Kolej podziemna była dla niewolników szlakiem ucieczki, siecią zaufanych osób i bezpiecznych miejsc. W powieści Colsona Whiteheada ma charakter najzupełniej dosłowny. Staje się tym samym jedynym wynalazkiem białego człowieka, który nie stał się źródłem nieszczęścia czarnoskórych.
Główną bohaterką Kolei podziemnej jest Cora, siedemnastoletnia niewolnica z plantacji bawełny w Georgii. Kiedy jeden z towarzyszy składa jej propozycję ucieczki, dziewczyna początkowo mu odmawia, zdając sobie sprawę, że w razie niepowodzenia czeka ją śmierć w męczarniach. Zgadza się dopiero po trzech tygodniach, po śmierci Jamesa Randalla, łagodniejszego z dwóch współwłaścicieli plantacji. Pod rządami jego brata, Terrance’a życie niewolników, składające się dotąd głównie z ciężkiej pracy i okrutnych kar, ma bowiem zmienić się na gorsze. Ucieczka staje się możliwa dzięki powstaniu kolei podziemnej ze stacją w Georgii – miejsca, do którego, przynajmniej w powieści, zbiegły niewolnik może wsiąść i pojechać tam, gdzie czeka go lepszy los.
Dosłowne potraktowanie kolei podziemnej to pierwszy, ale nie jedyny przypadek, w którym autor decyduje się odejść od faktów historycznych. Historia ucieczki Cory, Caesara i Lovey nie wydarzyła się nigdy – choć jednocześnie, w różnych wariantach, wydarzyła się pewnie wiele razy. Zamiast faktów z życia konkretnej osoby (jak to zrobiła choćby Toni Morrison w Umiłowanej), Whitehead zdecydował się zaczerpnąć z historii… ogłoszenia o zbiegłych niewolnikach. Datowane od 1812 do 1839, pozwalają w przybliżeniu określić czas akcji powieści – są to tym samym najprawdopodobniej lata 30. XIX wieku.
Niezbyt precyzyjne usytuowanie zdarzeń powieściowych nie oznacza jednak, że los amerykańskich niewolników został oddany w sposób nieprzekonujący. Walka o trzymetrowy skrawek ziemi, którą jedenastoletnia Cora toczy, by zapewnić sobie pożywienie inne niż tłuczone ziemniaki; wykorzystywanie seksualne niewolnic – tak przez białych panów, jak i przez innych czarnoskórych – a zwłaszcza: opisy kar, składają się na przekonujący obraz tego, co w praktyce oznaczał przypisany niewolnikowi status rzeczy. Wielokrotnie podkreślane jest przy tym wyrafinowane okrucieństwo oprawców: „Goście Randalla sączyli rum korzenny, podczas gdy Dużego Anthony’ego oblano oliwą i podpalono. Świadkom oszczędzono słuchania jego krzyków, bo już pierwszego dnia obcięto mu męskość, wepchnięto do ust i zaszyto. Dyby dymiły, węgliły się i płonęły, wyrzeźbione postaci wiły się w płomieniach jak żywe”.
Wydarzenia opisane w rozdziale Georgia, opowiadającym o losach Cory i Caesara na plantacji Randallów, wydają się najbliższe prawdzie historycznej. Dalsze etapy ich podróży poznajemy z rozdziałów zatytułowanych nazwami stanów – są to kolejno Karolina Południowa, Karolina Północna, Tennesee czy Indiana. Przeplatają je rozdziały, których tytuły biorą się od imion postaci. Jest więc Ajarry, w którym czytelnik poznaje babkę Cory, we wczesnej młodości porwaną ze swojej wioski i sprzedaną w niewolę; znacznie później pojawia się też historia ucieczki jej matki, Mabel. Swój rozdział ma też Caesar, Ridgeway, łowca niewolników, który rusza w pościg za zbiegłą z plantacji Randalla trójką niewolników, a także Ethel, żona jednego z współpracowników kolei podziemnej, która pragnie nawrócić Corę na chrześcijaństwo.
Klucz do kompozycji powieści można znaleźć w rozdziale poświęconym losom Caesara sprzed okresu pracy u Randallów. Chłopak, wychowany w Wirginii na farmie pani Garner, dorastał w przekonaniu, że po śmierci swojej właścicielki będzie wolny. Dzięki niej nauczył się czytać, a kiedy został sprzedany w niewolę przez jej spadkobierców, zdobył dla siebie „książkę, przez którą go zabiją” – Podróże do wielu odległych narodów świata J. Swifta. Ryzykował życiem właśnie dlatego, że „jeśli (…) nie czytał, był niewolnikiem”. To na tej powieści wzorowana jest kompozycja Kolei podziemnej. Podobnie jak Guliwer, który w swojej podróży przemierzał kolejne krainy, Cora przemieszcza się od jednego stanu do drugiego. Każdy z nich okazuje się osobnym mikroświatem, a zasady postępowania wyuczone w jednym z nich w drugim okazują się kompletnie nieprzydatne.
Stany, które odwiedza dziewczyna różnią się między sobą przede wszystkim stosunkiem władz do czarnoskórych. Niewolnictwo, które w Georgii jest przedsięwzięciem niezwykle opłacalnym, w skali całego kraju staje się pułapką. Wpadają w nią, paradoksalnie, właśnie ci, którzy, spodziewając się wysokich zysków, latami masowo sprowadzali niewolników z Afryki. Zasady działania tego mechanizmu tłumaczy Corze Martin, współpracownik kolei podziemnej z Karoliny Północnej: „Więcej niewolników oznaczało więcej bawełny, co dawało więcej pieniędzy, by zakupić więcej ziemi i uprawiać jeszcze więcej bawełny. (…) W Karolinie Północnej biali dwukrotnie przewyższali niewolników, ale w Luizjanie i Georgii obie populacje były prawie równe. (…) Nietrudno wyobrazić sobie tok wydarzeń, kiedy niewolnik zrzuci kajdany, szukając wolności – i odwetu”.
Podczas gdy w Geogrii, na plantacji Randallów, niewolnik jest rzeczą – sprzedawaną i kupowaną, eksploatowaną bezlitośnie i do samego końca (szczególnie wymowna jest w tym kontekście scena śmierci Ajarry na polu bawełny) – w Karolinie Północnej jest intruzem, który nie ma prawa przekroczyć granic stanu. Karolina Południowa, w której czarnoskórym zapewnia się godziwe warunki mieszkaniowe i płaci za wykonywaną pracę, a nawet pozwala im się kształcić, wydaje się na tym tle chlubnym wyjątkiem. Szybko jednak okazuje się, że, choć władze stanu nie zabierają niewolnicom dzieci, roszczą sobie prawo do decydowania o tym, która z nich może je urodzić. Czarnoskóre niewolnice „nie były [tam] towarem jak dawniej, ale żywym inwentarzem (…) Pozamykanym w domach noclegowych niczym w kojcach i klatkach.”
W miarę rozwoju fabuły powieści, Cora, jej główna bohaterka, usiłuje zapewnić sobie wolność, uciekając przed Ridgeway’em i kolejnymi prześladowaniami. Nie oznacza to jednak, że w kreowanym przez Whiteheada świecie niewolnicy są prezentowani w sposób jednoznacznie pozytywny. Cora już na plantacji uczy się walki o przetrwanie, bywa też agresywna: w czasie ucieczki między nią a usiłującym ją pojmać dwunastolatkiem wywiązuje się szamotanina, w wyniku której chłopak ginie. Wiarygodność jej postaci zawiera się w tym, że nie jest wyłącznie niewinną ofiarą, której należy współczuć. Żyjąc w świecie pełnym przemocy, sama się jej uczy, a po ucieczce z plantacji Randallów doświadcza jej równie często, co przed nią.
Różnorodność i niejednoznaczność postaci jest jednym z atutów powieści Whiteheada, podobnie jak atrakcyjna forma, w jakiej przedstawia on złożony problem niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Za wartką akcją kryje się wnikliwe studium okrutnego wyzysku czarnoskórej ludności, który przez lata był usankcjonowany nie tylko prawnie czy kulturowo, ale również religijnie – stąd niewolnictwu jako takiemu nie są przeciwne nawet gorliwie wierzące bohaterki powieści Whiteheada, pani Garner i Ethel. Dobrym posunięciem było też dopuszczenie perspektywy nie tylko samych niewolników i zdecydowanych abolicjonistów, których w powieści reprezentują współpracownicy kolei podziemnej, ale także osób, które z sytuacji czarnoskórej ludności czerpią korzyści – przede wszystkim Ridgewaya, ale także Stevensa, młodego chirurga handlującego zwłokami.
Kolej podziemna jest pierwszą powieścią tego autora przetłumaczoną na język polski, do czego z pewnością przyczyniły się zdobyte przez nią wyróżnienia – National Book Award i Nagroda Pulitzera. Miejmy nadzieję, że nie ostatnią.