Głównymi bohaterami zdjęć Sociasa stali się także ludzie filmu i sztuki. Przez jego obiektyw przewinęli się między innymi Pedro Almodovar, Roman Polański, Salvador Dali, Penelope Cruz, Javier Bardem czy Jorge Louise Borges. Nie są to na pewno fotografie stylizowane, czy retuszowane. Socias przedstawia postaci głęboko zakorzenione w świadomości kulturowej jako osoby przyłapane na naturalnym odgrywaniu samych siebie, bez zbędnych, narzuconych ról, porażające widza swoim bezwstydnym, emocjonalnym ekshibicjonizmem. Penelope Cruz na zdjęciach Sociasa to zwykła zamyślona dziewczyna z lekko podpuchniętymi oczami i wypisanym na twarzy subtelnym zmęczeniem. Nie jest doskonała, ale mimo to staje się zachwycająco piękna. „(…) Cruz nie była jeszcze bardzo znaną aktorką, kiedy przyszła na sesję do mojego domu w Madrycie. Usiadła na tarasie, gdzie często robiłem portrety, bo było tam dobre światło. Jeszcze nie zdążyła się przygotować do sesji, nie miała makijażu, ani nie była ubrana, kiedy poprosiłem ją, żeby się nie ruszała. W tym właśnie momencie w mojej głowie zrodził się najbardziej bliski prawdzie obraz” – twierdzi Socias1.
Tymczasem Salvador Dali na zdjęciach Sociasa wyłania się z nieokreślonej przestrzeni, z szaleńczym wyrazem oczu, a jego twarz oblepiona jest siwiejącymi kosmykami. Na tej fotografii można dostrzec każdy szczegół – przebarwiania starcze, głębokie zmarszczki, lekko falujące włosy pozbawione dawnej witalności i charakterystyczne wąsy w pełnej odsłonie. Artysta całkowicie obnaża niedoskonałości ciała związane z nieuchronnym przemijaniem, zaprzeczając tym samym sztucznemu kultowi piękna i nieśmiertelności.
Socias opowiada także historię zdjęcia Romana Polańskiego, którego uchwycił w grymasie niezadowolenia: „(…) zdjęcie (…) zrobiłem mu w jego domu na Ibizie. Pamiętam jak wchodziłem tam przez ogród i zobaczyłem jak na tarasie opalała się naga Emmanuelle Seigner. Nie ukrywam, że byłem tym trochę speszony. Poszliśmy tam z dziennikarzem, który miał przeprowadzić z reżyserem wywiad po premierze jego filmu. Polański nie ma tu zadowolonej miny, bo właśnie zorientował się, że dziennikarz nie widział tego filmu”2. W zupełnie niecodziennej odsłonie artysta przedstawia kultową postać hiszpańskiej piosenkarki, Alaski, którą przebiera w pierwszokomunijne łaszki. „Alaska należy do środowiska artystów, którzy po śmierci Franco, postanowili stworzyć nowy nurt kultury w Hiszpanii. Z jednej z madryckich gazet dostałem zlecenie zrobienia jej zdjęcia do wywiadu. Ponieważ Alaska nie ukrywa, że w ogóle nie jest religijna, postanowiłem sfotografować ją w sukience komunijnej. Zdjęcie opatrzone zostało tytułem: „Wiadomość dnia! Pierwsza komunia Alaski” – opowiada Socias3. Gwiazdy tak silnie wylansowane przez współczesną kulturę zaczynają jawić się na fotografiach artysty jako jednostki utkane ze zwykłych doświadczeń i codziennego życia. Nie ma w nich sztuczności i jakiejś nierealnej, transcendentnej aury, którą za wszelką cenę starają się roztaczać media. Fotografie Sociasa są tym samym prawdziwe, ale nigdy nie ocierające się o dosłowność.
Henri Cartier-Bresson traktował swój aparat fotograficzny jako swoistą formę przedłużenia oka, z którą nigdy się nie rozstawał. „Całymi dniami polowałem na ulicach, napięty i gotów do skoku, zdecydowany <<uchwycić>> życie – złapać je na gorącym uczynku. Przede wszystkim pragnąłem pochwycić w ramki jednego zdjęcia istotę jakiegoś wydarzenia, które właśnie rozgrywało się na moich oczach”4 – mawiał artysta. Tą samą dewizą wydaje się posługiwać Socias w swojej twórczości, nikogo nie pozostawiając obojętnym. Przyglądając się jego fotografiom, widz zawiera intensywną, aczkolwiek bardzo krótką znajomość z pierwszoplanowymi postaciami kulturowego światka, nie pozbawionego rysów, które są skutecznie maskowane przez makijaż i photoshop. Wystawa prac hiszpańskiego artysty jest niezwykle orzeźwiającą na tle innych, lekko przyciężkawych ekspozycji, które starają się czasami być tym, czym niestety nie są, czyli sztuką przez wielkie S, zapominającą, że prawdziwe piękno i prawda drzemią w prostocie, którą dzisiaj jest tak trudno uchwycić.