Wystawa Wszystko, co się nam wydaje to prezentacja prac Marcina Berdyszaka, Jacka Jagielskiego i Ryszarda Ługowskiego, która w kuratorskim zamierzeniu ma opowiadać o iluzji. W efekcie jest raczej narracją prowadzoną przy użyciu metafor złudzenia, kłamstwa, nierealnych projektów i pozorów, osadzonych w kontekście współczesności.
Genealogia złudzenia, na potrzeby refleksji teoretycznej w katalogu, została wyprowadzona przez prof. Romana Kubickiego, który sięgnął aż do interpretacji zachowania ludów pierwotnych oraz przybliżył naukę o iluzji na podstawie tradycji kultury europejskiej. Współczesnym mentorem wystawy pozostaje popularny, pesymistyczny analityk postmoderny i bezlitosny krytyk sztuki Baudrillard. Uzupełnieniem teoretycznej konstrukcji jest wiedza z zakresu dawnego malarstwa (m.in. holenderskiego) oraz historia kariery pojęcia mimezis w sztukach plastycznych od starożytności do dzisiaj. Ogólnie dosyć szkolnie i przewidywalnie, choć sama prezentacja pozostaje w pamięci a miejscami fascynuje. Pozostawia nieodparte w r a ż e n i e, że praktyka przerosła teorię, bo dzieła mówią więcej, niż idea wystawy mogłaby, ale m o ż e t y l k o t a k m i s i ę w y d a j e.
Niepewność i niestabilność percepcji rzeczywistości, zawieszenia mocy kategorycznego osądu, niemożność odróżnienia snu od jawy, prawdy od fałszu, symulacji od realnego obrazu zapewne nie są jedynym zbiorem doświadczeń, które paradoksalnie mogą służyć do analizy kondycji współczesnych. Są to wartości ważne dla opisu społeczeństwa konsumpcyjnego cywilizacji zachodnich oraz wytworzonej w nim kultury i sztuki. Obawiam się również, że z czasem następuje dewaluacja tych pojęć przez ich własną popularność.
W katalogu odnajdziemy procesję cytatów ze wspomnianego filozofa. Pierwszy uczyniony przez kuratorkę Eulalię Domanowską mottem nie tyle wystawy, co całej sztuki współczesnej: „rzeczywistość nie niknie w złudzeniu, to złudzenie zanika w ostatecznie scalonej rzeczywistości”. Moim ulubionym, chociaż nieprzytaczanym w publikacji, jest: „we współczesnej sztuce zgubiło się pragnienie złudzenia. Przedmioty sztuki nie mają już związku ze złudą i zostały zastąpione wszechobecną hiperrealnością obrazu”1. Napisał go Jean Baudrillard w tekście Spisek sztuki w 1996 roku, który jest ponurą analizą kultury współczesnej. Przyjmując, że diagnozy Baudrillarda są prawdziwe, wystawa zbudowana może być z przedmiotów, które są hiperrealnym obrazem iluzji.
W pamięci pozostaje wiele intrygujących dzieł. Obiekt Marcina Berdyszaka – instalacja Estetyka kryzysu (2010) nawiązuje do formy oktogonu, stosowanej w planach budowli sakralnych i kommemoratywnych od czasów najdawniejszych. Poprzez symbolikę centralnego planu przywodzącego na myśl boską nieskończoność czy uniwersum idei, oktogon był nośnikiem treści ideowych oraz spełniał zadania socjotechniczne względem urzędów religijnych i monarszych. W tych okolicznościach przywołać wypada kościół San Vitale w Rawennie ufundowany przez cesarza Justyniana czy Kaplicę Pałacową Karola Wielkiego w Akwizgranie. Oba obiekty odegrały inspirującą rolę dla nurtu reprezentacyjnego budownictwa w swoich czasach. Dzisiaj są ikonami architektury, w której symbolika i funkcja w pełni uzupełniają się.
Oktogon Berdyszaka, chociaż mniejszy, niesie ze sobą bogaty ładunek ideowy. Przeprowadza analizę kultury organizacyjnej międzynarodowych korporacji. Identyczne garnitury, tworzące ściany budowli, zasłaniają jej strukturę wewnętrzną i zgromadzone tam przedmioty. Idealny, powierzchowny ład kontrastuje z nieokreślonym stanem wnętrza. Człowiek jest zbyt niski, bądź może mały, aby poznać prawdę monumentalnej konstrukcji i zaglądnąć do jej trzewi. Podglądając przez szpary w konstrukcji oraz w zawieszonym powyżej lustrze, dostrzegamy elementy chaosu i dezorganizacji. Nie mogąc być jednak pewnym tego, co widzimy fragmentarycznie, w pamięci pozostaje przede wszystkim nad wyraz poukładany wizerunek.
Praca Berdyszaka bardziej niż o iluzji, mówi o zniewoleniu przez systemy zarządzania oraz o produkowanych i dystrybułowanych przez nie wizerunkach, które choć powierzchowne sprawnie funkcjonują. Artysta efektownie wymusza na widzu potrzebę porównania dyskursu korporacji (rozumianej jako signum temporis XXI wieku) z charakterem instytucji władzy.
Ta niekiedy przerażająca świadomość unifikacji wyzwala w artyście potrzebę obrony wartości indywidualizmu i geniuszu. Rozwiązanie problemu zaproponował Ryszard Ługowski w projekcie Genetrix (2000-2010). Artysta poczynił plan umieszczenia na Trytonie ośrodka przeznaczonego do przechowywania mózgów najwybitniejszych artystów. Precyzyjnie opracował plany zasiedlenia księżyca Neptuna oraz projekty architektoniczne i system organizacji mauzoleum. Częściowo zrealizowany projekt prezentowany jest na wystawie w formie kilku kapsuł do przechowywania organów wybitnych jednostek. Jest to ciekawa utopijna idea, fascynująca swoją złożonością i inicjatywą. Określona przez potrzebę ochrony tradycyjnych wartości i zabezpieczenia spuścizny. Ironia artysty osadzona jest na produkcji elementów projektu niemożliwego do realizacji w samym swoim założeniu. Futuryzm Ryszarda Ługowskiego nadał wystawie optymistyczny charakter. Chciałoby się krzyknąć z barykady – rasa artystów mimo wszystko przetrwa!