Leniwie żeglując po wielkiej wystawie, widz natrafia na widoczne gołym okiem nanocząteczki, którymi może dowolnie manipulować. Jest to praca Victorii Vesny, która zachęca do wszelkiego rodzaju eksperymentów. Projekcja przedstawia modele fulerenów, cząsteczek węgla, nazwanych na cześć wymienionego już wcześniej Fullera. Reagują one na cień widzów, reprodukując zachowanie atomów. Ta niesamowita interakcja zmysłowości, ruchu i odczuwania, konfrontuje odbiorcę z samodzielnym doświadczeniem rzeczywistości, z ciekawością poznawania świata, która nie powinna się zakończyć na bezmyślnym akceptowaniu zastanego porządku. Instalacja zmusza do maksymalnego zanurzenia się w świecie i odrywania kolejnych warstw, które mogą stać się inspiracją do dalszych odkryć.
W zupełnie innym tonie utrzymane są prace Christiane Löhr i Jarosława Kozakiewicza, które zapraszają widzów do sensorycznych ogrodów. Löhr konstruuje z nasion roślin rzeźby, które swoją formą przypominają obiekty sakralne – architektoniczny łącznik pomiędzy niebem a ziemią. Lekkość i kruchość prac artystki, sprawiające wrażenie subtelnego unoszenia się, wywołują chwilową pokusę, by zmienić ich pozornie ustabilizowaną formę za pomocą dmuchnięcia lub zwykłego przesunięcia. Pustka, jaka wypełnia ten tajemniczy ogród zachęca do spojrzenia na świat nie poprzez pojęcia, które niejako zamrażają wiecznie zmieniającą się rzeczywistość, tylko poprzez pryzmat natury, która jest przez nas niszczona. Jarosław Kozakiewicz tymczasem pragnie stworzyć park botaniczny na terenie wysypiska, którego architektura ma przypominać formę jednego z najsilniejszych bezkręgowców – niesporczaka. Jest on odporny na wysokie i niskie temperatury, nie reaguje na toksyny i promieniowanie, a jeżeli znudzi mu się aktywna działalność, zapada w stan hibernacji, który może potrwać nawet 100 lat. Niesporczak jako logo promujące ten futurystyczny ogród ma symbolizować niezniszczalność, nieustanne odnawianie się natury, której nie zaszkodzi negatywna ludzka działalność.
Toruńska wystawa uzmysławia, jak daleko swoją wyobraźnią i wizjonerstwem może zawędrować artysta. Może nawet znacznie dalej niż naukowiec, zamknięty w hermetycznym laboratorium. Niczym nie skrępowana myśl pozwala żeglować na terytoriach niedostępnych racjonalnemu umysłowi, stąpającemu twardo po ziemi, który zagłusza niezbędną wrażliwość. To powoduje brak przewidywalności współczesnej nauki, która tworząc nowe technologie, zapomina o jej konsekwencjach dla środowiska. Wystawa stawia otwarte pytanie – kto kogo bardziej inspiruje – artyści naukowców czy naukowcy artystów? Może należy powiązać ze sobą obie siły, które być może zapewnią płynny, harmonijny lot statku kosmicznego Ziemia, a niesamowita wizja miast – balonów wypełnionych helem Thomasa Saraceno przestanie być tylko artystycznym rojeniem.
Lew Tołstoj krytykował artystów za tworzenie dzieł sztuki, których nikt nie rozumie, bo nie odpowiadają one wspólnym potrzebom. Gdyby żył dzisiaj, musiałby prawdopodobnie zweryfikować swoje zdanie, bo wizjonerskie, miejscami abstrakcyjne prace międzynarodowych artystów są bliskie uniwersalnej potrzebie przetrwania i ochrony tego, co może nam to zapewnić – natury. To samo powinni zrobić sceptycy, którzy po wyborze Dobrili Denegri na Dyrektora Programowego CSW uważali, że już nic ciekawego wydarzyć się nie może. Tymczasem wystawa „Statek kosmiczny Ziemia” stała świetnym wstępem do kolejnych, zapewne równie doskonałych ekspozycji, w które toruńska galeria obfituje od dłuższego czasu.