Pamiętam, że w Peerelu na list z Ameryki czekało się trzy–cztery tygodnie albo jeszcze dłużej. Nikt temu specjalnie się nie dziwił, bo to była długa droga, w dodatku przez ocean. Czasami tylko, gdy list przychodził opakowany w celofan z informacją, że koperta „nadeszła w stanie uszkodzonym”, pojawiała się refleksja, że pewnie ktoś szukał dolarów.
Wtedy nie przyszło mi do głowy, że list musiał odczekać w kolejce do perlustratora. A już na pewno nie podejrzewałem, że ktoś czyta mój niewinny list do babci w Poznaniu. A jednak co roku kilkaset milionów naszych listów przechodziło przez tzw. kontrolę dotykową, a kilkanaście milionów było otwieranych i czytanych albo – jak to nazywano w Biurze „W” – opracowywanych.
Kontrola prywatnej korespondencji, jaka odbywała się przez okres całego Peerelu, jest dla mnie, po ludzku, czymś obezwładniającym, czymś najbardziej brutalnym – wtargnięciem władzy w nasze głowy, w nasze myśli, nasze dusze. Jest aktem swoistego duchowego barbarzyństwa. Używam mocnych słów, ale pamiętam, że kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z dokumentami służb perlustracyjnych, usiłowałem wyobrazić sobie cenzora, który codziennie czyta czyjeś intymne listy albo tłumaczy je z języków obcych na polski. Jak należało wyłączyć elementarną ludzką wrażliwość, żeby emocjonalnie nie pęknąć.
W 2005 roku, po zakończeniu realizacji filmu Jeden dzień w PRL, postanowiłem głębiej przyjrzeć się funkcjonowaniu służb perlustracyjnych. Kwerenda archiwalna nie była prosta. Spędziłem wiele miesięcy we wszystkich delegaturach IPN. Przedzierałem się przez tysiące zakurzonych teczek. Szukałem prywatnych listów oraz dokumentów i instrukcji opisujących strukturę organizacyjną i sposoby działania perlustratorów. Moje poszukiwania obejmowały okres od 1944 roku, kiedy powstawały pierwsze komórki Cenzury Wojennej, do 1989, w którym wydano rozporządzenie o likwidacji Biura „W”.
Praca nad filmem Cudze listy trwała około pięciu lat. Kontrolowana przez służby perlustracyjne korespondencja stała się punktem wyjścia, żeby opowiedzieć o czymś, co tak bardzo nieuchwytne, dotknąć czegoś, co było w nas w środku, zrozumieć nasze myśli, ukryte pragnienia.
Świadomie gromadziłem materiał archiwalny z dużym zapasem. Wiedziałem, że kiedy ukończę film, podzielę się całością dokumentacji z czytelnikami „Karty”. W tym wyborze bardziej skupiłem się na technologii kontroli korespondencji. Usiłowałem poprzez teksty odnalezionych dokumentów perlustracyjnych zrekonstruować ten jakże trudny do zrozumienia i przyjęcia „orwellowski” świat. W tym sensie traktuję ten zapis jako swoiste postscriptum do filmu Cudze listy.
Przez pojęcie listu rozumieć należy formę kontaktu osobistego autora z inną osobą lub pewnym, z góry oznaczonym, kręgiem osób, w którym wyraża on swój stosunek do określonych kwestii za pośrednictwem własnoręcznie zastosowanej metody graficznej.
(Z tajnej specjalnego znaczenia publikacji MSW: Praca operacyjna w zakresie zwalczania wrogiej anonimowej propagandy pisanej, Warszawa 1977)
Kpt. Michał Taboryski (zastępca kierownika Wydziału Cenzury Wojennej Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego) w sprawozdaniu z pracy Sekcji II (Cenzury Cywilnej):
Tajne […]
Rozpoczynając od października 1944, […] dzięki należytej kontroli i współpracy z Ministerstwem i Urzędami Poczt i Telegrafów, ogarnęliśmy cenzurą całą korespondencję pocztową i telegraficzną w kraju.
W miarę wyzwalania kraju przez Armię Czerwoną i Wojsko Polskie, w ślad za armią wysyłaliśmy grupy operacyjne Cenzury Cywilnej, które organizowały nowe wojewódzkie i powiatowe oddziały CW. Do 1 czerwca 1945 zorganizowaliśmy 11 wojewódzkich i 17 powiatowych oddziałów CW. W sumie 28 oddziałów. W stanie organizacji jest cały szereg nowych oddziałów we wszystkich województwach zachodnich. […] Za okres sprawozdawczy, do 11 maja 1945, opracowaliśmy 4.393.789 listów i 178.939 telegramów. […]
Wydajność pracy cenzorów ciągle wzrasta. Ponieważ jednak najlepszych cenzorów ciągle wysuwamy na kierownicze stanowiska i skład cenzorski bez przerwy się odnawia, wydajność wciąż jest stosunkowo nieznaczna. Jeden cenzor opracowywał w ciągu ośmiu godzin w kwietniu 1945 średnio (w całym kraju) – 276 dokumentów.
Warszawa, październik 1944 – maj 1945
Kier. Hanna Wierbłowska w doniesieniu specjalnym do Władysława Gomułki:
Ściśle tajne […] Nasze oddziały Cenzury Wojennej przy opracowaniu korespondencji w ostatnich dniach lutego natrafiły na dużą ilość wypowiedzi dotyczących ZSRR, Armii Czerwonej i Marszałka Stalina. Niektóre charakterystyczne wyciągi z listów podajemy.
[…] Adresat – P., maj[ątek] Dobrzelin […]. Nadawca – P., Warszawa […]. 4 marca 1945: „Nie wierz w żadną odbudowę Warszawy. To bajka, którą powtarzają ci, co jej nie widzieli. Ten, co zobaczył jej nie dwie ani cztery, ale dziesiątki ulic, nie jedną ani dwie dzielnice, ale prawie wszystkie, ten wie, że życie nawet w 1/100 takie jak było, nie powstanie. Ludzie żyją i teraz już w tych gruzach, i teraz snują się jak upiory między tym wielkim cmentarzyskiem domów, sami raczej podobni do duchów tych zmarłych, którzy tu polegli, niż do żywych. Warszawa teraz to ktoś ci drogi bardzo – a konający i to tak bez najmniejszej nadziei i zdrowia… Żegnamy się z życiem. Żegnamy się z Warszawą. Nawet gdy ją odbudują, to już nie będzie nasza”. […]Adresat – W. Jan, Kosowo […]. Nadawca – N.N. 6 marca 1945: „Tatusiu kochany, nie rozpaczajcie po mamusi, bo mamusi raz, a my musimy żyć, trudno, stało się, to nie wróci. Mamusię zabili w polu. Tatusiu, jak mamę prowadzili bić na cmentarz, to mamusia tak ich prosiła: panowie, nie bijcie mnie i nie róbcie moich dzieci sierotami, oni nic nie zważali na to, a jak doszła mama na cmentarz, to upadła i modliła się, żeby Bóg darował jej grzechy, to oni mamusię podnieśli i poprowadzili na cmentarz, i trzy razy wystrzelili w lewą stronę głowy. […]”
Adresat – G., P.P. 83833 R. Nadawca – W., Łódź: „Ty nie wiesz, co się u nas dzieje teraz. Chodzą ruscy żołnierze z polskimi i kradną. U nas też byli wczorajszej nocy, o 3.00, okradli i mało gwałtu nie użyli. My w tym domu same kobiety słabe. Okradli nas tak doszczętnie, że nie mam w czym wyjść do miasta. Zapukał najpierw polski żołnierz i mówił gospodyni, by otworzyła, gdyż szukają broni i żołnierzy. Ona otworzyła i weszli sami ruscy i zaczęli od razu walić do nas. Ale mówię Ci, wiele nawet nie można było się odzywać, bo zaraz cicho, cicho, a jeśli nie chciało się co dać, zaraz wymierzył lufę w człowieka. Odbezpieczył rewolwer, trzymał w jednej łapie, drugą wszystko wyciągał. Najgorszy był ten olbrzym, powiadam Ci, wielkolud, a bardzo młody i niepodobny na Moskala. Przypuszczam, że to ktoś nasłał, gdyż pytali się tu ludzi o nazwisko i adres. Jak tylko poszli, mamusia pobiegła do komisariatu i przyjechali milicjanci, ale cóż. Mówimy im teraz, by zrobili obławę, gdyż przychodzą na naszą ulicę co dzień o 2.00 w nocy. Ale cóż to, im się nie chce”.
Warszawa, 3 kwietnia 1945
Z raportu kpt. Michała Taboryskiego, skierowanego do kier. Hanny Wierbłowskiej, dotyczącego specjalnych kursów cenzorskich przy Centralnej Szkole MBP w Łodzi:
Ściśle tajne […]
Kursanci przesłuchali w ciągu pierwszych dwóch tygodni wszystkie przewidziane planem tematy specjalne i polityczne. Natomiast niedostatecznie wydzielono czasu na zajęcia praktyczne i na prasówki.
Egzaminy trojakiego rodzaju: piśmienne, kwalifikacja dokumentów i ustne wykazały, że kursanci w większości opanowali przesłuchane tematy polityczne, niedostatecznie jednak przyswoili sobie tematy specjalne. […]
Stwierdziliśmy, że znaczny procent kursantów […] nie zna elementarnych rzeczy z techniki i metod pracy cenzora i starszego cenzora, nie poznali w dostatecznym stopniu ewidencji, nie umieją usuwać ujemnego tekstu, nie opanowali wzorów wyciągów i innych, nie rozumieją swych zadań itd. Stwierdziliśmy, że ten anormalny stan mógł być usunięty, były możliwości lepszego wykorzystania tak drogiego czasu kursów, gdyby kierownik kursów ob. Frankowski i jego zastępca ob. Rozenblum w pełni docenili wyższość przeprowadzonych zajęć praktycznych.
[…] Pracowano w przepełnionej sali, gdzie powinna panować bezwzględna cisza i gdzie nie sposób było przeprowadzać niezbędne konsultacje, nie wystarczały narzędzia pracy, jak np. atrament, stalówki, nożyczki. […] Ob. Frankowski, jako kierownik kursów, nie wykorzystał dostatecznie zdolności i wiadomości swego zastępcy, ob. Rozenbluma, do pomocy w zajęciach praktycznych, zwłaszcza do kwalifikacji dokumentów, do wytłumaczenia kursantom popełnionych przez nich defektów.Ob. Rozenblum odjeżdżał ze szkoły bardzo często jeszcze przed obiadem, wówczas gdy nie było dostatecznej kontroli nad zajęciami praktycznymi, gdy ani razu nie skontrolowano konspektów kursantów, nie naprawiono błędów kursantów. […]
Nasi kursanci otrzymali jedną parę bielizny i już trzeci tydzień nie było zmiany na czystą. Wobec przepełnienia i ciasnoty w pokojach mieszkalnych grozi to zawszeniem. […] Wielce krzywdzącym jest stan instruktora ob. Sawickiej, pracownika pracującego na stanowisku oficerskim w stopniu kapitana Bezpieczeństwa Publicznego, pracownika nadzwyczaj sumiennego i oddanego pracy. Ob. Sawicka chodzi w podartych pantoflach, w poniszczonej sukience i ani razu nie mogła wyjść z kursów na miasto, mimo to, że będąc instruktorem, powinna być odpowiednio umundurowana.
W sprawie dalszej nauki postanowiliśmy wraz z kierownictwem kursów położyć szczególny nacisk w następnych dziesięciu dniach na zajęcia praktyczne.
Łódź, 5 maja 1945
List skontrolowany przez służby perlustracyjne:
Katowice, 4 stycznia 1949
Kochani,
Donoszę Wam, że przeżywamy tu bardzo bolesne chwile. Prześladowanie nasila się coraz bardziej. Nikt nie jest pewny jutra. Swego czasu donosiłam już Wam, jak to starali się u nas ze szkół usuwać krzyże, lecz dziatwa szkolna różnymi sposobami starała się je przywrócić na dawne miejsca lub też wykuwali sobie w ścianie krzyże albo obracali ławkę w stronę krzyża. W związku z tym zostało uwięzionych nawet kilku uczniów. […]
Natomiast zaraz w poniedziałek, około godziny dziewiątej wieczór, został nasz klasztor obstawiony przez ośmiu chłopów. […] Nasz ukochany Ojciec padł ich ofiarą. Po dziś dzień nie wiemy nic o nim, jak mu się powodzi, a on biedny, chorowity, pewnie go już nie zobaczymy. Jeszcze tej nocy została przeprowadzona ścisła rewizja u nas. My, dziewczyny, spędziłyśmy cały ten czas u stóp tabernakulum, błagając Boga o litość i o miłosierdzie nad nami. […]
Stale nasze myśli gonią za naszym proboszczem, jak mu się powodzi, może jest chory, głodny, cierpi zimno. Żadnej wiadomości o nim nie mamy, nikogo nie dopuszczą. Módlcie się za niego. Może niezadługo, a z nami wszystkimi tak zrobią. […] Zostańcie z Bogiem, Wasza Hela
( Na kopii listu dopisano odręcznie: „Odpis dok[umentu] skierowano do Wydz[iału] V oraz do Szefa WUBP w Katowicach”; na pierwszej stronie: „Ściśle tajne” oraz stempel: „W żadnym wypadku wobec osób trzecich nie ujawnić pochodzenia tej informacji”)
List skontrolowany przez służby perlustracyjne:
Krynica, 12 lipca 1951
Kochany Tato!
Powinienem Ci zreferować, dlaczego matka nie zostaje w Krynicy. Otóż jeśli chodzi o warunki mieszkaniowe, to są one znośne, natomiast towarzystwo jest okropne. Wszyscy są tu bardzo pobożni, kościół w niedzielę jest przepełniony i ludzie dobrowolnie, nawet przy pięknej pogodzie, spędzają po dwie, trzy godziny, stojąc i wysłuchując kazania. Zagadnienie planów gospodarczych, ich wykonania i norm to są jeszcze rzeczy niezrozumiałe dla tych ludzi.
Matka, jak mi oświadczyła, nie ma z kim rozmawiać, sąsiadki są matce nieprzychylne i sądzę, że jest jej bardzo nieprzyjemnie. Nawet kosz matki na plaży stoi oddzielony, nie w grupie jak inne. Z tej przyczyny nie dziwię się, że chce wrócić. Z wypowiedzi pań, tych sąsiadek, wynika, że są ustosunkowane wrogo do tego, co nazywamy socjalizmem i mama nie może z nimi rozmawiać.
Nie negując potrzeby dalszego odpoczynku mamy, sądzę, że powinna kontynuować wakacje gdzie indziej, może w którymś z domów wypoczynkowych Komitetu Centralnego, na przykład w Zakopanem czy Wiśle.
Ja pojadę chyba do Świnoujścia. Czuję się dobrze. Jem na czas i się poprawiam. Całuję mocno, Tadziu
List skontrolowany przez służby perlustracyjne:
Dzierżoniów, 15 stycznia 1954
Obywatelu Prezydencie!
Jesteśmy sierotami, ponieważ ojciec nasz w imię sprawiedliwości został skazany na 10 lat więzienia. Przestępstwo jego było wielkie, ponieważ godził w oblicze Polski Ludowej, naszej ukochanej Ojczyzny, lecz mamusia nasza o tym nie wiedziała. Ojciec nasz poszedł do partyzantki, pozostawiając nas bez jakichkolwiek środków do życia.
Obywatelu Prezydencie, my, dzieci wyrodnego syna Ojczyzny, zwracamy się do Was o pomoc, ponieważ Wy jesteście Ojcem wszystkich synów Ojczyzny, również tych wyrodnych. Więc prosimy Cię, Obywatelu Prezydencie, o zwolnienie naszego ojca, bo nie on, lecz my cierpimy. Ojciec ma jedzenie i ciepło, a my, dzieci, cierpimy głód i zimno.
Mam 10 lat i chodzę do czwartej klasy, brat mój ma 5 lat, a siostrzyczka 2 lata. Mama nasza zarabia 300 zł na miesiąc i jak my możemy żyć? Nie mamy chleba i jest nam zimno. A jeżeli Wy, Obywatelu Prezydencie, zlitujecie się nad nami sierotami, to ojciec nasz wróci i będzie już teraz dobrym synem naszej kochanej Polski Ludowej, a my będziemy mieli chleb i ciepło. Dlatego też prosimy Cię, Obywatelu Prezydencie – pozwól, by nam zwrócili ojca, byśmy i my mieli tatusia, który nam zapracuje na chleb i dołoży starań, aby wykonać plan 6-letni.
Mama to o naszym liście nic nie wie. Przepraszamy Was, najukochańszy Ojcze, za zakłócanie spokoju naszym listem. My, dzieci zwyrodniałego ojca, z wielką niecierpliwością czekamy pociechy od Was, Kochany Ojcze Naszej Ojczyzny Polski Ludowej i Ojcze wszystkich polskich dzieci. Adam, Boguś i Zosia
List skontrolowany przez służby perlustracyjne:
Mikołów, 26 lutego 1960
Kochany Ojcze!
Jakoś, dzięki Bogu, wszystko ostatnio mi idzie. Z mniejszym lub większym powodzeniem, ale idzie. A to grunt. Nareszcie wydostałem się z tego straszliwego duchowego marazmu, w jakim tkwiłem do niedawna. Dochodzę do wielu ciekawych wniosków i uogólnień na marginesie moich codziennych kontaktów z komunistami. Czynię to na tej zasadzie, że wszyscy jesteśmy ludźmi. I jakoś to wychodzi. Trzeba po prostu tylko ustawicznej modlitwy, by nie zatracić właściwej czujności moralnej i nie popełnić błędów. Natomiast dobra wola musi być wykazana do maksimum. Nawet jeśli po tym wszystkim, po ludzku rzecz biorąc, mielibyśmy być „wystrychnięci na dudka”. Oczywiście, nie chodzi o to, by z siebie robić jakiegoś nowego Don Kichota. Zastanawiając się nad tym głębiej, można dojść do rewelacyjnych wniosków. Ale przecież nie jest to bezpieczne zbytnio, więc na ten temat koniec.
Najserdeczniej Ojca pozdrawiam, jak zwykle polecając się modlitwie. Zawsze oddany, Jurek
List skontrolowany przez służby perlustracyjne:
Ozorków, 12 maja 1960
Drogi Jurku!
Serdecznie Ci dziękuję za miłą niespodziankę. Po tak długim czasie, nic o sobie nie wiedzieliśmy, aczkolwiek w kraju bardzo często jesteś wspominany. Rzeczywiście wiele czasu upłynęło od tej chwili na dworcu. Staliśmy się nie tylko starsi, ale i bogatsi w przeżycia i doświadczenie. Przewaga przeżyć i emocji jest po Twojej stronie.
Moje urozmaicenie życiowe to czteromiesięczny pobyt w więzieniu w Łęczycy. Zostałem skazany na jeden rok z mocy artykułu 133 kodeksu karnego. Dyspozycja tego przepisu brzmi lakonicznie, mniej więcej tak: „Kto dopuszcza się czynnej napaści na władzę”. […] Było to na zabawie, będąc trochę pod muchą, zrywałem plakaty szkalujące mężów stanu Ameryki i Niemiec i wznosiłem okrzyki na cześć ich pokojowej polityki. W międzyczasie nie pozwoliłem zabrać z sali kolegi i wówczas zostałem pobity i aresztowany. Wyobraź sobie, na sprawę prowadzony byłem pod silną eskortą w kajdankach.
Gdy siedziałem w więzieniu, przywieźli ze wschodu, konkretnie z więzień sowieckich, naszych rodaków, którzy zostali skazani przez sądy sowieckie za takie przestępstwa jak kradzież 5 kilogramów pszenicy z kołchozu na 12 lat więzienia, za zegarek „Pobieda” wartości 250 zł – 15 lat więzienia. Tak przedstawia się wymiar sprawiedliwości sowieckiej. […]
Jurku! Na pewno Twoje życie jest znośniejsze pod każdym względem. Tu człowiek, jego wartości oceniane są według kryteriów ustalanych przez KC PZPR i choć byłbyś Kopernikiem w sprawach społecznych, a nie szedł po linii i na bazie, to zawsze zostaniesz na dnie tego społeczeństwa. […]
Drogi Przyjacielu, na tym kończę. Zbliża się północ, u Ciebie może jeszcze jest dzień. Z myślą o Tobie pozostaje – Leszek
Z postanowienia Prokuratury Wojewódzkiej w Łodzi w sprawie korespondencji między Jerzym K. a Leszkiem W.:
Wiceprokurator wojewódzki w Łodzi, po otwarciu korespondencji adresowanej do Jerzego K., zam[ieszkałego] w USA, na której jako nadawca figuruje Leszek W., zam[ieszkały] w Ozorkowie, […] mając na uwadze, że treść listu zawiera cechy przestępstwa […] postanowił dokonać zajęcia wymienionego listu i uznać go za dowód rzeczowy w sprawie niniejszej. Odpis postanowienia doręczyć Leszkowi W.
Łódź, 30 maja 1960
Płk Henryk Palka (dyrektor Biura „W”) w sprawozdaniu z pracy Biura „W” w pierwszym kwartale 1961 roku:
Tajne […]
– Łodź: Na podstawie dwóch przechwyconych dokumentów, na polecenie Prokuratora Wojskowego został aresztowany i osadzony w więzieniu szeregowiec F.W. za przekazywanie drogą korespondencji wiadomości stanowiących tajemnicę państwową.
– Kraków: Przekazane dokumenty „W” pozwoliły Wydziałowi III poczynić odpowiednie przedsięwzięcia po linii administracyjnej, które przyczyniły się do udaremnienia zamierzeń kleru dot[yczących] zorganizowania różnego rodzaju uroczystości lub zbiórek na cele kościelne.
– Rzeszów: Na podstawie wyłowionej wrogiej ulotki, nawołującej do bojkotu nadchodzących wyborów, ustalony został jej nadawca (wyznawca sekty świadków Jehowy), który na mocy postanowienia prokuratora został aresztowany. […]
– Jeden z przechwyconych dokumentów pozwolił jednostce operacyjnej oraz instancjom partyjnym na zorientowanie się w niezdrowej sytuacji panującej wśród wybitnych fachowców w jednym z zakładów pracy we Wrocławiu. Umożliwiło to przedsięwzięcie odpowiednich środków w celu niedopuszczenia do masowych zwolnień oraz do rozładowania napiętej sytuacji.
Warszawa, 3 maja 1961
List skontrolowany przez służby perlustracyjne:
Warszawa, 9 kwietnia 1968
Moi Kochani!
Piszę do was już z nowego mieszkania. Nareszcie, po tylu latach oczekiwania. Można by wiele pisać w sprawie wykonawstwa. Tandeta okropna – wszystko trzeba poprawiać. Na przykład w kuchni i łazience są gniazdka z bolcem uziemiającym, ale wtyczek nie dostaniesz nigdzie. Sprawa dla mnie prosta – koszt wyprodukowania wtyczki jest wyższy od kosztu gniazdka, cena zaś jest odwrotna, po prostu wytwórcom się nie opłaca – jeden potężny bubel.
W Warszawie zabronili wystawiać w teatrach Dziadów Mickiewicza. Była z tego tęga rozróba, akurat się wtedy przeprowadzałem i nie mogłem dojechać z meblami, o mało co nie oberwałem bananem, ale się wszystko uspokoiło.
Czy uwierzycie, że po wojnie nie byliśmy z żoną ani razu w kinie, ani razu w kawiarni czy teatrze, na rozrywki tego rodzaju nie mamy czasu. Wracamy z pracy o wpół do szóstej, obiad łącznie z kolacją, około siódmej dziennik i jeszcze film z telewizji i spać.
Ja tam jeszcze od czasu do czasu mogę prysnąć na jakieś rybki czy karty, ale żona to już doprawdy skaranie Boże. Prać, gotować, prasować, zakupy, sprzątanie, dopilnowanie dziecka, szycie, cała robota w domu i jeszcze osiem godzin w biurze, to już doprawdy heroiczna walka o byt. Gdybym ja choć w części miał taki żywot, wybrałbym chyba kryminał. Tego nie można nazwać życiem, to istna i smutna wegetacja z nadzieją, że może naszym dzieciom będzie lżej.
Nie mam dziś specjalnie natchnienia do pisania. Kończę, ściskam i całuję wszystkich. Wasz Erwin
List skontrolowany przez służby perlustracyjne:
Katowice, kwiecień 1974
Kochani Rodzice!
Piszę Wam smutną nowinę. Paweł poznał inną kobietę i bierze ze mną rozwód, jestem strasznie zrozpaczona, pomóżcie mi jakoś. Jestem zupełnie sama, nie mam żadnej koleżanki ani nikogo bliskiego z rodziny, do pracy z rozpaczy nie chodzę, poszłam do lekarza po zwolnienie, jeść nie mogę ani spać i tylko płaczę. Nie wiem, co będzie dalej ze mną, najlepiej bym z sobą skończyła. Mam do Was prośbę, o ile przyjadę do Was na odwiedziny [do RFN], to czy będę mogła zostać na stałe, o ile mi się będzie podobać. Odpiszcie mi zaraz, będę bardzo czekać na Wasz list, jednak Matka to najbliższa osoba. Proszę nic do nikogo nie pisać, bo o niczym nie wiedzą. W pracy też nie wiedzą, nie wiem, jak się mam w pracy pokazać, bo zawsze myśleli, że jesteśmy dobrym małżeństwem. Proszę Was bardzo, odpiszcie mi zaraz. Moc pozdrowień i całusów, Wasza Janka [Joanna M.]
Kpt. St. Sajna (starszy inspektor SB) w notatce służbowej z rozmowy przeprowadzonej z Joanną M.:
Tajne […]
Przeprowadzono rozmowę z obyw[atelką] M. Joanną. Celem rozmowy było wyjaśnienie treści otrzymanego dokumentu „W” dot[yczącego] jej osoby i zamiarów ucieczki do NRF przy składaniu dokumentów na czasowy pobyt w odwiedziny. […]
Ob. M. Joanna w rozmowie oświadczyła, że ze względu na niedobre stosunki współżycia z jej mężem Pawłem (czasowo odszedł od niej, ma kochankę, […] pracownicę Huty „Baildon”) planuje prosić rodziców o przysłanie jej zaproszenia, by pojechać na odwiedziny do NRF. Przy wywodach tych wymieniona stwierdzała, że jak pojedzie, to do kraju powróci. W przedstawieniu jej pytań i sytuacji, że sama pozostaje w Polsce, a wszystkich z rodziny uciekinierów ma w NRF, zamilkła i nic nie umiała powiedzieć. […]
W przeprowadzonej rozmowie z ob. M. Joanną ustalono i potwierdzono, co zresztą dokumentuje treść posiadanego dokumentu „W”, że wymieniona jest potencjalną osobą przy wyjeździe czasowym na uciekiniera z naszego kraju.
Wnioskuję w tej sytuacji wnieść do tut[ejszego] punktu paszportowego zastrzeżenie wyjazdu wymienionej poza granice kraju.
Katowice, 10 kwietnia 1974
Jan Szczepański (socjolog, poseł na Sejm PRL, członek Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej) w liście do Stanisława Kowalczyka (ministra spraw wewnętrznych):
Wielce Szanowny Panie Ministrze,
Sporo moich listów przychodzących do mnie z zagranicy nadchodzi albo w folii, albo z napisem: „przesyłka nadeszła z zagranicy w stanie uszkodzonym”.
Jestem oczywiście bardzo wdzięczny za taką troskę o moją korespondencję, ale uważam ją jednak za zbyteczną. O wszystkich moich kontaktach z zagranicą i o wszystkich sprawach przeze mnie za granicą załatwianych czy prowadzonych systematycznie informuję właściwe władze w kraju i bez zezwolenia właściwych władz nie prowadzę żadnej działalności.
Sądzę, że po trzydziestu kilku latach mojej służby publicznej władze mogły wyrobić sobie pogląd na charakter mojej działalności. Oczywiście rozumiem, że ktoś musi otrzymywać pensję za troskę o korespondencję zagraniczną obywateli PRL – ale można by dokonać pewnej oszczędności, wyłączając moją korespondencję z zakresu tej troski.
Warszawa, 26 listopada 1976
Z wytycznych dotyczących kontroli operacyjnej korespondencji międzynarodowej i krajowej:
Tajne specjalnego znaczenia […]
W związku z Zarządzeniem nr 0116 ministra spraw wewnętrznych z dnia 10 maja 1989, dotyczącym reorganizacji działań resortu spraw wewnętrznych w zakresie obrotu pocztowego w komunikacji międzynarodowej i krajowej pion kontrwywiadu przejmuje w ograniczonym zakresie dotychczasowe zadania realizowane dotąd przez pion „W”. […]
W związku z powyższym należy wykonać, co następuje:
Z dniem otrzymania niniejszych wytycznych Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych zaprzestaje jakiejkolwiek pracy dotyczącej dokumentów „W”.
Zlikwidować wydział i sekcję „W”, a także referaty i grupy pracujące poza obszarem miasta wojewódzkiego.
Zabezpieczyć w sposób stały, na przykład zamurować punkt wymiany korespondencji w pomieszczeniach obiektowych oraz zlikwidować system sygnalizacji dźwiękowej lub świetlnej. […]
Przeprowadzić przegląd pozostałej dokumentacji pod kątem zniszczenia lub złożenia w archiwum.
Przejąć przez Wydział II osobowe źródła informacji i lokale w obiektach specjalnych oraz mieszkania i lokale konspiracyjne wraz z całością dokumentacji. Powyższe podyktowane jest koniecznością utrzymania warunków do ewentualnego reaktywowania tam pracy.
Protokolarnie przejąć przez Wydział II całość sprzętu specjalistycznego, środki transportu i łączności oraz finansowe przewidziane na rok 1989, pozostające w dyspozycji byłych komórek „W”, a także pomieszczenia służbowe wraz z wyposażeniem. […]
Należy zwrócić uwagę, aby wszystkie czynności związane z reorganizacją działań w zakresie operacyjnej kontroli obrotu pocztowego zostały przeprowadzone przy zachowaniu szczególnych zasad konspiracji.
Warszawa, 6 czerwca 1989
Całość materiału została zamieszczona w kwartalniku „Karta” nr 68, 2011.