Dzisiaj, popijając kawę w przyjemnej kawiarni przy ul. Karmelickiej w Krakowie, doznałem olśnienia. Objawił mi się poziom informacji o kulturze w mediach.
Przeglądałem prasę codzienną i tygodniki wystawione dla gości. Na okładce jednego czasopisma, którego nazwa zaczyna się na literę „P” odnalazłem malowidło wyobrażające sylwetkę znanego reżysera, którego nazwisko też zaczyna się na literę „P”. Aby nie pozostawiać czytelniczek i czytelników w niepewności, o jaki periodyk chodzi, dodam, że nazwa wywodzi się od specyficznej formy wydania tegoż w zamierzchłej przeszłości: wówczas, aby go czytać należało przekroić złączone kartki.
Artykuł, którego reklama znalazła się na pierwszej stronie, opisywał doświadczenia artystyczne, życiowe i obyczajowe gwiazdora. Dowiedziałem się, że zawiła i tragiczna historia osobista znalazła odzwierciedlenie w jego filmach, pełnych niepokoju dreszczowcach, które podejmują temat jednostki w sytuacji bez wyjścia. Tradycyjny zestaw faktów i tytułów znanych obrazów filmowych ułożył się na ciekawy wstęp do artykułu. Przewracając kolejną stronę bogato ilustrowanego materiału z konsternacją zauważyłem, że to już koniec. Sprawdziłem czy aby kartek nie brakuje, może ktoś wyrwał, znalazłszy wcześniej ode mnie w artykule genialne myśli warte odłożenia do archiwum. Niestety moje podejrzenie było błędne! Artykuł na tym się zakończył! Fragment, który poczytywałem jako wstęp do czegoś jeszcze, okazał się materiałem godnym okładki! W tekście nie było nic więcej niż wiedza, którą ma każde dziecko.
Nauka z tego ponurego tematu jest jedna: spece od marketingu i uśredniania doszli do wniosku, że statystyczny Kowalski czyta najchętniej o tym, o czym już dobrze wie. Utwierdzając się w przekonaniu o swojej wysokiej świadomości zagadnień wszelakich, wróci z chęcią w przyszłości do tygodnika, który tak świetnie połechtał jego próżność.
Nie wiem jaką grupę docelową wybiera taka strategia promocji kultury? Czy kierowana jest do głuptaków? Jeśli tak, to urąga znakomitej części społeczeństwa. Odpuść więc Szanowna Redakcjo kulturze! Takiej papki na poziomie tabloidów nikt nie potrzebuje! Taniej Wam wyjdzie robić czasopisma jedynie z obrazkami. Świetlana przyszłość w cięciu kosztów!