Lupa kreuje świat ludzi tkwiących w marazmie, nieustannie zawieszonych w próżni i przeraźliwie samotnych. Pokazuje to postać Nico (Katarzyna Warnke) – cicha, nieśmiała i trochę zdziwaczała. Z kamerę w ręku, wchodzi na scenę (wcześniej na ekranie obserwujemy jak przemierza przestrzeń teatru), poszukując wiernego słuchacza, zatrzymuje się przy śpiącym tybetańskim tancerzu. Scena tworzy dającą się mocno odczuć aurę depresyjnego smutku, braku zrozumienia i jednocześnie pragnienie bliskości drugiego człowieka. Obnaża wcześniejsze konflikty w relacji z najbliższymi – matką, które teraz rzutują na relacje z innymi. Na światło dzienne wychodzą dręczące demony duszy ludzkiej.
Samotność i smutek, który przeplata się między ironią i śmiesznością to nieodłączne elementy eksperymentu. Pełną ilustracją desperackiej wręcz samotności jest monolog Brigid (Iwona Bielska). Bogata w szczegóły, telefoniczna relacja z przebiegu sprzątania domu nie znajduje odzewu ze strony odbiorcy – Andy’ego. Samotność w tej scenie jest podwojona: raz odczuwamy ją przez maniakalny przekaz przesycony symboliką, dwa obraz obsesyjnego sprzątania. Monolog Brigid stwarza niesamowite możliwości interpretacyjne. Sprzątanie, we freudowskim rozumieniu jest ulokowaniem nadmiaru popędu. Niespełnione pragnienia i fantazje seksualne zostają zastąpione poprzez czynność porządkowania. Niesamowita symbolika przedmiotów: odkurzacz, wymiatanie okruszków z szafy, puste wiadro i inne, jednoznacznie odnosi do pragnień seksualnych bohaterki. W odczuciu odbiorcy monolog staje się wyrazem destrukcyjnej i przerażającej samotności, z której nie ma wyjścia. Zostaje to następnie pokazane poprzez „żywą instalację”, kiedy to w czasie przerwy widz znajduje w holu „szklaną klatkę”, w której wśród książek siedzi Brigide i wygłasza swój monolog raz jeszcze.