Równie istotnym elementem, mającym wpływ i wyraźnie widocznym w twórczości Mioduszewskiego, jest tradycja awangardy geometrycznej, którą artysta miał okazję zgłębiać podczas studiów w łódzkiej PWSSP. Jak sam wspomina uczelnia ta przesiąknięta była duchem awangardy reprezentowanej tu kiedyś przez Katarzynę Kobro, Władysława Strzemińskiego czy Karola Hillera. Stąd też niemal naturalny wybór – kontynuacja studiów w warszawskiej ASP u prof. Zbigniewa Gostomskiego, gdzie odebrał rzetelną lekcję geometrii i konstrukcji obrazu.
Swoisty eklektyzm – połączenie wielu wpływów – spotyka się w twórczości Mioduszewskiego z ograniczeniem, jakim jest poruszanie się po gruncie sztuki „za pomocą” mebla. Ten dość nietypowy pośrednik pomiędzy artystą a widzem ma zaskakującą moc komunikowania. Okazuje się bowiem, że mebel, jego prosta, geometryczna forma, niesie istotny, choć nie dla wszystkich oczywisty, przekaz emocjonalny. Mioduszewski bierze na warsztat (!) obiekty zawierające w sobie „ładunek” sentymentalny. PRL-owskie wzornictwo przemysłowe (nie design) – politurowane regały, etażerki, meblościanki czy późniejsze, znacznie uboższe, szafki z płyty wiórowej pokrywanej okleiną drewnopodobną stanowią wehikuł czasu – odsyłają nas do okresu dzieciństwa, młodości, przywołują wspomnienia związane z domem rodzinnym, wakacjami u dziadków, wizytami u cioci, ciasnymi M2, gdzie wytwory Zjednoczenia Przemysłu Meblarskiego dominowały w schematycznej betonowej przestrzeni. Nasza skłonna do swobodnej interpretacji pamięć idealizuje siermięgę i bylejakość. Trudno dziś przyznać się do tego jak nie cierpieliśmy tych pospolitych sprzętów – z dystansu wydają nam się interesujące, doceniamy projekty, ich oryginalność i prostotę.
Mioduszewski w pewnym sensie ułatwia nam zadanie – ukazuje zwyczajne meble w niezwyczajnych sytuacjach – zestawione z ich malarskimi kopiami, odbiciami lub wariacjami, przemyca rzeczywistość do sztuki i na odwrót, przydając tym obiektom rangę objets trouvés. Tak jak w przypadku najsłynniejszych ascendentów – Fontanny czy Suszarki do butelek Marcela Duchampa, obiekty Mioduszewskiego nie są pozbawione ironii, dystansu do przedmiotu i jego potencjalnych, acz niedoszłych użytkowników. Duchamp dowodził względności wszystkich pojęć i wartości, Mioduszewski, odwołując się do samych początków sztuki pojęciowej, dworuje sobie jednocześnie z naszego sentymentalizmu, przywiązania do przedmiotu i utożsamiania się z nim. Przewrotna siła prac Mioduszewskiego tkwi w połączeniu jego ready mades z obiektami malarskimi stanowiącymi najczęściej ich odwzorowanie. Światem Jana Mioduszewskiego nie rządzą jednak tak proste reguły – albertiańska perspektywa zostaje zaburzona poprzez wywrotowego ducha dekonstruktywizmu, który ustalonym porządkom każe schować się w politechnicznej szafie. Czasem kompozycje Mioduszewskiego przypominają też przywoływany przez Gombricha1 sztych Salomona Kleinera, gdzie rytownik, chcąc przedstawić jak najokazalej wiedeńską rajtszulę, zrezygnował z iluzjonistycznych prawideł i zasad perspektywy linearnej. Niekiedy prace Mioduszewskiego przywodzą też na myśl armanowskie nagromadzenie. Na przykład Sterta mebli (2003) – obraz stworzony z intarsjowanych różnorodnych fragmentów okleiny drewnopodobnej, gdzie meble nie przypominają w żaden sposób funkcjonalnych przedmiotów – są przenikającymi się konstrukcjami, geometrycznymi szczątkami, tworzącymi płaski obiekt, w którym każdy z elementów „podąża” w innym kierunku.