W holu Teatru Polskiego we Wrocławiu różowe ściany, migające i odbijające się światło od wiszącej kuli, która przywołuje dyskotekowy nastrój ale jednocześnie nawiązuje do tego co wydarzy się na scenie. Wyrzuty sumienia, z którymi przekraczałam przestrzeń teatru, nie do końca w stroju galowym, szybko zostały rozwiane, kiedy najzwyczajniej w świecie wtopiłam się w kolorowy tłum widowni.
Pamiętam jak w czasach liceum, w grupie 25 osób przemierzaliśmy kilkaset km by dotrzeć wieczorem na przedstawienie do Teatru Dramatycznego czy też do Teatru Ateneum. Nie była to zwykła wycieczka do teatru, gdzie po całym dniu zwiedzania stolicy, zwyczajnie biegnie się do teatru. Godzinę przed spektaklem wsiadaliśmy do wycieczkowego autokaru, by wykonać kilka okrążeń wokół Pałacu Kultury i Nauki. W autokarze wyciągaliśmy z plecaków czarne lub białe bluzki, jakieś sukienki, spódnice tzw. strój galowy. Nie były to wielkie kreacje, zawsze jednak dominowała elegancka czerń. Kilka lat później na zajęciach z estetyki u prof. B. Kozery rozmawialiśmy o spotkaniach z dziełem sztuki, o czasie, który poświęca się na odpowiednie przygotowanie się na to niezwykłe wydarzenie. Jakkolwiek nie chodzi tylko o przeczytanie artykułów, książek i recenzji, ale o przygotowanie duchowe, przygotowanie siebie, a w tym zadbanie o odpowiedni strój.
Kwestią dyskusyjną pozostaje określenie odpowiedni. Wszystkie standardy stroju galowego, czy jak kto woli stroju wieczorowego, które jeszcze w poprzednim wieku istniały, dzisiaj zupełnie zacierają swoje ślady, a wyjście do teatru staje się porównywalne z wyjściem do kina.
Czy odpowiedź na pytanie o przyczyny byłaby banalna? Z pewnością nie jest to kwestia kryzysu ekonomicznego dotykającego nas w coraz większym stopniu, jeśli miałby być to efekt jakiegokolwiek kryzysu, to byłby to kryzys wartości estetycznych? Nie ulega wątpliwości, że wszystko jest kwestią przemian kulturowych, że ostatni wiek był wiekiem reform, i to zarówno w sferze życia codziennego jak i kulturalnego. Teatr niegdyś dostępny jedynie wyższym sferom obecnie jest coraz bardziej dostępny, i nie jest to jedynie kwestia dostępności w sensie ekonomicznym. Spotkanie ze sztuką teatralną to nie tylko wieczorowe spektakle, to również festiwale, przeglądy teatralne, w tym przeglądy teatrów amatorskich. Teatr nie jest zwykłą abstrakcją, oderwaną od rzeczywistości. Wciąż pozostaje zwierciadłem rzeczywistości. Aktorzy naśladują egzystencję człowieka: te same zachowania, miny, gesty, strój. W pewnym sensie stajemy się odbiciem naszych własnych refleksów lustrzanych, projektowanych w teatrze.
Trudno oczekiwać, że tendencje w modzie teatralnej ulegną przemianie, niemniej zawsze wyjście do teatru będzie wyjściem na spotkanie z dziełem sztuki. O tym chyba warto pamiętać kiedy otwieramy szafę i przesuwamy w niej drewniane wieszaki.
6 comments
Spacerując po Berlinie – styl “undergroud” – strach spojrzeć. Spacerując po Hamburgu – styl elegancki. Udając się do teatru w Krakowie – elegancja, nonszalancja i te piękne kobiety… pomimo, że nie zawsze wedle zasady “black is black”…
Umberto Eco napisał, że trudniej myśli się w spodniach dżinsowych, które opinają nogi i dotykają uporczywie wszystkich ważnych części ciała. Nie znoszę obcisłych spodni, buty na wysokim obcasie, podobnie jak wąska spódnica powodują, że koncentruję się na sposobie stawiania nóg i siadania, i w ogóle czuję raczej zewnętrzną powierzchnię mojego ciała, co przeszkadza zatopieniu się w wewnętrzną sferę odczuć i emocji. Tak sobie myślę, że może w szerokim worku z delikatnej tkaniny najlepiej odbierałabym to, co sztuka może przekazać albo nago – podążając za wskazówkami Susan Sontag – „więcej erotyzmu w sztuce”.
Jak powinien być odziany odbiorca sztuki w momencie świadomie zaplanowanego kontaktu z dziełam ? Nad tym pytaniem zastanawiam się od dawna.Moja mama rocznik 1932, wielka miłośniczka teatru, opery i operetki, traktuje wyjście do teatru odświętnie. Wychodząc na spektakl wybiera, pasujący do charakteru odwiedzanego przedstawienia, elegancki strój, naturalnie ozdobiony piękną biżuterią.Sama zresztą już w teatrze obserwuje ubrania innych pań. Odwiedzając operę i teatry dramatyczne w Berlinie mama doznała wielkiego rozczarowania.Tam rewia elegancji zaginęła. Ubrana normalnie, głównie w dżinsy publiczność jakby spospoliciała. Może jedynie rosyjsko języczna dama, przemknie w szalu z białego lisa.
Moim zdaniem wspólczesny odbiorca sztuki (podświadomie) dopasowuje poziom własnego wyglądu do wartości artystycznej dzieła z którym przyszło mu obcować! Sztuka schodzi na psy? Mam nadzieję, że nie spotka jej los wielu innych dziedzin naszego życia. Człowiek jako zwierz stadny najczęściej dopasowuje swój wygląd do reszty otoczenia, czego przykładem mogły być rzesze pięknie ubranych dam i dżentelmenów z minionych (i nie tylko – sądząc po komentarzu Aleksandry) epok.Była to sztuka sama w sobie i często konkurowała z właściwym przedstawieniem dając zajęcie oczom części przybyłych. Idąc dalej tym tropem: spora część (szczególnie panów) do teatru czy opery została zaciągnięta siłą przez swoje żony lub partnerki.Senny wyraz twarzy i piękny garnitur to znak rozpoznawczy takiego biedaka. Pomijając pobudki snobistyczne moża stwierdzić, że nienaganny ubiór często wcale nie oznacza szacunku do sztuki, do dzieła,… do drugiego człowieka. Bywało i dzieje się to dziś, że odbiorca chce czuć się ważniejszy i piękniejszy niż sztuka którą konsumuje, niż dzieło na które patrzy,… niż druga osoba z którą obcuje.
Czy ludzie schodzą na psy? Chyba nie. Myślę, że wynika to z poczucia braku własnej wartości.Człowiek nie szanujący siebie nie będzie miał szacunku dla innych, nie kochający własnej pracy nie będzie szanował pracy innych, nie będzie nawet w stanie jej zrozumieć.Ustawiczne (a może ustawowe) niedowartościowanie społeczeństwa, dające efektowny wyścig pt. “każdy chce być kimś” , rodzi całe zastępy bardzo dobrze ubranych konsumentów sztuki. Epoka “równości i braterstwa” w której ludzie z wyższych sfer mięszali się z robotnikami chyba już za nami i można mieć nadzieję, że niebawem wszystko wróci do normy i nikt w dzinsach nie będzie pchał się do teatru.
A oczu twych pięknych Joanno nie będzie już wzbużał widok mas, a dusza twa bardziej istotne tematy zobaczy, czego w następnych artykułach o sztuce ci życzę.
Pozdrawiam z wyrazami szacunku, Tomasz
Nie mogę zgodzić się, że brak odpowiedniego stroju (tzn klasyczna czerń rozbełtana bielą) wynika z braku szacunku potencjalnego widza. Wiele z moich koleżanek uwielbia teatr, ale ponieważ nie lubią kantów i butów na obcasie, ubierają się tak, by te niewygodne elementy nie przeszkadzały im w kontemplacji sztuki. Mimo wszystko wydaje mi się, że trochę to przykre. Nie jestem konserwatystką (boże broń ubicumque et qualecumque sit!), ale trochę szkoda, że już niedługo w ogóle nie będzie miejsc, gdzie choćby dzięki temu jak jesteśmy ubrani, będziemy mogli poczuć atmosferę wyjątkowości, takie głośne: HALO! To nie jest kolejny nudny wykład!
Niech mnie uwiera wykrochmalona koszula i but piętę obciera do krwi, ale mnie w TR inaczej ubranej nie spotkacie.
Hmmm…
Tak sobie czytam i czytam, i dziwuję się…
Czyż kontemplator dzieła sztuki czy nie-sztuki nie powinien być po prostu SOBĄ? Czy będzie sobą wciśnięty w pancerz, którego nie cierpi?
Nie szata zdobi człowieka, lecz myśl
Życzę owocnego percypowania Absolutu
Comments are closed.