Kobieta i dom
Spotkali się w 1937 roku we Francji, gdzie 31-letni Amerykanin Robert Goldwater zbierał materiały do swojego doktoratu. Wykładał historię sztuki na State Uniwersity of New York; był autorem pionierskich prac o związkach tak zwanej sztuki prymitywnej ludów afrykańskich z zachodnią sztuką XX wieku. W roku 1938 roku pojechała z nim do Stanów. Już w tym sensie podróżowała pod prąd – w latach 20 i 30-tych XX wieku to raczej Amerykanie ściągali do Paryża, artystycznej stolicy świata… Jak zaakceptować mężczyznę nienawidząc ojca macho? Twierdziła, że poślubiła Goldwatera dlatego, że był purytański. I niewiele o nim mówi ani o wspólnym przez 26 lat życiu. Matka trójki synów „dłubała w drewnie balsa jak inne matki dziergały na drutach” – wspomina Jean-Loius w filmie „Pająk, kochanka…” Można odnieść wrażenie, że Jean-Louis jest zdominowany przez autorytarną matkę. Surowa, wymagająca wobec siebie i otoczenia Louise onieśmielała obcych i własne dzieci. Rachel Whiteread, angielska rzeźbiarka, pytana o Bourgeois przez „The Observera”: “Kiedy ją spotykasz, nie wiesz, co jest prawdą, bo ona opowiada niestworzone historie. Bo tka tę swoją sieć i łapie w nią ludzi i po drodze paru skonsumowała.” Historyk sztuki, jedna z najważniejszych postaci w amerykańskim świecie sztuki, Robert Storr mówi o niej: „Potrafi ranić i – to nie raz – tych, którzy nie uciekają po tym pierwszym razie.” Bywa wampirem energetycznym, ale głównie to ona wydatkuje niesamowite ilości energii. Na pewno współpraca z nią nie była łatwa. Mimo to Jerry Gorovoy, który porzucił dla niej pracę w jednej z nowojorskich galerii, pomagał Louise Bourgeois przez 28 lat: był jej asystentem, kierowcą, menadżerem; nadzorował montaż niezliczonych instalacji, służył też za modela do „Łuku histerii”. Bourgeois mówi o nim „szara eminencja” – to wyraz jej uznania – bez jego dyskretnej obecności całe to dzieło pewnie nie byłoby możliwe. Związywała proste włosy spinaczem biurowym w kok. Na wielu zdjęciach w kolorowych czapkach i moherowych beretach. W zachowanych dokumentach apodyktycznym tonem wypowiada krótkie zdania w stylu: „Gilotyna, bo przeszłość jest zgilotynowana przez teraźniejszość”.
Penisy i ekstaza
Jej matka, restauratorka starych arrasów, wycinała kupidynom genitalia w gobelinach przeznaczonych dla purytańskich klientów amerykańskich. Louise pamięta jak w Akademii model, którego rzeźbiła, miał erekcję. „To smutne, że mężczyzna może być aż tak wrażliwy” pomyślała wtedy. Fallus jest przedmiotem przyjaznym. Czterech mężczyzn w domu, trudno myśleć inaczej… Rzeźbiła gigantyczne fallusy, podwójne jak „Janus w skórzanej marynarce”. Na słynnym zdjęciu Roberta Mapplethorpe’a trzyma pod pachą swoją rzeźbę penisa, uśmiechnięta przewrotnym uśmiechem. To rzeźba z 1968 roku, „Fillette” (czyli „dziewczynka” – Bourgeois bawi się ironicznym kontrastem między tytułem a samym dziełem). W jakimś wywiadzie wyjaśniała: „Wzięłam ze sobą tę rzeźbę na sesję zdjęciową do Mapplethorpe’a, bo dała mi poczucie bezpieczeństwa. Zawsze czułam, że moja rzeźba jest bardziej mną niż moja fizyczna obecność.” Angielska malarka Stella Vine pytana w 2007 przez „The Observera” o twórczość Louise Bourgeois: „Gdybym miała wybrać jedną rzecz zrobioną przez nią, byłby to jeden z tych olbrzymich penisów, które zawsze chciałam zdjąć i dotknąć, kiedy strażnicy nie patrzą. Są czułe, pełne namiętności i miłości i jest w tym też odrobina komedianctwa.” W latach 60. XX wieku Bourgeois eksperymentuje z nowymi materiałami: lateksem, marmurem. Pobyt we Włoszech budzi jej zainteresowanie tym ostatnim: „choć tak twardy, daje złudzenie miękkości skóry”. Z białego marmuru powstaje cały cykl zatytułowany “Cumulus” (1969). Krągłe formy uchwycone w ruchu, wychylone we wszystkich kierunkach w materii przypominającej fałdy materiału. “To są chmury, formacja chmur, okrągłe cumulusy. Nie widzę tu żadnych form seksualnych”, twierdzi, choć takie skojarzenie się nasuwa – być może przez analogię z wcześniejszą o dwa lata rzeźbą „Sleep II” w formie członka męskiego w stanie spoczynku. Krytycy dostrzegli w „Kumulusie” aluzję do barokowej „Ekstazy świętej Teresy” Berniniego, którą Louise zachwycała się w Rzymie: krągłe formy to głowy zakonnic wyłaniające się z misternych fałd materiału. Kto powiedział, że sztuka ma być jednoznaczna?
Pająki są wszędzie
W latach 90. XX wieku powstały jej najbardziej znane dzieła, takie jak seria gigantycznych pająków z brązu zatytułowanych “Matka”, jakby rodem z „Metamorfozy” Kafki. To powrót do tematu, który interesował ją od dawna – zachował się rysunek z 1943 roku, jakby szkic do rzeźby. Nie trzeba cierpieć na arachnofobię, żeby być zszokowanym tym skojarzeniem. A zatem zszokowanym odpowiadała: nic bardziej naturalnego jak pająk – przecież pająki są wszędzie. „Pająk jest intelektualny, precyzyjny, czysty, pożyteczny, cierpliwy, jak moja matka. Widzi związki między zjawiskami, dla innych niedostrzegalne…. Tkanie, sieć – matka tak samo jak pająk pracowała z nicią.” Kiedy indziej powie: „Pająk” to oda do matki. Rzeźby z tego cyklu były wystawiane na całym świecie: od Tokio po Sankt-Petersburg. Pajęczyca była eksponowana przed kościołami, na placach, w romańskich wnętrzach, jak w Bordeaux, w ogrodach Holandii i Niemiec. Przed Rockefeller Center w Nowym Jorku jest to cała pajęcza rodzina. Chociaż Bourgeois twierdzi, że matka była jej największą przyjaciółką i sprzymierzeńcem, także ta praca ma raczej autobiograficzny wymiar: wysoka jak wieża matka z ociekającymi mlekiem piersiami. „Mleko kapie na podłogę, marnuje się. Może gdyby był tam kot… mówi Bourgeois. Dziewczynka chwytająca się jej kostek jest zgłodniała kontaktu, jest wielkimi ustami.” W Polsce monumentalna figura „Pająk” była pokazana w 2002 roku na wystawie „Geometria pożądania”. A wraz z nią ponad dziewięćdziesiąt rysunków, około dwudziestu rzeźb (w tym „Janus w skórzanej marynarce”), materiał dźwiękowy w postaci piosenek autorstwa Bourgeois i w jej wykonaniu, a także trzy instalacje z lat 2000-2002 ( klaustrofobiczne „Komórki”), które przyjechały do Zachęty prosto z wystawy w Kassel. „Reprezentują one różne typy bólu: fizyczny, emocjonalny, psychologiczny, mentalny, intelektualny. Każda „Komórka” mówi o lęku i każda mówi o przyjemności podglądania” komentuje swoją pracę Louise Bourgeois. W sumie, jak głosi hasło jednej z jej instalacji: „Strach rządzi światem”.
1 comment
Pomyłka – powinno być arachnofobia, nie agorafobia. Pozdrowienia dla Autorki.
Comments are closed.