Jednym z ciekawszych wątków interpretacyjnych może być prowokująca książka Owena Hatherleya A Guide to the New Ruins of Great Britain, w której autor w radykalny sposób rozprawia się z architektoniczną i urbanistyczną regeneracją brytyjskich miast. Śledzi on na kilkunastu przykładach, jak miasta w dobie prosperity lat 90. wyposażane były w centra handlowe, nowoczesne gmachy galerii sztuki. Przygląda się procesom gentryfikacji starych doków portowych w modne dzielnice z postindustrialnymi loftami. Zwraca również uwagę na to, jak bardzo zaczęło się zmieniać budownictwo socjalne, które przestało się składać ze smutnych betonowych wież i zamieniało w nowoczesny blok odpowiadający ówczesnej modzie architektonicznej. Niestety, wraz ze słabnącą gospodarką i wyludnianiem się mniejszych ośrodków na rzecz kilku metropolii splendor nowej architektury zaczął przygasać, tworząc deliryczny krajobraz[6]. Postępujący kryzys społeczny i gospodarczy przyczyniał się do degradacji obrazu dobrobytu, który okazał się złudny. Spekulacyjna gospodarka była istotnym czynnikiem doprowadzającym do takiej sytuacji. Czy podobnie się stało w California City, którego działki budowlane, wystawione na sprzedaż już od 1958 roku, przedstawiane były jako solidna i bezpieczna lokata pieniędzy? Kształtowanie wizji przyszłości, w której pustynna osada stanie się dynamiczną metropolią, do dziś pozostaje głównym elementem promocyjnym.
Dostrzegam paralele między wizją brytyjskiego powodzenia ekonomicznego, wyrażającego się w boomie budowlanym ery laburzystów pod wodzą Tony’ego Blaira, i jej kompletnym fiaskiem w czasie kryzysu opisywanego przez Hatherleya a pozytywistyczną wiarą Mendelsohna w możliwość powodzenia jego założenia bez względu na realia ekonomiczne i uwarunkowania lokalizacyjne.
Innym ciekawym przykładem krytyki kapitalizmu poprzez analizę miasta jest głośny film dokumentalny z 2010 roku Requiem for Detroit? wyprodukowany przez telewizję BBC. Jego autor, Julien Temple, nakręcił wstrząsający materiał na temat upadku i pogłębiającej się degrengolady jednego z największych amerykańskich miast i symbolu motoryzacyjnej potęgi Stanów Zjednoczonych. W otwierającej film sekwencji widzimy łuszczące się i rozpadające ściany budynków, na których wyświetlana jest archiwalna kronika z czasów, kiedy miasto przeżywało swój złoty okres, kiedy każda licząca się fabryka samochodów budowała w nim swoją siedzibę, a wraz z nią osiedla dla swoich pracowników. Przez kilka dekad Detroit było czwartym co do wielkości i zamożności miastem w Stanach Zjednoczonych. Jednak kryzysy paliwowe, załamania rynku samochodowego, a w ostatecznie kryzys z 2008 roku doprowadziły do gwałtownego wyludnienia miasta. Opuszczone dzielnice zaczęły ulegać coraz poważniejszej destrukcji. Budynki zaczęły się walić, a te, które jeszcze zostały, straszą swoimi szkieletami. Bezlitosna okazała się również natura, która na opuszczonym terenie rozprzestrzeniła się na wielką skalę, często kompletnie pochłaniając istniejącą architekturę.
Wszystko to w sugestywny sposób zobrazował Julien Temple. W jego obrazie nie ma już historycznego Detroit, granice miasta uległy znaczącemu zawężeniu. Współcześnie istniejące miasto otoczone jest dojmującym cmentarzyskiem ruin i przyrody. Jest to film opisujący cały cykl życia metropolii od jej pionierskich początków, poprzez finansowe i społeczne powodzenie, aż po spektakularną śmierć. Zarówno książka o nowych brytyjskich ruinach, jak i film o Detroit traktują o postępującej entropii: czy to w skali pojedynczych budynków, czy w skali całego miasta. W obu wypadkach proces rozkładu przyspieszyły uwarunkowania ekonomiczne. W odniesieniu do California City istotne jest nie tylko fiasko stabilności sukcesu ekonomicznego, ale również długie trwanie entropii i funkcjonowanie w stanie widmowego miasta. Pewne jest to, że nie grozi mu perspektywa upadku, bo czy może upaść coś, co w zasadzie nie istnieje?
Katarzyna Krakowiak w opisie projektu zadaje sobie jeszcze jedno pytanie: czy Nathan Mendelsohn, jako socjolog specjalizujący się w badaniach nad tworzeniem się społeczności i komun, nie próbował poprzez stworzenie nowego miasta urzeczywistnić swoich badań? Gdyby pójść tym tropem, otworzy się kolejna droga alternatywnego opisu California City.
Rzeczywistość miejsca, które nie do końca się udało, prowokuje do nostalgicznego spojrzenia w niedawną przeszłość. Dziś z pewnością idee zbudowania California City traktować można jako projekt dalece wizjonerski, ale moment, w którym zaczęto go realizować, sprzyjał wszelkim radykalnym i często utopijnym przedsięwzięciom. Lata 60. ubiegłego wieku to czas diametralnych zmian społecznych i ekonomicznych. W Stanach Zjednoczonych wybuchła rewolucja obyczajowa; z jednej strony, konserwatywny rząd wszczyna bezsensowną wojnę na drugim końcu świata, a z drugiej, młode pokolenie, nie skażone powojenną traumą, radykalizuje swoje postawy na rzecz głębokich zmian społecznych. Powstał ruch hippisowski, szereg społecznych inicjatyw antywojennych, odbywały się manifestacje na rzecz praw człowieka przeciwko rasistowskiej polityce rządu, rozpoczęła się rewolucja narkotykowa i kulturowa.
W takich warunkach Mendelsohn promuje pomysł stworzenia nowego miasta, jednak robi to, jak na ironię, poza całą obyczajową zawieruchą. A co by było, gdyby do California City, zamiast statecznych emerytów i rodzin na dorobku, poszukujących małomiasteczkowego spokoju w skali metropolii, docierały „dzieci kwiaty”, komuny artystyczne i orędownicy narkotykowej rewolucji pod szyldem LSD? Zapewne żywot tego pustynnego miejsca byłby szalenie intensywny, ale niezmiernie krótki. Dobrym przykładem artystycznego i zarazem architektonicznego eksperymentu urbanistycznego było Drop City, ulokowane na pustyni w Colorado. W latach 1966–1973 w pobliżu miasta Trinidad w Colorado funkcjonowała osada, zamieszkana przez grupę artystów, aktywistów i architektów. W ich zamierzeniu powołanie do życia nowego miejsca miało być wyrazem kontestacji ówczesnej rzeczywistości. Ich domy wzorowane były na projektach kopuł uznanego już architekta wizjonera, Richarda Buckminstera Fullera. Domy-kopuły miały być rozsiane po całym terenie wedle indywidualnych potrzeb. Zasilane były energią słoneczną, ich kształt, kolor i wyposażenie odpowiadały założeniom artystycznych eksperymentów, jakie przeprowadzali członkowie komuny. Wszystkie budowle były wielobarwne i przypominały fraktalowe układy wprost z kalejdoskopu.
Pomysłodawcą Drop City i głównym orędownikiem ruchu „droppismu” był Gene Bernofsky, artysta eksperymentator. Do pomocy w promowaniu swojej pustynnej artystowskiej kolonii zaangażował Petera Douthita, byłego pracownika agencji reklamowej. Ich utopijny pomysł powiódł się, w niespełna rok po rozpoczęciu prac nad Drop City osada rozrosła się o kilkanaście domów-kopuł. Całe przedsięwzięcie, według Timothy’ego Millera, historyka kultury związanego z ruchem, miało na celu „stać się łatwo dostępnym modelem tego, czym mogłaby się stać nowa/odrodzona Ameryka. Udało się skondensować w jednym miejscu wiele problemów i zagadnień, które kształtowały się w różnych społecznościach: anarchizm, pacyfizm, negacja konsumeryzmu, wolność seksualna, życie na łonie natury i psychodeliczna sztuka”[7].
Niewątpliwie tak się stało, na przestrzeni niemal dziesięciu lat Drop City stało się mekką dla wielu działaczy społecznych związanych z ruchem Chicano Power i antywojennymi organizacjami, a przede wszystkim dla całej grupy artystycznej kontrkultury wywodzącej się z Los Angeles i San Francisco. Sam Bernofsky uważał, że Drop City, choć w wyraźnej opozycji wobec tradycyjnych form współżycia społecznego, nie jest schronieniem dla odszczepieńców społecznych, ale kolonią artystyczną, happeningiem bez wyraźnego rozróżnienia pomiędzy sztuką, życiem i rzeczywistością. Od 1967 roku na terenie osady odbywał się Drop City Joy Festival, który przyciągał rokrocznie setki uczestników, ponieważ miał formę otwartą. Do stałej grupy rezydentów (ponad 20 osób) dołączało kilkudziesięciu nowych, którzy mieszkali w prowizorycznie budowanych domach-kopułach. Niestety, ten idylliczny obraz odizolowanej społeczności nie przetrzymał próby czasu, utopia pozostała utopią możliwą do utrzymania tylko przez krótki okres. Jak podaje Simon Sadler, Drop City powstało dzięki niesamowitej energii społecznej, jaka wytwarzała się wśród budujących całą osadę, jednak wraz z zakończeniem prac nad architektonicznymi dziełami sztuki do mieszkania okazało się, że rzeczywistość życia na pustkowiu prowadzi do izolacjonizmu wewnątrz często niewielkiej grupy stałych rezydentów[8]. Pierwotny zamysł połączenia nowoczesnej metody budowania – modułowych kopuł – z artystycznym duchem współżycia w grupie musiał się załamać w konfrontacji z rzeczywistością. Drop City upadło w połowie lat 70., jedną z głównych przyczyn tego niepowodzenia było rozproszenie się członków społeczności. Następnie na członków i założycieli osady padły podejrzenia o nielegalny handel narkotykami i działalność wywrotową. W 1973 roku władze federalne nakazały rozebrać tymczasową zabudowę Drop City. Utopia zakończyła swój żywot[9]. Utopijna wizja stworzenia nowego miasta połączona z zachowawczością Mendelsohna i innych członków społeczności California City ustrzegły ich przed kompletną katastrofą, ale również skazały na długie trwanie w niebycie.
Nie zmienia to faktu, że rozpoczęty w 1958 roku proces nie został zaprzepaszczony, determinacja niewielkiej społeczności z południowo-zachodniej części California City udowadnia, że nadzieja umiera ostatnia. Mimo kryzysu i ograniczonego zaufania do podejmowania kredytów hipotecznych California City aktualnie promowane jest jako miejsce idealne dla młodych ludzi, którzy chcą posiadać własny dom. Ceny działek z mediami są o kilkadziesiąt tysięcy tańsze od tych ulokowanych w Los Angeles czy Palm Springs. Dla rezydentów południowo-zachodniej części miasta California City to „ostatni Mohikanin”, pewny bastion dla tych, którzy chcą posiadać własny dom. Rzeczywistość jest jednak bardziej brutalna niż optymistyczny obraz kreowany przez deweloperów. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższej przyszłości nie będzie boomu na California City, pustynne pustkowie pocięte siatką ulic. Wydaje się, że marzenie Nathana Mednelsohna miało szansę na swoje spełnienie kilka dekad temu. Dziś California City, zamiast wpisać się do amerykańskiej mitologii pustynnego sukcesu, znalazło swoje stałe miejsce w amerykańskiej historii porażek, stając się współczesną ruiną, która długo jeszcze intrygować będzie swoją widmową tożsamością.
- O. Hatherley, A Guide to the New Ruins of Great Britain, Londyn 2010; zob. także: O. Hartherley, A Guide to the New Ruins of Great Britain, „The Guardian”, 16.10.2010, http://www.guardian.co.uk/books/2010/oct/16/owen-hatherley-ruins-great-britain (17.05.2013).↵
- S. Sadler, Drop City Revisited, „Journal of Architectural Education”, Kalifornia 2006, s. 6, cały tekst dostępny jest pod adresem: http://arthistory.ucdavis.edu/people/faculty/publications/Drop%20City%20Revisited.pdf (17.05.2013).↵
- Ibidem.↵
- E. Elder, How to build a Commune: Drop City’s influence on the Southwestern Commune Movement, [w:] E. Auther, A. Lerner (red.), West of Center. Art and the Counterculture Experiment in America, 1965–1977, Minnesota 2012, s. 3–20.↵