Pomimo tego, że przez większość spektaklu aktorzy grają świetnie i ogólnie dobrze poradzili sobie ze stworzoną przez Wyrypajewa konwencją to jednak momentami tracili skupienie, zaczynali grać na serio, opowiadali historię ze zbyt dużą powagą, szerokim gestem, tracąc kompletnie kontakt z widzem. Nie było tych momentów aż tak wiele, ale w tak pomyślanym spektaklu stają się one niestety dużo bardziej widoczne. Choć również są chwile, zwłaszcza kiedy Krzysztof Globisz i Juliusz Chrząstowski są absolutnie genialni i udaje im się wciągnąć publiczność w opowiadaną przez siebie historię niemal całkowicie. Dajemy się wówczas z przyjemnością porwać wykreowanej przez nich iluzji, wcale nam ona nie przeszkadza, mamy poczucie, że właśnie w niej kryje się magia i moc teatru. Wyrypajew, który tak zręcznie i urzekająco potrafił ją wykreować i ograć, przypomniał nam, że to właśnie dobrze skonstruowana i opowiedziana przez aktorów historia, utrzymywanie ciągłego żywego kontaktu z odbiorcą jest w teatrze czymś fundamentalnym. Fakt, że jest to jedynie wykreowany miraż w przypadku jego spektaklu w niczym nie przeszkadza. Teatr zawsze będzie sytuował się pomiędzy realnością zdarzenia, materialnością żywych ciał aktorów, a fikcją kreowanych przez nich historii. Nie należy tego dekonstruować, a właśnie wykorzystać.
Iluzje więc pozornie nie chcą być niczym więcej niż dobrze skonstruowaną, wciągającą widzów, dającą rozrywkę teatralną historią. Są jednak tak naprawdę czymś więcej. W sposób niewymuszony, naturalnie poprzez swoją konstrukcję i sposób teatralnej narracji problematyzują właśnie kwestie tytułowych iluzji, skłaniają do refleksji nad problem autentyzmu, czy szerzej istnienia referencji pomiędzy prawdą, a jej przedstawieniem.
Wydaje mi się bowiem, że Wyrypajew obnażając kulisy teatru, pokazując wszystkie teatralne szwy, celowo wprowadzając elementy dystansujące i wybijające nas przed pełnym wczuciem się w słuchaną opowieść, sytuuje nas pomiędzy realnością teatru, a jego iluzyjną podstawą. Pomiędzy postrzeganiem teatru, jako pewnego wydarzenia, które zawsze performatywnie odbywa się tu i teraz i na nas oddziaływuje, a miejscem gdzie odgrywa się fikcyjne historie. U Wyrypajewa wzajemnie rozgałęziające się i nakładające na siebie historie, nieustanne przenikanie się różnych konwencji, balansowanie między tonem poważnym i humorystycznym sprawia, że w końcu przestajemy wyraźnie odróżniać, co w tym spektaklu jest mówione na serio, i ma być odbierane jako prawdziwe i prawdopodobne, a co jest jedynie teatralnym trickiem, zręcznie skonstruowaną iluzją. Dzięki temu uświadamiamy sobie, że nie jest łatwo zamknąć kwestie prawdy oraz fałszu, rzeczywistości oraz złudzenia w prostej opozycji autentyczne/nieautentyczne. Nasza rzeczywistość, zupełnie jak teatr zawsze będzie usytuowana pomiędzy nimi.
Dlatego dużo ciekawiej jest zająć się rozważaniami nad samym medium, za pomocą którego rzekomo prawdopodobne mimesis winno być wytwarzane. Wyrypajew tworząc spektakl, którego akcja opiera się na temacie miłości nie skupia się na tym, żeby przedstawić ją w sposób nowatorski, autentyczny i prawdopodobny, co jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Reżyser wykorzystując wszystkie jej najbardziej ograne, stereotypowe, wyzbyte jakiejkolwiek autentyczności artystyczne kodyfikacje tworzy wciągającą opowieść, w której kwestia autentyczności i prawdopodobieństwa schodzi na drugi plan. Prawda i sposób jej przedstawienia są nierozerwalnie ze sobą związane. W dobie powszechnego symulakrum to przedstawienie tworzy i kreuje przedstawiany przedmiot. Nie chodzi, więc o to, żeby zastanawiać się czy ten przedmiot można spod przedstawieniowej formy wydobyć. Toczyć sporów, których tradycja sięga Arystotelesa i Platona, nad tym czy teatr daje nam jakąś esencjalną prawdę o rzeczywistości czy jedynie wprowadza nas w błąd i łudzi swoimi mirażami. Teatr jest wielką iluzją podobnie jak otaczający nas świat. Rzecz w tym, zdaje się mówić Wyrypajew, żeby tę iluzję wykorzystać i aby zapewniła nam nieco rozrywki, a jednocześnie za jej pomocą wykreować mądrą i ciekawą opowieść. I Iwanowi Wyrypajewowi w Starym Teatrze niemal się to udało.