Obsesyjnie przebiegając rodzaje (nijakie, męskie, żeńskie) jak pomieszczenia (pieczary), do których pragnął wtargnąć, i z których zaraz musiał szukać ucieczki, Artaud, wcielając się w Żeńskie – „gęste jak powietrze”, jak powietrze, dodam, którym tchnie rysunek ARTAUD – szukał wyzwolenia od dyktatu swojej głowy. Inkantował on:
Krzyczę we śnie,
ale wiem, że śnię
i po OBU STRONACH SNU
każę rządzić mej woli.6
Rysowniczka także zdaje się czasem rozkazywać swej woli, a równocześnie, przypuszczam, zrazu pragnie (p)oddać się olśnieniu, temu, co przychodzi z zewnątrz, co jest jak oparcie, zaraz znowu odtrącane. Cudza osobność jest jedynie przelotnie pomocna własnej. Wnet zdaje się zawadzać, mylić własne kroki, plątać myśli. Pustynia wszak szybko zaciera ślady (a kamienna pustynia nimi nie nasiąka), rozwiewa, zasypuje aurę spotkania, by rozbudzić na nowo tęsknotę za porozumieniem (zdaje się ono nieuchronnie osypywać, jak piach). Sprzyja powstawaniu obrazów pożądanego a niemożliwego. Fatamorgany. O tym oscylowaniu jest chyba cała – rozpostarta między myślami a emocjami i aktami obrazowania – praca Rysowniczki. Rozwibrowana oraz wprawiająca w wibracje myśl i serce, pobudzająca zmysły do wysilenia. W widzeniu samym Quignard dopatruje się tego, że: „Milczące oczy człowieka tworzą miejsce spotkania rozdzielonych światów.”7
Rysowniczka nie odwraca się by wypatrywać tego, co za nią, pomna może podań i mitów (o żonie Lota, o losie Eurydyki). Wywołuje myśli, osoby, przywołuje wizerunki, legendy i – zwłaszcza – poezję. Czyni je swoimi. Wykreśla zaraz swą przestrzeń, swoje przestronne widoki – po-widoki, zazwyczaj ucieleśniające się na arkuszach papieru. Czasem ich rozleglejsze także konfiguracje, ekspozycje we wnętrzach, gdy je wystawia przed oczy widzów. Czasem jeszcze tworzy obiekty, figury, wtedy dodaje głębię, a jej wytwory zyskują swój cień. „Cień jest dziurą w świetle” mówi Quignard.8 Rysowniczka postępuje niekiedy w sposób brutalny z przestrzenią, czasami dziurawi ją cieniami wstawianych w nią obiektów. Wobec papieru natomiast zachowuje niezmiennie czułość i ostrożność. Jest z natury swej subtelnym kaligrafem, kreśli znaczenia, niza je w cykle. Wtedy wystarcza jej, iż sama ogląda zacienioną stronę rzeczy, stanów, spraw, że ma wgląd w cudze myśli i uczynki, że zna drugą stronę zmysłów. To, co uwidacznia na swych rysunkach-autografach ma naturę pozbawioną gwałtowności. Nie waha się przed tworzeniem pięknych obrazów, nie unika mądrości, wprowadza w labirynty sensów. Jej rysowanie jest swoistym aktem całkowitym. Jest w nim też taniec. W swojej sztuce Rysowniczka zdaje się podążać za tego rodzaju zaciekawieniem, jakie wypowiadał Quignard, pisząc:
Chcę zrobić krok w kierunku źródła trwogi przejmującej ludzi, kiedy myślą, kim byli, zanim ich ciała poczęły rzucać cień.
Jeśli fascynację poprzedza brakujący obraz, to przed brakującym obrazem jest coś jeszcze: noc.
(…)
Pochodzimy z ciasnej ciemni. Gatunek ludzki niesie ciasną ciemnię w sobie, dzięki niej się mnoży, o niej śni, ją maluje.
(…)
Niegdysiejszy świat przenika przez sito drobina po drobinie, aż wreszcie układa się w opowieść lub obraz. I wtedy zdaje się nam, że widzimy niewidzialne. Że widzimy wnętrze nocy samej. Widzieć jak niegdyś.9
Rysowniczka widzi w sposób właściwy jej własnemu krajobrazowi duchowemu, w luźnym związku z naskórkiem dzisiejszego świata, bywa że nawet – znowuż – w rozziewie z nim. Unaocznia Niegdyś oraz Zawsze, poszukuje w każdym razie jednego albo drugiego i czasem bardzo się zbliża do pewnego Niegdyś, czasem do jakiegoś Zawsze. Ucieleśnia je teraz, tu, w swoich myślanych rysowaniem utworach. Tworzy swój świat obcowania z innymi (z osobami z przeszłości zazwyczaj), w którym – jak mówi na przykładzie świata Kafki i Becketta Harold Bloom – „nikt nie jest ani żywy, ani umarły.”10Rysowniczka wnika głęboko pod warstwę skóry, usiłując przy tym nie mnożyć zranień.
W bardzo owocny sposób Niegdyś i Zawsze uobecnia się w grupie rysunków, w których przywołuje ona osobę Antonina Artaud i w całym cyklu dzieł na papierze zatytułowanym Zamiast (występującym zazwyczaj w angielskim brzmieniu: Instead). Tworzy światy obrazujące dojmujący BRAK; robi to w sposób dotkliwy, pozbawiający iluzji, śmiały; w sposób – wedle rozumienia wcześniej tu przywołanego za Artaudem – Żeński. Materialny. Macierzysty. Rysowniczka materializuje myśli i losy, i uczucia – odziedziczone po Innych, a przez siebie przenoszone niejako w brzuchu, przetransponowane – jak i myśli własne oraz swój los i emocje w sposób bezsłowny a pełny, w milczących (poza głosem tytułów poszczególnych utworów i ich cykli), wymownych, w zasłuchaniu kreślonych obrazach pulsujących intensywnym tchnieniem. Przykuwających wzrok oraz myśl. Fascynujących.
Jaromir Jedliński,
w maju 2010 roku
©2010 by Jaromir Jedliński