Agnieszka Kwiecień: Projekt zrealizowany dla MCSW „Elektrownia” w Radomiu podejmuje analizę miejsca, które niegdyś było zapleczem zakładu przemysłowego. Twoja instalacja prowadzi interesującą grę z pamięcią miejsca, którego nie było – urządziłeś wnętrza aneksów dawnej elektrowni jak polskie mieszkanie w stylu lat 60. czy 70. Opowiedz proszę o specyfice labiryntu pomieszczeń, które stały się inspiracją dla projektu i o nim samym.
Tomasz Dobiszewski: Labirynt to nazwa umowna, używana przez pracowników galerii. Przygotowując się do wystawy, natrafiłem na architektoniczną mapę tej przestrzeni i niemal natychmiast układ pomieszczeń nasunął mi skojarzenia z planem mieszkania. Mieszkania tzw. rozkładowego, czyli takiego, w którym wszystkie pomieszczenia są równoważne względem siebie, mimo że każe z nich ma inną kubaturę. Zacząłem je więc sukcesywnie zagospodarowywać.
Nad większą częścią prac myślałem lub pracowałem już wcześniej. Dużo szkicuję, ciągle poszukuję, więc pomysły owych realizacji krzątały mi się od dawna pomiędzy głową a kartkami szkicownika. Czekały właśnie na taką okazję. Zostały lekko zmodyfikowane i przystosowane, ale dopiero dzięki tej konkretnej przestrzeni mogłem je spiąć jedną spójną klamrą.
Nie chciałem urządzić mieszkania sensu stricte, nie dlatego że tego typu tautologiczne działania mnie nie interesują, ale pełne zagospodarowanie tego miejsca odciągnęłoby uwagę od prac, które w głównej mierze są interpretacją pewnych zjawisk, sytuacji zdarzających się codziennie w naszych domach. Dzięki temu owa przestrzeń stała się cieniem mieszkania, a nie jego reprezentacją.