Rokrocznie Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie odwiedza tysiące widzów. Bezkompromisowi miłośnicy kina potrafią godzinami czekać w kolejce po bilet na wymarzony film. Dla swej publiczności management wymyślił dodatkowe atrakcje w postaci upominków z napisem Berlinale. Tak też specjalne stoisko serwowało, zaprojektowane przez Hugo Bossa, ozdobione festiwalową sygnaturą: torby, poduszki, koszulki, czapki, szale, a nawet siedzisko.
Z biegiem lat lista asortymentów wzrasta, podobnie zresztą jak marzenia o stworzeniu największego na świecie przemysłu filmowego w studiach Poczdam-Babelsberg. Kreowaniu Niemiec na centrum światowego filmu przeszkadzają jednak opinie niektórych Amerykanów. Krytyk Scott Roxborough w „The Hollywood Reporter” (Nr 1/2011, str. 1 i str. 49) pisał: „Berlin is everything. Germany is not: spontaneous, exciting, open and cosmopolitan” (Berlin jest wszystkim. Niemcy nie są spontaniczne, pasjonujące, otwarte ani kosmopolityczne). Lecz mimo takich opinii, Międzynarodowy Festiwal Filmowy Berlinale nadal cieszy się ogromną popularnością i daje fanom kina dużą frajdę.
Trwające od 10 do 20 lutego 61. Berlinale zaprezentowało 385 filmów. Festiwal zainaugurował klasyczny western braci Coen, True Grit. „Wykorzystałem berlińską premierę True Grit i włączyłem film Joela i Ethana Coena do Berlinale…” , podkreślał podczas konferencji prasowej dyrektor, Dieter Kosslick.
Władzom Berlina zależy, by festiwal uświetniały amerykańskie gwiazdy, co wcale nie jest łatwe, bo celebracja Oscarów zaplanowano na 27 lutego a więc dokładnie tydzień po zakończeniu Berlinale. Poza tym z tych lub innych względów Matt Damon oraz wielu innych sławnych aktorów w ostatniej chwili odmówiło przyjazdu. 61. Berlinale nie ominęła jednak promująca swoją trzyminutową reklamówkę, Madonna. Oficjalnie oprócz, Joela i Ethana Coena, Jeffa Bridgesa, przybył Harry Belafonte pokazujący, wyreżyserowany przez Susanne Rostock, film Sing Your Song. Gościł też grający w Margin Call Kevin Spacey.
Ralph Fiennes i Vanessa Redgrave przedstawili wyreżyserowany przez Fiennesa dramat Szekspira Coriolanus. Obecna była obsadzona przez Jaume Collet-Serra w kryminale, Unknow Diane Kruger, oraz biorąca udział w filmie Philippe Le Guay Service Entrance, Carmen Maura. Niewątpliwego splendoru dodała imprezie przewodnicząca jury, Isabella Rossellini.
Festiwal berliński postawił na poszukujące, młode, eksperymentalne kino. Przeważały debiuty reżyserskie, a także mało znane produkcje: albańskie, irańskie, węgierskie, meksykańsko-polskie, izraelskie, rosyjskie, tureckie, hiszpańskie. „To my pierwsi odkrywamy wielkie talenty”, mówił o Berlinale, niemiecki krytyk filmowy, Dieter Moor. Warto jednak pamiętać, że Berlinale stanowi przede wszystkim platformę kina rodzimego. Dieter Kosslick w części konkursowej zawsze gwarantował uczestnictwo trzech niemieckich filmów. Pierwszeństwo w konkursie mają również utwory powstałe w kooperacji z Niemcami. Ponadto Berlinale uzurpuje sobie prawo bycia ambasodorem kinematografii krajów pozaeuropejskich. Dlatego chętnie zapraszane są dzieła pochodzące z Chin, Indii, Iranu, Afryki, Brazylii, Peru, Izraela i innych dalekich krajów.
W tym roku nie zauważyłam tematów przewodnich. Większość filmów w sekcjach Forum, Panorama i Konkurs poruszała dekonstruktywną problematykę rodzinną. We wszystkich sekcjach pojawiły się też wątki, ukazujące uzależnienie bohaterów od Internetu oraz wpływ „network” (połączenia w sieci) na życie przeciętnego człowieka. Do takich filmów należały, między innymi: The Futer, Sala samobójców, Life In A Day, Medianeras.
Po raz pierwszy w historii festiwalu przedstawiono utwory na 3D. Podziwialiśmy: fascynujący, poświęcony Pinie Bausch, film Wima Wandersa Pina. Także opowieść Wernera Herzoga Cave Of Forgotten Dreams o 30 tys.-letnim malarstwie, odkrytym we francuskich grotach, oraz animację francuskiego reżysera Michela Ocelota, Talls Of The Night. Do innych hitów Berlinale można zaliczyć Kulinarne Kino, czyli seanse kombinowane z posiłkami przygotowywanymi przez wybitnych kucharzy – gwiazdorów. Naturalnie bilet na taką imprezę jest drogi. Berlinale, zbliża do siebie ludzi, gdyż wyświetlając filmy z odległych zakątków świata sprawia, że ujrzane nieznane, czasem egzotyczne historie losów policjantki z Kabulu albo osieroconego dziecka z Limy lub handlarza kwiatów z Madrytu nagle stają się dla oglądających zrozumiałe i bliskie.