W oku kamery niczym w zwierciadle ujawniają się słabości, lęki, pragnienia i żądze bywalców Fabryki. Żadna z postaci nie jest w stanie uciec przed prawdą o sobie, nie jest w stanie zdusić jej poprzez słowa, bowiem kamera rejestruje każdy grymas alarmujący o fałszu. Na powierzchnie wydostają się ich słabości, z którymi w różny sposób starają się sobie poradzić, np.: śmiejąc się, płacząc czy paląc papierosy jak Freddie. W dającym odczuć się napięciu widz wraz z artystami Fabryki ogląda na ekranie walkę kolejnej postaci z samym sobą. Swoiste podglądanie z jednej strony fascynuje, a z drugiej zawstydza i wzbudza poczucie winy, że „wchodzimy z butami” w osobiste przeżycia postaci. Większe zażenowanie budzić może projekcja filmu Blow Job (w spektaklu został wykorzystany oryginalny fragment filmu nakręconego przez Warhola), który jest złożony z jednego ciągłego ujęcia twarzy Toma Bakera. Odczuwane skrępowanie, powstaje bardziej w wyniku skojarzeń i fantazji na temat masturbacji czy seksu oralnego. Film konfrontuje, zatem z własnymi fantazjami, które na co dzień hamowane są przez superego a jednocześnie jest próbą zilustrowania prawdziwego zachowania aktorów – ludzi.
Nad wszystkim czuwa niedostrzeżone, nieśmiałe, wycofane, schowane za ciemnymi okularami oko Andy’ego Warhola – doskonała rola Piotra Skiby. W bluzce w biało-granatowe paski, w jasnoblond peruce, spod której wystają ciemne włosy przemyka niepostrzeżenie wycofujący się i z pozoru nieśmiały wielki nieobecny. Brak informacji rodzi wielkościowe wyobrażenia na temat postaci Warhola. Dla bywalców Fabryki jest guru, wielkim przewodnikiem w świecie sztuki. Andy bez wątpienia stoi na czele całego zespołu, jest jego liderem, ale w bardzo specyficzny sposób – obserwuje, słucha lub najzwyczajniej jest nieobecny. Jego „nieobecność” obnaża żywe procesy, które zachodzą w relacjach między artystami. Aktorzy Andy’ego zostają wytrąceni ze schematów, określonych ról, wyrzucają z siebie kłębiące się frustracje, niepokoje i kompleksy. Obnażają swoją żądze bycia sławnym, wielkim artystą, odkrywając tym samym swoją śmieszność, naiwność, infantylność z jednej strony z drugiej natomiast zagubienie i niepewność. Ambiwalencję uczuć trafnie ilustruje postać Edie Sedgwick – doskonała w tej roli Sandra Korzeniak. Edie to artystka zdegradowana, opuszczona i ośmieszona, która desperacko pragnie odzyskać swoje „15 minut sławy”. Scena, w której tańczy do piosenki Tima Buckley’a, gwiazdorsko przebrana, z przerażająco smutną twarzą, oddaje całą rozpacz banalnego gwiazdorstwa. Warhol staje się prowokatorem zachowań artystów, nie nadając żadnej roli swoim aktorom, wyzwala w nich prawdziwą grę relacji międzyludzkich.