Film Małgośki Szumowskiej „W Imię…” zainaugurował pokazy konkursowe 63. Berlinale. Polska reżyserka poruszyła bardzo aktualny w Niemczech problem homoseksualizmu wśród księży. Od kilku lat społeczność niemiecka debatuje nad wizjami związanymi z reformacją kościoła katolickiego, zniesieniem celibatu oraz równouprawnieniem zakonnic i zakonników. W Polsce również dyskutowano na temat homoseksualizmu w kościele. Małgośka Szumowska przybliżając historię księdza geja, odważnie złamała narzucone przez kościół tabu. Bohaterem filmu został lubiany we wsi proboszcz (Andrzej Chyra), który założył w małej parafii ognisko dla trudnej młodzieży. Duchowny bardzo lubił swoją pracę. Miał znakomity kontakt z podopiecznymi. Pomiędzy nim a jednym z jego wychowanków powstało silne uczucie. Na końcu, kochanek księdza (Mateusz Kościukiewicz) podjął studia w seminarium duchownym.
„Pewnego dnia przeczytałam w prasie notatkę, że ktoś zabił księdza. Zainteresował mnie powód tej zbrodni. Postanowiłam zrobić film o księdzu. Zaczęłam reszerszować życie zakonników i stwierdziłam, że są oni bardzo samotni. Polski Instytut Filmowy poparł nasz scenariusz, dostaliśmy pieniądze. Mieliśmy jednak mały budżet. W Imię nie stanowi krytyki kościoła, choć trwająca dwa tysiące lat tradycja kościoła katolickiego wcale nie pasuje do współczesnego społeczeństwa. Ale ja nie wiem jak to zmienić. Jestem tylko reżyserką i opowiadam o ludzkich emocjach..” mówiła na konferencji prasowej reżyserka. Autor zdjęć i scenariusza Maciej Englert operował pięknym, prostym wizualnym językiem: „Miejsce gdzie kręciliśmy znałem bardzo dobrze. Od dwudziestu lat jeżdżę tam na wakacje. Dlatego w opisie pejzaży ukryłem dokumentalne doświadczenia…”. Wielu międzynarodowych dziennikarzy faworyzowało, emanujący spokojną, pełną harmonii atmosferą film Szumowskiej. Na mnie wywarł on niezapomniane, mocne wrażenie.
Innym utworem poruszającym tematykę kościelną był oparty na powieści Denisa Diderota francuski film „La Religieuse” (The Nun) w reżyserii Guillaume Nicloux. Bohaterkę – Suzanne Simonin (Pauline Etienne), wysłano do klasztoru wbrew jej woli. Początkowo dziewczyna nie przyjęła święceń. Nie mogła jednak wrócić do domu. Matka wyznała córce prawdę o biologicznym ojcu i o tym, że nie ma pieniędzy na posag. Suzanne szykanowana i poniżana przez zakonnice stała się ofiarą bigoterii, dewocji oraz religijnego fanatyzmu. Poddana przemocy, nigdy nie traciła nadziei na wyjście z klasztoru. Film „La Religieuse ” udostępnia historię walki nastolatki o prawo decydowania o własnym życiu. W polskim filmie mieliśmy homoseksualnego księdza, a we francuskim matkę przełożoną o lesbijskich ciągotach (Isabelle Huppert). „Musiałam dbać, by odtwarzana przeze mnie postać nie wypadła karykaturalnie…” – wspominała podczas konferencji prasowej, wielka dama francuskiego kina. Reżyser Guillaume Nicloux pozostając wierny epoce, stworzył ponadczasowy dramat. Robiąc zdjęcia korzystał z naturalnego światła oraz historycznych rekwizytów. Pozbawił też makijażu ubrane w oryginalnie kostiumy aktorki. „La Religieuse” przekazywał nieznaną wizję niehumanitarnych, mrocznych klasztorów. Stawiał pod znakiem zapytania kościół, religię i wiarę.
Krytykę islamu dało się wyczytać w filmie Jafara Panahiego „Parde” (Closed Curtain). W 2010 roku, irańskiego filmowca oskarżono o działalność przeciwko reżimowi prezydenta Mahmuda Ahmadineżada, o podżeganie do opozycyjnych protestów. Islamscy sędziowie skazali go na sześć lat więzienia oraz dwadzieścia lat zakazu uprawiania zawodu reżysera,w tym również zakazu wystąpień publicznych i opuszczania kraju. Mimo tak wysokiego wyroku, Panahi nakręcił już drugi film. Pierwszy zatytułowany „To nie jest film”(It is not a Film) prezentował w 2011 roku w Cannes. W przygotowanym specjalnie dla Berlinale „Parde” pokazał życie w izolacji. Na ekranie widzimy pracującego nad scenariuszem, przymusowo samotnego reżysera (Kamboziya Partovi) mieszkającego w opuszczonym domu nad brzegiem morza. Psa, jedynego towarzysza niedoli musiał ukrywać przed sąsiadami, gdyż Ajatollah Wielki ogłosił dekret mówiący, że psom jako istotom nieczystym nie wolno przebywać w islamskich domach. Między innymi dlatego artysta szczelnie pozasłaniał wszystkie okna. Grający ze swym panem w piłkę zabawny, milutki kundelek oczarował publiczność. Leżące na fotelu zwierzę nazwane „Boy” ogląda emitowany w telewizji film przedstawiający masowe, brutalne egzekucje irańskich czworonogów. Panahi po mistrzowsku trzymał w napięciu widzów. Niskobudżetowy, zrobiony z przyjaciółmi film informował o strachu, o niespodziewanej kontroli z zewnątrz. Walczący o wolność twórczą Jafar Panahi dał świadectwo wyjątkowego, artystycznego kunsztu. Moim zdaniem „Parde” jest wartym obejrzenia, wyjątkowym dziełem. Prawie cały film opiera się na grze tylko jednego aktora.
Tegoroczne Berlinale prezentuje wiele wspaniałych utworów, żadnej nudy ! W części konkursowej najbardziej urzekły mnie dwa filmy o tematyce kobiecej, chilijski „Gloria” w reżyserii Sebastiana Leilo oraz rumuński „Child`s Pose” w reżyserii Calina Petera Netzer. W obu bohaterkami były starsze panie.