Właśnie dobiegła końca pierwsza polska retrospektywa prac francusko–austriackiego duetu Christa Sommerer i Laurent Mignonneau w Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku, odbywająca się w ramach kolejnej odsłony kilkuletniego programu wystaw, konferencji, seminariów i warsztatów pod hasłem Art & Science Meeting. Artyści od początku lat 90. współpracują tworząc obiekty i instalacje z pogranicza sztuki i nauki. Ten niekonwencjonalny mariaż dwóch, wydawać by się mogło zupełnie odległych dziedzin, wynika z wykształcenia twórców (Sommerer jest absolwentką zarówno szkoły artystycznej, jak i studiów z zakresu biologii i botaniki na uniwersytecie wiedeńskim), a także z pasji i głębokiej fascynacji prawami natury oraz pewnego poczucia misji tworzenia i rozpowszechniania sztuki interaktywnej, angażującej widza w procesy sprawcze na równi z artystą.
Jakkolwiek zniechęcająco nie brzmiałyby liczne odniesienia do algorytmów, kodów genetycznych, interfejsów, itp., niejednokrotnie pojawiające się w toku wystawy, balans – podobnie jak w naturze – pomiędzy nauką i sztuką zostaje zachowany. Sam tytuł wystawy Wonderful life, a także nazwy poszczególnych prac, m.in. Eau de Jardin, Life Writer, czy Life Spacies noszą w sobie oczywisty pierwiastek humanistyczny, odwołujący się do wrażliwości i emocji widza, równoważąc racjonalną i eksperymentalną część prezentacji.
W rzeczywistości wystawa ukazała naturę jako pewien rodzaj cudu, niezmiennie fascynującego, bo nadal nie do końca zgłębionego i zrozumianego. Jedna z najbardziej znanych prac autorstwa Sommerer & Mignonneau, pochodząca z 1994 roku instalacja interaktywna pt.: A-Volve już w samym tytule nawiązuje do pewnego rodzaju ewolucji, bazującej na wykorzystaniu algorytmów. Odbiorca ma do dyspozycji ekran oraz niewielki basen z wodą. Ich połączenie umożliwia swobodny przepływ zakodowanych informacji. Rysując palcem po płaskim monochromatycznym szklanym ekranie, odbiorca projektuje byty, które następnie zostają odtworzone w trzech wymiarach w środowisku wodnym, przemieniając się w barwne, wielokształtne stwory rodem z egzotycznego świata podwodnego, które wchodzą we wzajemne interakcje, funkcjonując według starej zasady znanej z nauki o ewolucji, mówiącej o doborze naturalnym i przetrwaniu tego, kto wykaże się najlepszymi umiejętnościami adaptacji w danym środowisku. Zaskakująco rola widza rozpoczyna się i kończy na poziomie „projektowania”. Gdy tylko informacja zostanie przekazana z komputera do środowiska naturalnego, wykreowane osobniki zaczynają żyć własnym życiem, podlegającym zasadom biologii i genetyki.
Co ciekawe, sam język, jakim operują artyści mówiąc o swoich pracach, z jednej strony jest ściśle naukowy i specjalistyczny, z drugiej zaś często wręcz metafizyczny, poetycki. W komentarzu do pracy Phototropy (1994) czytamy: „Fototropizm to sformułowanie używane w biologii na określenie siły, która każe organizmom, takim jak bakterie czy rośliny, podążać za światłem (…)”. Ta pozornie standardowa definicja encyklopedyczna pewnego zjawiska przyrodniczego, brzmi nieomal magicznie, jeśli zostanie wyrwana z kontekstu. Nie bez znaczenia również i w przypadku tej instalacji jest rola człowieka. Odbiorca bowiem, przy użyciu latarki dostarcza światła, a co za tym idzie energii, niezbędnej do przetrwania wirtualnym robaczkom egzystującym na wielkim ekranie projekcyjnym.
Funkcjonowanie prezentowanych prac jest uzależnione od ingerencji człowieka. Z minuty na minutę, odbiorca zdaje sobie coraz bardziej sprawę z ogromnej siły sprawczej, w jaką został zaopatrzony. Czy użyje jej, aby przedłużyć życie wirtualnym bytom, czy też unicestwi je nie dostarczywszy im niezbędnego pożywienia – decyzja ta musi zostać podjęta indywidualnie na poziomie moralnym bądź emocjonalnym. Praca Life Spacies II z 1999 roku stawia widza w pozycji „żywiciela” i kreatora. Używając klawiatury komputerowej, odbiorca tworzy z liter kody genetyczne, na podstawie których widoczne na ekranie projekcyjnym owady ewoluują, rozmnażają się, bądź giną z braku pożywienia. Ponownie wybór należy do widza, który często nieświadomy wagi swojej roli, unicestwia bądź ożywia wirtualne istoty, traktując je jak fantastyczne postaci z gier komputerowych, inspirowanych światem żywych organizmów, których przetrwanie decyduje o awansie do kolejnego poziomu zabawy.
Alternatywą dla prezentowanych komputerów i zaawansowanych technologii wydaje się być staromodna maszyna do pisania, ustawiona na archaicznym stoliku, przy którym wyobrażamy sobie autorów dzieł literackich, ślęczących długimi godzinami, aby finalnie stworzyć dzieło dostarczające czytelnikom wiedzy, rozrywki, bądź wzruszeń. Jednakże pochylając się nad tym już przestarzałym narzędziem pracy, dostrzegamy, że litery, zamiast układać się w tradycyjne linijki tekstu, zamieniają się w ruchliwe pajączki, dla których znaki alfabetyczne są pożywieniem i źródłem rozwoju. Life Writer to maszyna do pisania i zarazem kreowania nowego życia. Zwykła czynność pisania na maszynie, przemienia się w akt twórczy, lecz nie z punktu widzenia literatury, a biologii. Myśli oraz idee nie przybierają tu pośredniczącej formy słów, ale od razu stają się życiem.W ten sposób praca ta nie jest jedynie kolejnym odniesieniem do ewolucji i dawania życia, ale stanowi aluzję do odpowiedzialności ściśle związanej z wszelkimi formami kreacji, czy to literackiej, czy naukowej. Przybieraja nieprzewidywalne formy, które w wyniku samodzielnego rozwoju i transformacji niejednokrotnie łatwo wymykają się spod kontroli, osiągając efekty niezgodne z założeniami i intencjami autora.