Parafrazując wypowiedź pojawiającą się w komedii Miś, w scenie zebrania w sprawie zniknięcia parówek – rekwizytów do filmu Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta, zastanawiam się czy jest to zamęt grubymi nićmi szyty, czy raczej rzeczywistość macha do nas transparentem z napisem dziwny kraj. Polska. Oto znajdujemy się w świecie absurdu, w którym cudzoziemiec musi zrezygnować z jakiejkolwiek logiki, jeśli nie chce stracić gruntu pod nogami. Taki komentarz jakiś czas temu pojawił się w jednej z gazet francuskich.
Kraj sprzeczności, potrzebujący pilnie bohaterów i autorytetów, jednocześnie nie pozwalający im wybić się ponad pewną ustaloną granicę. A jeśli, nie daj Boże, ktoś się jednak odważy, to oczernia się go w stopniu, który zagwarantuje, że odechce mu się przynajmniej na jakiś czas. Idąc dalej, mamy pewnie dwa razy więcej studentów niż Francja, a magister inżynier zarabia mniej niż przeciętny robotnik. Znaczny odsetek polskiej emigracji lata samolotem kilka razy w miesiącu, ale na co dzień odżywia się Tesco Value z dolnej półki. Kontynuując motyw kosmopolityczny, z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z kucharzem po francusku, ekspedientem po niemiecku, ale z ministrem lub urzędnikiem państwowym często tylko za pośrednictwem tłumacza.
Na kursie języka angielskiego, nasz lektor z USA, jak ognia unikał pytania: How are you today?, ponieważ dobrze wiedział jak to się skończy, bynajmniej nie jakimś OK. Zwykle było to milczenie całej grupy i jakieś nieokreślone drgawki ramion albo rozbudowane, wielowątkowe wypowiedzi, które hipotetycznie mogły dać ogólny zarys na temat naszego samopoczucia w dniu dzisiejszym. I tutaj kolejny paradoks, lament przeplatający się z dobrze widzianą demonstracją afirmacji życia. Nie wypada aż tak narzekać, kiedy otoczeni jesteśmy prawie z każdej strony Europą Zjednoczoną, a wraz z nią kulturą I’m fine. Nijak tego typu zachowania nie komponują się z dominującym u Nas trendem pod tytułem umęczon pod polskim piłatem oraz nie śmiej się nadaremno. W niektórych kręgach wciąż żywy jest etos narzekacza, wręcz w dobrym tonie jest wypowiedzenie jakiejś wiązanki gorzkich rozczarowań, związanych z trudami zarówno dnia codziennego, jak i odświętnego.
Jesteśmy trochę bardzo religijni, trochę bardzo wyzwoleni, aspirujemy do wydeptania sobie pozycji w świecie, mając jednocześnie całą masę, często nieuzasadnionych, kompleksów. I moja ulubiona cecha – wyróżniający się wśród innych nacji sposób szeroko pojętej organizacji, która jest wypadkową stylu neoromantycznego i rozsądku. To też twórcza percepcja sytuacji kryzysowej, z polotem, a czasami nawet ze skutkiem. Od kilku lat, w ramach programu wymian, spotykamy się ze studentami z różnych krajów, głównie z Niemiec. Po ostatniej wizycie w Krakowie, nasi zachodni sąsiedzi porównali nas do muzyki jazzowej, rzekomo tak dobrze improwizujemy. Zakończeniem niech będzie cytat Tadeusza Kotarbińskiego: Polak, jak mu przyjdzie fantazja do głowy, może być całkiem porządnym człowiekiem. A podobno fantazji nam nie brakuje.
8 comments
Wolę Polskę, taką jaka jest od Niemiec, takimi jakie one są. Wolę polską zaściankowość, i inne przywary od niemieckiego – np. faszyzmu! Proszę zostawić swą nadeuropejskość dla siebie!
Proszę Pana, ja Polskę lubię i tak się składa też wolę “polskość” od “niemieckości:. To nie był atak, który mi Pan zarzucił, dość agresywnie, a obserwacja wad i zalet. Dlaczego mam to zostawiać dla siebie? Pozdrawiam.
Dodam, żeby nie było wątpliwości, że ten tekst równie dobrze dotyczy też mojej osoby. :)
@Polak: Nie uważam, że tekst ma perspektywę “nadeuropejską”. Też nie widzę, aby poruszał aspekty jakiejś “zaściankowości”. Czy oby jakieś małe kompleksy się odezwały o których mowa w tekście?
A tak na serio, mamy do czynienia w naszym ukochanym kraju z szeregiem bardzo zabawnych paradoksów. To nie znaczy, że inne kraje nie mają również swoich (Oj, Niemcy mają bardzo wiele!). Problem w tym, że Polacy często wyolbrzymiają swoje “problemy” i myślą, że muszą się przed czymkolwiek w Europie wstydzić lub tłumaczyć. Ta niedobra cecha zaś jest skrzętnie wykorzystywana przez media zachodnie w celu uprawiania polityki i kreowania sobie tzw. “wygodnych Polaków”, którzy wolą nic nie powiedzieć, jak się na nich trochę pokrzyczy, nawet jak się dzieje wielka niesprawiedliwość. Nie jesteśmy narodem wulgarnie krzyczącym, nasza kultura nam zabrania. A to powoduje, że często niemiecka buta i wulgarność wygrywają medialnie. To np. nasz obecny i wyjątkowo uległy wobec Niemców rząd nie potrafi znaleźć żadnej recepty na zakończenie bezczelnego rewizjonizmu historycznego.
Dobrze powiedziane, musimy zacząć dostrzegać nasze “mocno przyklejone przywary” i starać się je ograniczać, bo nie jestem aż taką optymistką, która uważa, że da się je całkowicie wyplenić. To, co rzuca mi się w oczy to przede wszystkim polskie cierpiętnictwo i niestety “kopanie” tych z ideami.
Brawo za bogate słownictwo! Czekam na następne spostrzeżenia!
Po tym artykule zainteresowanym portretem Polaka poleciłabym ponadczasowy “Rejs” Marka Piwowskiego. Jak to powiedział: “Tylko najpierw wyśmiewając rzeczywistość, wady jesteśmy w stanie je zrozumieć”.
Mam ochotę napisać coś rozsądnego i wołającego o pomstę do nieba jednocześnie, bo jestem Polką, coś śmiesznego i jednako cierpiętniczego, bo jestem Polką, coś w czym forma przerośnie treść, bo jestem Polką, coś w czym pochwalę się bystrością umysłu i jak najbardziej subiektywnym jednopunktowym spojrzeniem na rzeczywistość, bo co bo jestem Polką, coś pijanego i coś ukradzionego, coś co po przeczytaniu da wrażenie obcowania z kawałkiem dobrej roboty – ale jednak z odrobiną zamieszania i nonlogiki – ale w gruncie rzeczy dobra robota – hm niejasna jednak – ale całkiem świetna robota to jest, no coś w sumie jak pusta bombka na choinke kupiona na burku w pośpiechu, bo ja jestem z Polski, coś chcę co będzie bezmyślne i proste i konkretne jak setka, i skromne i krzykliwe, i samarytańskie i egoistyczne. I jak tu się nie zakochac w takiej palecie barw, znaczeń i paradoksów, jaką znajdziesz tylko w Polsce? Nie ironizuję.
Polska i Polacy są fajnie nieokreśleni i wielobarwni. Na moje nieszczęście mi się to podoba. Jest tu smutno nieraz i strasznie niemądrze, i są nieodpowiedni ludzie w nieodpowiednich miejschach, ale ‘sposób organizacji będącej wypadkową neoromantyzmu i rozsadku’ prawieże mi schlebia!
Był to taki polski treściwy i przemyślany bełkot. Proszę zwrócić uwagę. Dziękuję.
Prawie że schlebia, czyli jakby, bo nie do końca, ale jednak tak. Dziękuję i ukłony.
Pisze dosc ppozno bo przy koncu listopada,a wiec moj komentarz moze byc przedawniony.Zgadzam sie z pania uzywajacej psudonimu “Ola”.Ja tez wole “polskosc” od “niemieckosci”-chocby z powodu ze tzw.Zjednoczona Europa doprowadzi w koncu do
konfliktow miedzy nami a Niemcami.Zanik panstwa i nadrzedna administracja europejska pozwoli Niemcom na “pokojowy” rewizjonizm granicy miedzy Polska a ww.To po pierwsze.Po drugie: upadajaca moralnosc seksualna w Europie Zach.,doprowadzi do propagacji homoseksualizmu i innych dewiacji.Dla niektorych seksualne stosunki meszczyzn z meszczyznami a kobiet z kobietami wydaja sie szczytem cywilizacji ,natomiast dla ogromnej wiekszosci-nie!
Formy seksu-takie,czy inne-naleza do sfery prywatnej a nie do demonstrowania i na ulicy.
Po trzecie: nagonka na kosciol katolicki i katolikow,wcale nie swiadczy o tolerancji wobec wiary.Wyobrazmy sobie jakie reakcje wywolalaby otwarta nagonka na judaizm-okrzyczanoby to jako antysemityzm a to jest be,be.Jakiej wreszcie reakcji mozna sie spodziewac gdyby sie otwarcie krytykowalo muzulmanow.Naturalnie-rasizm!
A wiec kryteria sa bardzo nierowne.Wiec nie bajdurzcie o tolerancji sami jej nie stosujac.
Zjednoczona Europa to bagno w ktorym sie wszyscy potopimy a Polacy na tym najgorzej wyjda.Basta!
Comments are closed.