kojarzy się nieco chociażby z produkcjami Wave Racer, Slow czy Argentina.
Furtek – Słabe Słowa
Poetyckie teksty w muzyce często mają tendencję do bycia wyjątkowo pretensjonalnymi. Jeśli i was odrzuca to od wielu wydawnictw, Słabe słowa Pawła Furtka okażą się w tej niszy ukojeniem i remedium. Melancholijne, gorzkie, rozliczeniowe strofy, destylowane tu jednak w bardzo subtelny sposób, rzucane jakby od niechcenia i spełniające wręcz rolę kolejnego instrumentu, ciekawie odnajdują się na tle nowoczesnej i pomysłowej produkcji. Śmiało można powiedzieć, że dźwięki w skali 1:1 oddają ciężar gatunkowy słów, a melodie zatruwane szumem świetnie ilustrują stan psychiczny naszego narratora. Zresztą autor, jak sam przyznaje, nagrał materiał pod wpływem emocji wynikających z rozstania z dziewczyną. Hipnotyczne Piętra (Jakiś czas temu zamieszkałem w windzie, i nikt mi już nie powie, że za mało podróżuję, bo nie robię nic innego) czy pulsujące Strupy (Zerwane chodniki wyglądają jak zdrapane strupy) przesiąknięte są egzystencjalnym bólem, który bardzo pasowałby do wrażliwości filmowców francuskiej nowej fali.
Za wydawnictwo odpowiedzialny jest prężnie rozwijający się w ostatnich miesiącach netlabel Trzy Szóstki założony przez Krzysztofa Kwiatkowskiego i powstały jako naturalne rozwinięcie popularnego muzycznego fanpage’a. Naprawdę warto go śledzić, bo w katalogu znajdują się też inne intrygujące pozycje jak Banitka Iwony Król pod pseudonimem Sujka, Wstręt Ugorów, o którym więcej informacji niżej, czy epka Artemis Tulip Trenches. A wracając do Słabych słów, tak mogliby brzmieć Łona i Webber, gdyby nieco zwolnili, przyhamowali ze śmieszkowaniem i postawili na eksperymentalne dźwięki w duchu ambientu, slowcore’u i avant-popu.
Alameda Duo – The Luminous Guitar Craft Of Alameda Duo
Jakub Ziołek prezentuje godną podziwu regularność w nagrywaniu płyt, które potrafią dotknąć duszy. Nie inaczej jest tym razem, a popełniony w duecie z Mikołajem Zielińskim kameralny album pokazuje, że uszczuplenie składu wychwalanej u nas Alamedy nadało jej muzyce jedynie większej intymności. Materiał można by próbować szufladkować jako spojrzenie na muzykę starożytnej Grecji i amerykański prymitywizm przez pryzmat akustycznych, folkowych okularów. Choć to oczywiście duże uproszczenie. Z jednej strony mamy tu, na otwarcie i zakończenie, kilkunastominutowe suity przepełnione kompozycyjnymi subtelnościami pozwalającymi wyobrazić sobie jak wyglądałby pierwszy w życiu kontakt tańczącego radośnie Greka Zorby z dorobkiem Current 93. Z drugiej, tracklista skrywa tak przesiąknięte wrażliwością kompozycje jak Laurel – utwór, który ubarwiony jeszcze eterycznym wokalem Joanny Bielewskiej znakomicie odnalazłby się w dyptyku z Mapą z Zamknęły się oczy ziemi, czyli ostatniego wydawnictwa, jakie Ziołek wypuścił jako Stara Rzeka. A wszystko to domyka chyba najbardziej tradycyjnie brzmiące Ming & Days of Yore. W wykorzystanym na longplayu instrumentarium znajdziemy między innymi gitarę sześcio- i dwunastostrunową, cytrę czy egzotyczne buzuki, a w ostatnim utworze panowie mierzą się nawet ze skalą miksolidyjską. I pomyśleć, że tak piękna płyta nie powstałaby, gdyby Rafał Iwański (m.in. Innercity Ensemble i Kapital) nie podrzucił swego czasu Ziołkowi kasety Music of Ancient Greece Christodoulosa Halarisa.
Ugory – Wstręt [EP]
Najpierw, bo już w styczniu, była Padlina – longplay, którym Ugory mocno zasygnalizowały swój talent i gatunkowy eklektyzm (od metalu po ambient). Teraz, pod koniec września, pojawiło się drugie w tym roku i równie dobre wydawnictwo grupy. Jeśli ktoś rozglądał się za materiałem, który można by sobie puszczać, żeby samodzielnie wprowadzać się w trans, odbierając zarobek podstępnym hipnotyzerom, Wstręt to strzał w dziesiątkę. Spójrzmy chociażby na Endedj szabadon jarnom – to właśnie takiej muzyki w przerwach od kręcenia Szatańskiego tanga czy Konia turyńskiego słuchałby pewnie na nieustannym zapętleniu wywołany w powyższym wideo Bela Tarr. Nie przeoczcie też takich nagrań jak Pieśń czy 4:20 Matka wstaje.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? Bardzo ciekawą płytę pt. Cesarstwo zwierząt, łączącą punkową werwę i rockowe naleciałości z ingerującymi w nie nieustannie dźwiękami syntezatora i okazjonalnymi melodeklamacjami, wydała słynąca z takich hitów jak Mutant łódzka grupa 19 wiosen. Choć jest to naturalnie żywiołowość w swej lirycznej wymowie bardzo gorzka i turpistyczna.
Jeśli chodzi o podobny kaliber gatunkowy wśród muzyków młodszych stażem, obowiązkową do sprawdzenia pozycją jest przegapiona w poprzedniej części, wydana w maju debiutancka epka (self-titled) zespołu Zwidy. Szczypta post-hardcore‘u i math rocka, czy też po prostu muzyka emo epoki korporacji, daje bolesny obraz wielkomiejskich lęków i codziennej walki z samym sobą współczesnego człowieka, artykułowanych przez oddziałujące na podświadomość pesymistyczne teksty i naprzemienny jazgot gitar oraz melodyjne motywy.
Interesująco wypadła też jazzowa współpraca kompozytora i skrzypka Adama Bałdycha z norweskim składem Helge Lien Trio, a także wydane jeszcze w czerwcu Obiekty duetu Leśniewski / Nowacki, gdzie możemy delektować się przestrzennymi dronami, noisem i ambientem. Z nowym materiałem pt. Narkopop (jak zawsze ciekawe podkłady, choć tym razem wyjątkowo irytujące teksty) wrócił też opisywany u nas jakiś czas temu Kaz Bałagane. Ale tak naprawdę i tak wszystko wygrał ten zawodnik.
Inne ciekawe płyty i epki, którym warto dać szansę to m.in.:
Hańba – Będą bić (Hoży i świeży)
Sujka – Banitka (Dwie kobiety)
TeChytrze – Chłopaki czekajta (B&B)
Tulip Trenches – Artemis [EP] (Half-Awake Half-Asleep)