Łódź już po raz trzeci stała się jesienną stolicą designu. 15 października rozpoczął się Łódź Design 2009 – festiwal dedykowany szeroko rozumianemu designowi, począwszy od form użytkowych, grafiki, architektury, aż po modę. Festiwal to nie tylko wystawy, ale także konferencje, wykłady, filmy, warsztaty, aukcje i koncerty.
Program główny obejmuje trzy wystawy kuratorskie: Upstream//Design Tales, Non Object Ive i Surtido. Pierwsza z nich prezentuje przedmioty narracyjne, odwołujące się do marzeń i baśniowych skojarzeń: naczynia, dywany, siedziska, lampy łączące lekkość nowoczesnego designu z bagażem historii, osadzonych czasem w tradycji, czasem w świecie dziecięctwa, niekiedy pełnych melancholii, innym razem emanujących radością. Właśnie takie połączenie prezentują przedmioty austriackiej grupy Pudelskern, stanowiące przykład nowoczesnego, finezyjnego wykorzystania włóczki – materiału uginającego się pod ciężarem skojarzeń. W konsternację wprowadza projekt Marin Stéphanie – siedziska, przypominające do złudzenia ogromne kamienie, zaskakują swym komfortem. Skojarzenie to może uświadamiać kontekstualność wrażeń. Kto chciałby odpoczywać na prawdziwych kamieniach we własnym salonie? Nie ma jednak nic przyjemniejszego od wyrastających na trasach pieszych wędrówek głazów, na których można przycupnąć i odpocząć. Na uwagę zasługuje z pewnością również projekt Toma Price’a Topione krzesła. Forma siedzisk, wykonanych z różnych, nadających się do przetopienia materiałów, nawiązuje do słynnego projektu małżeństwa Rayi i Charlesa Eamesów, jednak końcowy efekt pozostaje dla samego twórcy niewiadomą, zależy w dużej mierze od dzieła przypadku. Jego krzesła, odnosząc się do archetypu designu, poprzez proces powstawania i swą fantazyjną formę wpisują się w zagadkowy, magiczny, baśniowy świat. Wspomniane projekty szczególnie odcisnęły się w mojej pamięci, jednak prawie wszystkie wybrane przez Agnieszkę Jacobson-Cielecką przedmioty tworzą wespół niezwykłą, pełną odwołań zamkniętą rzeczywistość. Kuratorce udało się niezwykle przewrotne zadanie. Można opowiadać historie przedmiotami. Czyni to na przykład scenografia. Trudniej oddać głos pojedynczym obiektom. Nie prostszym zadaniem jest połączenie tych mikronarracji w całość.
Surtido – kolejna wystawa programu głównego – jest prezentacją hiszpańskiej grupy młodych projektantów, działających pod opieką Luisa Eslavy. Prezentuje design w jego lekkiej, czasem wręcz zabawnej postaci. Większość z prezentowanych prac wpisuje się w trend, który określiłabym mianem „sprytnego” designu, wskazującego nowe możliwości zastosowania materiałów, bądź gotowych przedmiotów. I tak znalazł się tu stojak – rama kosza na śmieci – przeznaczony do rozwieszenia na nim dowolnej wielkości torby foliowej – pojemnika na śmieci, jest mydło z dziurką w środku – urządzenie do produkcji baniek mydlanych i wiele innych „sprytnych” przedmiotów.
Najmniej poruszyła mnie wystawa Non Object Ive, która jest przeglądem kierunków rozwoju ceramiki artystycznej i użytkowej. Nie wiem na ile celowe, nagromadzenie zbyt wielu drobnych przedmiotów, na zbyt małej przestrzeni, sprawia wrażenie pchlego targu, sam przedmiot jednak zginął.
Łódź Design to także wystawa, która stanowi ukoronowanie, dedykowanego młodym projektantom z całego świata, konkursu Make Me! Prezentowane w jej ramach prace cechuje niezwykła różnorodność stylistyczna i funkcjonalna. Młodzi projektanci nie szczędzili fantazji, by stworzyć pomysłowe rozwiązania począwszy od mebli (Koronkowy stolik Jakuba Sobiepanka), po przedmioty codziennego użytku (pałeczki/sztućce Łukasza Wysoczyńskiego). Konkurs wygrała Paulina Lis swą (wy)Mydelniczką, dostosowującą się do rozmiarów mydła.
W ramach festiwalu po raz kolejny odbywa się również przegląd szkół projektowania z różnych zakątków świata, a także szereg wystaw towarzyszących, które wypełniają miasto. Łódź Design to nie tylko impreza prezentująca nowe nurty w projektowaniu, to również doskonała okazja dla laików, by zapoznać się z klasyką designu (wystawa Magies, USM), a dla profesjonalistów świetna platforma komunikacji, przestrzeń wymiany doświadczeń, możliwość zdobycia wiedzy, udoskonalenia umiejętności. Imprezę swoją obecnością uświetnił Daniel Libeskind, autor takich projektów jak Imperial War w Museum North w Manchesterze czy słynnego Muzeum Żydowskiego w Berlinie.
Tegoroczne motto festiwalu brzmi My Way. Niestety nie trafia ono do mnie z racji zbyt dużej ogólnikowości, a sytuacji nie poprawia jego filozofujące, socjologizujące, egzystencjalne acz banalne rozwinięcie zaproponowane przez jedną z kuratorek: „Skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy. Droga w znaczeniu procesu, rozumiana jako przeszłość, przyszłość ale również teraźniejszość. Jakie są nasze potrzeby i skąd się biorą? Jakie są nasze oczekiwania? Jakie są ścieżki kreacji? Jakie są źródła inspiracji?”1. Również bezpośrednie odniesienie do designu, nie oddaje specyfiki tematycznej tej edycji festiwalu: „Gdzie jest granica między designem a sztuką? Czy ta granica jest? Czy design jest sztuką? Design to rodzaj języka. Uniwersalnego i bardzo zindywidualizowanego. Czy design może szokować? Czy design może uczyć? Celem tegorocznego festiwalu jest pokazanie nowych dróg, kierunków w projektowaniu. Pokazanie jak różnymi drogami chodzi kreacja. Co mówią do nas artyści? Co na nich oddziałuje? Jakie są ich ścieżki rozwoju? Jakie są nasze szlaki? Tematyczna droga programu głównego to podróż, w którą zabiorą nas kuratorzy, designerzy, wykładowcy”2. I choć trudno mi, patrząc przez pryzmat motta, wskazać specyfikę tegorocznego Łódź Design, mogę przyznać, że jest nią światowy poziom imprez kolejnych edycji, tak pod względem artystycznym, merytorycznym, jak i organizacyjnym. Warto zatem by osoby zainteresowane designem, a nawet ci, którzy po prostu lubią ładne przedmioty, przemierzyli drogę do Łodzi – stolicy designu.
Łódź Design 2009. Międzynarodowy Festiwal Designu, 15-31 października 2009.