„Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień, już bliżej jest niż dalej, o tym wiesz. Czterdzieści lat minęło, odeszło w cień i nigdy już nie wróci, rób co chcesz.”[1] – śpiewał Andrzej Rosiewicz w czołówce kultowego serialu doby PRL-u. Pięćdziesiąt lat minęło, Grażyna i Ludwik, jak co roku, obchodzą rocznicę pierwszego wspólnego seksu. Nim zasiądą do stołu, jedząc kurczaka z różna i faworki, popijając francuskim winem jak pięć dekad temu, wykonają szereg czynności przygotowawczych. On – przeszło osiemdziesięcioletni psychiatra intelektualista, zakropiwszy sobie oczy, założywszy aparat słuchowy, sztuczne zęby i stabilizatory kolan, testował działanie leków na potencję. Ona – kilka lat młodsza żona swojego męża, zrobiwszy sobie fryzurę, poszukiwała bielizny, by wyglądać „jak mokry sen każdego fetyszysty fantazjującego o starych, pomarszczonych babach.”[2] Zabiegi, jakim się każdy z nich poddaje, są komiczne i wdzięczne. Ot, dogorywające małżeństwo z wieloletnim stażem, któremu jeszcze się chce. I choć ciało odmawia posłuszeństwa, a faworki źle wpływają na cholesterol, umysł zachował się sprawny. Para rości sobie pretensje do losu, przeciwstawia się kolei rzeczy – dlaczego mamy umierać, skoro wciąż czujemy się młodo, mamy niezrealizowane plany, czekające spełnienia marzenia. Pijąc musujące pinot noir z Prowansji, wspominają minione lata młodości, wyjazdy, których było za mało, a na które ciągle brakowało czasu lub pieniędzy. Zmarłego syna, który nigdy nie dostąpił szczęścia w małżeństwie. Wypływają na wierzch tłumione animozje, różnice charakterów, rozbieżność potrzeb. I choć seks wciąż przynosi satysfakcję, coś niepojętego czai się w półmroku.
Hokus-pokus, będziecie piękni jak dawniej, będziecie działać sprawniej[3] – czarnoksiężnik Zygmunt Miłoszewski wypowiada zaklęcie, przenosząc Grażynę i Ludwika do Warszawy lat 60. Jak zawsze to powieść wielopłaszczyznowa, bohaterowie indywidualni figurują na równi z bohaterem kolektywnym – narodem polskim. Stolica, do której powraca małżeństwo, nie przypomina tej, którą zapamiętali z czasów swej młodości. Pałac Kultury zastąpiony zostaje wieżą przyjaźni polsko-francuskiej, a pieczę nad państwem sprawuje inżynier Eugeniusz Kwiatkowski. W sklepach dostępne są fantazyjne, jak na owe czasy, produkty, i choć infrastruktura miasta nie zachwyca, wszystko jawi się lepsze, wyzute z peerelowskiej szarzyzny i bezpłciowości. Grażyna i Ludwik zachłystują się możliwością ponownego doświadczania, pragną kochać, działać, rozsmakowywać się, nim czar pryśnie, nim jędrne, rozgorączkowane ciała na powrót zmarszczą się i zwiotczeją. Bohaterowie poczynają wierzyć, że „życie jest snem, a śmierć przebudzeniem”[4]. Przeraża ich myśl, iż znów staną się staruszkami, rozpadającymi się truchłami z rzednącymi włosami.
Miłoszewski popisowo relacjonuje wybory wykreowanych przez siebie postaci, zaszczepiając w ich głowach serie pozornie prostych pytań. Czy warto odwzorowywać to, co już się przytrafiło? Czy postępując w ten sposób, nie dopuścimy się swoistego autoplagiatu? Jak wrosnąć w starą/nową rzeczywistość z balastem, jakim jest wiedza o przyszłości? Jak tę wiedzę wykorzystać? I czy wykorzystywać ją w ogóle? Dla Ludwika wiedza jest przywilejem, ekscytującym darem. Niezwykły jest dla niego fakt, iż może korzystać z przełomowych teorii wybitnych psychoanalityków, nim te ujrzą światło dzienne, ba, nim w ogóle zrodzą się w głowach swych twórców. Uważa się za szczęściarza, który nie tyle może, co powinien spożytkować swą mądrość, wtajemniczenie. Chcąc prędko się wzbogacić, poświęca się pisaniu polskiego Harry’ego Pottera, kopiuje Dana Browna, obstawia zapamiętany wynik meczu. Tymczasem świat, do którego przyszło mu wrócić, oporny jest i krnąbrny. Wydawca lekceważy bestsellery dwudziestego pierwszego wieku, ponadto zarzuca mężczyźnie, że jego pisanie niezwykle upodobania się do aktu streszczania czegoś wcześniej już powstałego. Nawet przełomowy dla polskiej reprezentacji mecz, którego wyniku był pewien, zostaje rozegrany inaczej, niż wówczas, gdy oglądał go po raz pierwszy. Nic nie jest oczywiste, zacierają się dogmaty, świat szydzi z Ludwika – pohamuj się dziadku, tak prosto nie będzie, szanse muszą być wyrównane.
A miłość? Czy warto ją odtwarzać? Kolejny raz spędzić życie z osobą, którą zna się na pamięć, której ciągła obecność stała się normą. Nie lepiej zaangażować się w nowe związki, poświęcić się innej pracy, czynić tak, by nic nie zostało powtórzone? Grażyna jest żądna przygód, czuje, iż w poprzednim życiu nadto się podporządkowała – mężowi, dziecku, obowiązkom. Postępowała w sposób racjonalny i zachowawczy, nierzadko tłumiąc tęsknoty, ostudzając fantazje. Brak jej było spontaniczności, odwagi, by móc postępować w sposób intuicyjny, pozarozumowy. Cofając się pięćdziesiąt lat, spotyka swą pierwszą, młodzieńczą miłość, mężczyznę będącego niejako zaprzeczeniem jej męża, temperamentnego idealistę. Czy dla starej/nowej miłości poświęci własne małżeństwo, puści wszystko w niepamięć? Czy ma do tego prawo? I czy etycznym jest, by staruszka w skórze młodej kobiety angażowała się w związek z trzydziestolatkiem? Każda decyzja pociąga za sobą grad pytań i wątpliwości. Jak żyć, by nie żałować? Ucząc się na błędach, które już się popełniło? Grażyna i Ludwik jednego tylko są pewni – nie chcą wracać do rzeczywistości, w której stają się coraz mniej samodzielni, w której nie potrafią zdusić w sobie paraliżującego lęku przed śmiercią.
A co z tą Polską[5]? Czy sojusz z narodem francuskim istotnie stanowi doskonałą alternatywę? Co stało się z działaczami, którzy stanowili dawną Polskę? Hegel powiadał, że wszystkie postaci i fakty historyczne powtarzają się dwukrotnie. Marks precyzował, iż za pierwszym razem urzeczywistniają się jako tragedia, za drugim zaś jako farsa[6]. Jak wobec tego rozpatrywać powieść Miłoszewskiego? Trudno zarzucić Polakom, by nie uczyli się na własnych błędach, wszak jeszcze tego nie przeżyli, są nieświadomi konsekwencji. Czy Grażyna i Ludwik, wysłannicy z przyszłości, mogą wpłynąć na losy całego kraju? Czy są skazani wyłącznie na biernie obserwowanie potężnej machiny dziejów? Jak zawsze to niewyczerpalny rezerwuar pytań, nierzadko pozostających bez odpowiedzi. Czy? Jak? Dlaczego? Miłoszewski jawi się wirtuozem historii niebyłej, zdumiewa szczegółowość, z jaką opisuje alternatywną Warszawę. Wykreowana przez niego rzeczywistość wydaje się namacalna. Jest to powieść-niespodzianka, w której nic nie jest oczywiste i bezdyskusyjne, a każda decyzja, jaką podejmują bohaterowie, pociąga na sobą mimowolną refleksję – jak my byśmy się zachowali, dostając od losu drugą szansę?
- A. Rosiewicz, Czterdzieści lat minęło…, 1974.↵
- Z. Miłoszewski, Jak zawsze, W.A.B., Warszawa 2017.↵
- Por. Czesław Śpiewa, Maszynka Do Świerkania, [w:] Debiut, Mystic Production, 2008.↵
- P. Calderón de la Barca, Życie snem, tłum. B. Edward, Zielona Sowa, Kraków 2005.↵
- Zwrot zaczerpnięty z tytułu programu publicystycznego telewizji Polsat: Co z tą Polską?↵
- Zob. Slavoj Žižek, Od tragedii do farsy, czyli jak historia się powtarza, tłum. M. Kropiwnicki, B. Szelewa, Krytyka Polityczna, Warszawa 2011.↵