Sceny polowania w sztuce są scenami najstarszymi, zakorzenionymi w najbardziej pierwotnej ludzkiej aktywności związanej z wolą przetrwania. Malowidła na mrocznych ścianach jaskiń powstawały właśnie jako wyraz czci oddawanej zwierzętom, rodzaj magicznego zaklęcia, a zarazem wyraz ludzkiej siły. W greckiej mitologii to jednak kobieta patronowała polowaniom – Artemida była tą, która symbolizowała zarazem witalną energię i śmierć. Opanowana przez gniew zamieniła Akteona podglądającego ją w kąpieli w jelenia. Sama też lubiła przechadzać się w towarzystwie tego szlachetnego zwierzęcia i tak też była w sztuce greckiej przedstawiana, jako delikatna, subtelna kobieta, wyposażona w łuk i strzały. To z mitologii wiadomo, że była bezwzględna, a urażenie jej dumy groziło utratą życia.
Znamienny jest fakt przejścia akcentu z typowo męskiej charakterologii zajęcia, jakim jest polowanie na jego kobiecy aspekt, a co za tym idzie również podkreślenie kobiecej siły i mocy, która była charakterystyczna dla greckich bogiń. Z czasem polowanie stało się dworską rozrywką, która w sztuce ukazywana była chętnie jako okazja do zaprezentowania dynamiki ruchów zwierząt i ludzi. Jednocześnie miała silnie erotyczny podtekst, kiedy przedmiotem łupu stawała się nie dzika zwierzyna, a nie dająca się ujarzmić kobieta. Chociaż nie jest to typowa scena polowania, to na myśl przychodzi mi cykl obrazów Botticellego i jego szkoły wykonany na podstawie jednego z opowiadań Bocaccia, jako cassone dla Gianozza Pucci i Lukrecji Bini, Historia Nastagio degli Onesti (1483). Sceny pościgu za niewierną narzeczoną są zestawione z paralelną historią, a morał potępia zdradę. Postaci mężczyzn zostały przedstawione w typowy dla włoskiego mistrza subtelny sposób i właśnie ta subtelność jakoś nie przystaje, nie ma męskich ciał wygiętych w szalonej walce, nie ma potu i napiętych mięśni, które tak sugestywnie ukazał w cyklu polowań Peter Paul Rubens. Warto zaznaczyć, iż taki przepych ciał był czymś typowym nie tylko dla barokowego umiłowania dynamiki, bo wariacją na temat rytuału polowania Piero di Cosimo (Scena polowania, 1495) w niczym nie ustępuje Rubensowi. Polowanie jako temat wydawało się jednak zawsze czymś pobocznym, paradoksalnie nieco nudnym, nawet zwłoki już upolowanych zwierząt wydawały się bardziej interesujące…
Z czym kojarzy się bowiem obrzęd polowania? Jakkolwiek nie sięgniemy do historii sztuki, to jest to zajęcie anachroniczne, z którym wiążą się obrazy kiczowato-mroczne: przedpokoje obite boazerią, na której wiszą trofea, głowy jeleni i dzików, wypchane watoliną, pachnące utrwalaczami, wysuszoną skórą, zakonserwowanym futrem. Do takiego wyobrażenia o dzikich martwych istotach spetryfikowanych przez człowieka odwoływali się w swoich projektach Kuba Bąkowski i Piotr Skiba. Michał Bieniek zainspirowany fotografią ukazującą pasowanie na myśliwego sięgnął zaś po temat samego polowania, które odczytał jako typowo męski akt przemocy, z całym sztafażem pokazu dominacji. W swoim najnowszym projekcie Wracamy z polowania zajrzał jednak na drugą stronę lustra, podsuwając naszej wyobraźni rozwinięcie sytuacji polowania, a dokładniej sytuacji powrotu do domu. Zauważmy, iż w sztuce temat powrotu był zarezerwowany dla Diany, rzymskiej Artemidy, którą ukazywano z jej atrybutami, zmysłową i kobiecą. W najbardziej słodki i lukrowany sposób ukazał boginię Francis Boucher w obrazie Powrót Diany z polowania (1745, Musée Cognacq-Jay, Paryż). Rozgraniczenie między męskim a kobiecym staje się w przypadku instalacji Bieńka czymś koniecznym, gdyż na takiej binarności oparty jest jej schemat. Ta dwuwymiarowość i proste skojarzenia z polowaniem stają się punktem wyjścia do otwarcia na nowe spojrzenie, właśnie to odwrócone, trochę zniekształcone, przepracowane.
Wracamy z polowania to dwie przestrzenie zaaranżowane tak, abyśmy mogli poczuć się jak uczestnicy spektaklu, dopuszczeni do zarezerwowanego tylko dla mężczyzn rytuału, jakim jest pasowanie na myśliwego, w tradycji łowieckiej obwarowanego szczegółowymi zasadami. W całej instalacji graficzne przedstawienie tej sceny jest jej najmniej zauważalną częścią, a równocześnie najbardziej istotną. Ukazuje fragment obrzędu, naznacza rytualną magicznością każdy z ukazanych aspektów „polowania”, podkreśla umowność sytuacji, a jednocześnie każe nam zwrócić się ku kulturze tradycyjnych form wchodzenia chłopca w męską dorosłość. Bieniek nawiązuje tutaj do pojęcia gender, płci jako kulturowego konstruktu, który też jest przedmiotem swego rodzaju zaczarowania. Wracamy z polowania jest zatem powrotem do tematu wielokrotnie poruszanego w sztuce, a zarazem próbą jego przedefiniowania. Typowy męski świat ukazany zostaje z męskiego punktu widzenia, a zaproszeni do niego jesteśmy wszyscy. Autor sięga przy tym po archetypiczny męski wzorzec: osobnika odnajdującego spełnienie w samym polowaniu, w wyruszaniu na łono przyrody, w całkowitym oddaniu się pościgowi za zwierzem, a następnie odpoczywającego w cieniu poroża, na zabytkowym fotelu, w otoczeniu trofeów, bawiącego się w dorosłość i dostojeństwo. Zaznaczyć trzeba, iż w pracy nie brak odwołań do dziecięcego świata wyobraźni, z którym skonfrontowana zostaje „dorosła” bajkowość pod postacią papierowych czapek wykonanych z kartek wyrwanych z gazet pornograficznych.