Istnieje jednak druga strona tego zjawiska. Do środka obiektu Bałki w Krakowie wchodzimy – jest on po prostu tunelem. Nie spiesząc się, możemy pomału przejść poprzez jego wnętrze. Trzy betonowe płaszczyzny ograniczają perspektywę widzenia. Czytamy kolejne litery i widzimy światło przenikające przez nie do środka. Brak dużej przestrzeni zmusza podróżnika do skupienia się na obiekcie. Ten zaś oddziałuje na status odbiorcy, ustanawia współzależność bytu obiektu i jednostki. Konfrontuje obie cielesności. Ograniczając widzenie, wzbogaca je, nie pozwala na jałowość przejścia, zmusza do zauważenia siebie tu i teraz, do odczucia swojego ciała w konkretnej przestrzeni, w kontekście z całym dramatyzmem faktu docenienia wyjątkowości, trwania czasu i chwilowości momentu. Wędrówka zawsze była i nadal jest pożądanym doświadczeniem. Podróż jest drogą, która prowadzi do poznania świata i siebie. Dzisiaj w Krakowie turysta odkryje świat i jego charakter, w Londynie siebie. To na pewno pozytywny aspekt globalizacji i turystyki kulturalnej.
Na kształt dzisiejszego świata składa się różnorodność państw i jednocząca siła globalizacji – wierzy w to, kurator tegorocznego Biennale Sztuki w Wenecji, Daniel Birnbaum. Czy w tym obrazie świata jeden z elementów dominuje? Zapewne zależy od miejsca obserwacji i rozległości perspektywy. Do tego każdy widok jest prawdziwy. Najlepiej zachować idealną równowagę: całość składa się z części, fragmenty są częścią całości. Innej drogi nie ma, bo i po co? Zapomnienie może być przyczyną ludobójstwa czy kulturowej kolonizacji. Absolutne zachłyśnięcie się lokalną czy narodową kulturą i negacja wartości innych jest efektem braku świadomości, że wszystko jest tylko częścią. Podobnie z drugiej strony: wiara w ideę totalnej globalizacji – wprowadzenie jednorodności jest zrealizowaną nową kolonizacją świata. Z każdej możliwości wyziera groźba ludobójstwa faktycznego lub kulturowego. A czy jest nas za dużo na świecie? Najwyraźniej tak. Jednak skąd indziej należy upatrywać rozwiązania tej kwestii. Niedawno zmarł, w wieku 100 lat, Claude Levi Strauss – mogliśmy z tej okazji wrócić do jego wypowiedzi z jednego z ostatnich udzielonych wywiadów telewizyjnych: „Zauważam straszliwe zniszczenia, stopniowe zanikanie całych gatunków roślin i zwierząt, a także to, że ludzkość z powodu swej rosnącej liczebności żyje w stanie wewnętrznego zatrucia. Świat, w którym kończę egzystencję, nie jest światem, który mógłby mi się podobać”2.
„Idea ludzkości jako jedności jest dzisiaj znacznie silniejsza niż wczoraj. Coraz mniejszą wagę przywiązujemy do narodowości, do granic. Czy nie zaczyna się patrzeć na to wszystko w sposób globalny?” – pyta Dalajlama3. Człowiek współcześnie ma jednak zdaje się różne skłonności postrzegania swojej pozycji w świecie. Optymizm oceny musi iść w parze z uważną obserwacją zmian. To prawda, żyją ludzie, którzy uważają swój byt jako część całości wszystkiego, bywa że wynika to z przekonań religijnych czy światopoglądu. Ale obok nich ciągle umacniają się inni w dążeniach do przeciwstawiania sobie zamkniętych społeczności, posługując się w wartościowaniu właśnie konkretną religią lub ideologią. Tendencje nacjonalistyczne aktualnie bardzo silnie są widoczne a granice państw bywają coraz bardziej eksponowane, choćby w Europie. Ważne, aby tę jedność ludzkości rozumieć jako duchową, humanistyczną i czysto ludzką, jako wspólnotę wielości, jedność tej samej substancji życia. I wówczas wystarczy uświadomić sobie, że ten sposób pojmowania jedności nie wyklucza możliwości odrębności i różnic na poziomie upodobań, tradycji kulturowych czy światopoglądu. Przy takim stosunku do ludzkości i człowieka należy tylko nie zapominać o każdym fragmencie, widzianym zarazem, jako odrębność i budulec całości. Zupełnie jak na wystawie – każdą ideę ekspozycji budują ostatecznie poszczególne dzieła i ich pojedyncze historie. Każdy człowiek indywidualnie zanurza się w czerni wszechświata, przechodzi przez tunel, poszukuje światła. Każdy wewnątrz spotyka tylko siebie jako część całości, podczas podróży trafia na drugiego wędrowca i na kolejną perspektywę wartą poznania. Byle nie za szybko.
3 comments
Auschwitzwieliczka to owszem niesamowita wręcz instalacja Bałki w tak mocnym miejscu. Jednak chyba nikt by nie chciał, aby tam na zawszę pozostała? Tego typu przedsięwzięcia są bardzo interesujące jeżeli są czasowo ograniczone. Później następuje chęć doznania znów czegoś nowego.
To nie chodzi o to, że rzeźba ustawiona na Placu Niepodległości odbiega od tego do czego przyzwyczajeni są mieszkańcy. Chodzi o to, że została tam ustawiona bez konsultacji z Radnymi czy mieszkańcami, stanęła w poprzek placu, gdzie dotychczas odbywały się wydarzenia kulturalne, na placu, który posiadał skończoną koncepcję architektoniczną. A poza tym Plac Niepodległości to miejsce, gdzie stały koszary, jedno z pierwszych miejsc wyzwolonych w Polsce w 1918 roku, to zupełnie nie ten kontekst.
Ale przecież dokładnie – no może poza tą konsultacją z Radnymi, o której piszesz – ustawienie rzeźby tej jest również do rozpatrywania w kategorii wydarzeń kulturalnych – nie inaczej. Tyle, że nieco innym, mniej typowym – a przez to, w mojej ocenie, ciekawszym.
“Przyzwyczajenie mieszkańców” uważam natomiast za kiepski argument do oceny projektów. Przecież projekty kulturalne mają właśnie działać na mieszkańców, mają coś przekazywać. Jak inaczej ma się społeczeństwo rozwijać?
Oczywiście ja również nie widzę tej rzeźby “na stałe” – przecież w założeniach od początku miała wylądować przed nowym muzeum i to dobrze, że tak będzie. Zauważmy, że rzeźba właściwie jest w tym konkretnym miejscu równie nachalna, jak właśnie reklamowane i skomercjalizowane do absurdu wycieczki do których nawiązuje. Można by uznać, że właśnie dlatego jest udaną próbą zwrócenia uwagi na ten aspekt. Wieliczka OK, ale Auschwitz wymaga według mnie nieco innego – bardziej delikatnego podejścia. Zestawianie ich razem na ulotkach wycieczkowych jest już trochę niesmaczne.
Comments are closed.