Po przekręceniu klucza i otwarciu drzwi widzę zdemolowane wnętrze mojej pracowni. Blaty z płyt pilśniowych, które wykonałem pół roku temu są porąbane na kilkunastocentymetrowe kawałki, stelarze wyrwane wraz z kołkami ze ścian. Powiększalnik “Magnifax” leży na podłodze w częściach. Głowica kolorowa połamana nie do posklejania, części metalowe powyginane i pogniecione – oprócz stelaża, który leży przewrócony w kącie. Na podłodze walają się zdjęcia. Te najlepsze, które wykonałem częściowo na sesję zimową i obecnie letnią, pogniecione, podarte i wymieszane z próbkami i odrzutami rozsypanymi z kubła na śmieci. Negatywy “Agfy” delikatnie wywołane według metody Pana Witolda Przymuszały, leżą na podłodze porysowane. Kilka z nich sam podeptałem dochodząc do krzesła, na którym właśnie siedzę. Policjant, który pobierał odciski palców ze zdemolowanych sprzętów, zebrał ich bardzo mało i, jak twierdził, prawdopodobnie pochodzą od jednej osoby (czyli właściciela).
Zdjęcie autoportret-akt, które chowałem w zeszycie z notatkami z zajęć teorii kultury było przyklejone na wewnętrzną stronę drzwi, ale zaraz po wejściu do pracowni zerwałem je. Teraz trzymam je w rękach i płaczę. Łzy spadają mi na kartkę. Nie wiem od czego rozpocząć sprzątanie. Przyszłość fotografii w znaczeniu szerokim, jest dla mnie dzisiaj bardzo denerwująca. Sądzę jednak, że stan, że się tak wyrażę, d u c h a jaki panuje właśnie w mojej pracowni, odpowiada stanowi współczesnej fotografii mojego kraju. Miejsce, w którym siedzę to metafora dużo szersza i bardziej pojemna od tego, co mogę i potrafię sobie wyobrazić, jak to wszystko będzie wyglądało za kilka lat.
(10.06.2002 g.23:50)
2 comments
Fotografia jest tylko częścią większej całości, jeśli w ogóle – w skali przestrzeni, w której wibrujemy jako nieistotene cząstki – ma jakiekolwiek znaczenie. Na pewmno już nie takie jak 100 lat temu, gdy u Żakulskiego w Krakowie fotografował się mój dziadek …
problem w tym ze 100 lat temu sens jej istnienia dyktowała możliwość dokumentacji, zapisania wizerunku rodzinny na pamiątkę dla wnukow, dla pokoleń. Obecnie fotografia stała sie zabawa głupie sztywna pamiątka z wakacji z pomnikiem w tle miny na imprezie, czy przeswietlony zachód słońca. Nitku już nie odbiera jej jak magicznego zjawiska jakim było wydobycie z bieli papieru czaro białych konturów fotografowanego obiektu.
to smutne….ze trzeba co raz bardziej kombinować, uciekać w abstrakcyjny “bazgrol” by pokazać coś nowego nie koniecznie ciekawego.
Comments are closed.