Są także prace pozornie spełniające postulaty poezji konkretnej (pozornie, bo także i one prowokują refleksję egzystencjalną). Na przykład Bez tytułu (poza) z lat 1971–1981, gdzie na sześciu planszach istnieje kilka kombinacji kwadratu i słowa „poza”. W tym: „poza” w środku kwadratu, „poza” poza nim, samo „poza” bez kwadratu i sam kwadrat bez „poza”. Ostatnia z tych plansz jest całkiem biała. Całość oparta jest na zasadzie gry, testowania wszystkich możliwych kombinacji. Dróżdż zawsze miał w sobie żyłkę hazardzisty, uwielbiał grać w karty. Podkreślał też, że nie grał by wygrać, ale dla samego grania. Motyw przypadku i gry jest najwyraźniej obecny w słynnej, prezentowanej w 2003 roku na weneckim biennale, Alea Iacta Est (Kości zostały rzucone). Na wystawie pokazano pracę w formie zapisu video i małego fragmentu ściany z kośćmi. Pierwotnie widz mógł rzucić kośćmi na przygotowany stół, a potem szukać na ścianach zestawu cyfr, które wypadły. Znalezienie go było niezmiernie trudne. Prawie niemożliwe.
Na wystawie początekoniec zaprezentowano ponad 40 dzieł artysty. Jej walor edukacyjny jest więc naprawdę wielki. Pewnie nieprędko będzie kolejna możliwość ujrzenia tylu prac razem. Spośród wszystkich, jedynie dwie wydają się słabsze od reszty – zbyt dosłowne (te, w których dominują przedmioty: w jednej zegarki, w drugiej klamki do drzwi). Z okazji wystawy wydano też obszerny katalog z tekstami i reprodukcjami – prawdziwa gratka da wszystkich zainteresowanych „klasyką” XX wieku. Bowiem jeśli za jedną z najważniejszych cech sztuki ubiegłego stulecia uznamy twórcze przekraczanie granic między gatunkami (w tym wypadku poezją i sztukami wizualnymi) to dzieło Dróżdża wyznacza ważny etap jej rozwoju. Poza wszystkim oferuje też widzowi prawdziwą estetyczną i intelektualną przyjemność obcowania z nim. A to już dziś nie tak częste połączenie.