12 października w Hali Turbin Tate Modern w Londynie, bardzo prestiżowym miejscu, otwarto indywidualną prezentację Mirosława Bałki zatytułowaną „How It Is” („Jak to jest”). To niewątpliwy sukces polskiego artysty i także możliwe źródło dumy z polskich osiągnięć artystycznych. Olbrzymia instalacja Bałki – rodzaj kontenera, do którego wnętrza można wejść po wysuniętej rampie, buduje sensy wokół możliwych wrażeń i emocji pojedynczego człowieka jako powstałych w wyniku spotkania z obiektem. A dalej z wygenerowaną przez niego przestrzenią, wewnątrz wypełnioną do granic możliwości i przesady ciemnością, i czernią. Indywidualne doświadczenie odbiorcy jest poddane radykalnemu uwypukleniu, bo nic tu właściwie nie ma ponad człowieka i jego reakcję na wszystko, co go otacza i co pociąga całe bogactwo sfery symbolicznej. Jak to jest, gdy człowiek znajdzie się w otchłani ciemności, czerni, która wchłania do środka? Gdzie grozi możliwość rozpuszczenia się w czerni, zniknięcia we wnętrzu – i nie towarzyszy temu nadzieja rozpłynięcia się we wszystkim co jest, a co jest nad wyraz lepszą perspektywą niż zanik w jakimś skończonym z zewnątrz a nieskończonym w środku wnętrzu. Czy zawsze ostatecznie pozostanie nadzieja na światło?
Ekspozycja zresztą umieszcza artystę w samym centrum świata. W punkcie, gdzie skupiają się spojrzenia uczestników globalnej wioski artystycznej. Jak postrzegany jest artysta usytuowany w „tamtym” miejscu? Czy rzeczywiście przestał być już Mirosław Bałka artystą z Europy Wschodniej, a został pełnoprawnym uczestnikiem obiegu sztuki – jak chcieliby niektórzy komentatorzy wydarzenia? Przecież w obiegu międzynarodowym funkcjonuje już od dawna. Skąd wykluczający charakter tego porównania? Może właśnie z funkcjonującego przekonania o globalizacji sztuki jako procesie, który uniemożliwia zachowanie lokalnych tożsamości.
22 września w Krakowie (Plac Niepodległości, Podgórze) została uroczyście, podczas obrad Kongresu Kultury Polskiej, odsłonięta, pierwsza zrealizowana w Polsce w przestrzeni publicznej, stała praca Bałki zatytułowana Auschwitzwieliczka. Niedługo po tym wydarzeniu można było przeczytać o niezadowoleniu z dzieła, między innymi przedstawicieli władz czy sympatyków dzielnicy Podgórze1. Docelowo obiekt ma stanąć przed budowanym Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie. Jego prosta i wyrazista forma czy surowość materii niewątpliwie muszą być znaczną nowością, jak nie oczywistym szokiem, dla krakowian przyzwyczajonych w przestrzeni miejskiej raczej do konserwatywnego wyczucia stylu. Słowo Auschwitzwieliczka, które stanowi tytuł dzieła i jest jednocześnie wydrążone w sześciennej formie tunelu, jest bezpośrednim nawiązaniem do oferty turystycznej, na jaką można natknąć się w Krakowie: „W ciągu ośmiu godzin zwiedzisz obóz Auschwitz i kopalnię soli w Wieliczce!”. To jest doprawdy oferta, która musi przekonać każdego, kto nie ma zbyt wiele czasu. I taki zdaje się być w dużej mierze charakter współczesnego odwiedzania innych miejsc na świecie. W pośpiechu, bez refleksji, bez przyglądania się. Bez indywidualnej wędrówki. Agencje turystyczne doskonale wiedzą jak zaoszczędzić swój i turysty czas, tak, aby on miał czas wydać jak najwięcej pieniędzy. Teraz zaś pojawiła się ekstremalna korzyść – Auschwitz i Wieliczka w jednym Krakowie: wystarczy podjechać na Podgórze, a niedługo na Zabłocie i jeszcze zaliczyć Muzeum Sztuki Współczesnej. Jeżeli dzisiaj sobota to jestem w Londynie – efekt i możliwość postępującej globalizacji – turystyka kulturalna.
3 comments
Auschwitzwieliczka to owszem niesamowita wręcz instalacja Bałki w tak mocnym miejscu. Jednak chyba nikt by nie chciał, aby tam na zawszę pozostała? Tego typu przedsięwzięcia są bardzo interesujące jeżeli są czasowo ograniczone. Później następuje chęć doznania znów czegoś nowego.
To nie chodzi o to, że rzeźba ustawiona na Placu Niepodległości odbiega od tego do czego przyzwyczajeni są mieszkańcy. Chodzi o to, że została tam ustawiona bez konsultacji z Radnymi czy mieszkańcami, stanęła w poprzek placu, gdzie dotychczas odbywały się wydarzenia kulturalne, na placu, który posiadał skończoną koncepcję architektoniczną. A poza tym Plac Niepodległości to miejsce, gdzie stały koszary, jedno z pierwszych miejsc wyzwolonych w Polsce w 1918 roku, to zupełnie nie ten kontekst.
Ale przecież dokładnie – no może poza tą konsultacją z Radnymi, o której piszesz – ustawienie rzeźby tej jest również do rozpatrywania w kategorii wydarzeń kulturalnych – nie inaczej. Tyle, że nieco innym, mniej typowym – a przez to, w mojej ocenie, ciekawszym.
“Przyzwyczajenie mieszkańców” uważam natomiast za kiepski argument do oceny projektów. Przecież projekty kulturalne mają właśnie działać na mieszkańców, mają coś przekazywać. Jak inaczej ma się społeczeństwo rozwijać?
Oczywiście ja również nie widzę tej rzeźby “na stałe” – przecież w założeniach od początku miała wylądować przed nowym muzeum i to dobrze, że tak będzie. Zauważmy, że rzeźba właściwie jest w tym konkretnym miejscu równie nachalna, jak właśnie reklamowane i skomercjalizowane do absurdu wycieczki do których nawiązuje. Można by uznać, że właśnie dlatego jest udaną próbą zwrócenia uwagi na ten aspekt. Wieliczka OK, ale Auschwitz wymaga według mnie nieco innego – bardziej delikatnego podejścia. Zestawianie ich razem na ulotkach wycieczkowych jest już trochę niesmaczne.
Comments are closed.