W 1945 poznała kupca Wolfganga La Roche ‘a, wrażliwego, ale i pełnego humoru człowieka, który otwarcie przyznawał, że sztuka go nie interesuje. Wyszła za niego po czterech latach i żyli razem we wzajemnym zrozumieniu i szacunku aż do śmierci La Roche’a w 1967 roku. Jako że La Roche był zapalonym motocyklistą, robili wspólne długie wyprawy wakacyjne na Harleyu-Davidsonie. W tym samym roku powstał intrygujący obraz: Trzmiel i szerszeń, w którym Meret przedstawiła La Rocha jako „kochanego” trzmiela, a siebie samą jako „złego”, zżerającego wszystko szerszenia. Małżonkowie przenieśli się do Berna, artystka starała się wejść w środowisko, ale z miernym skutkiem – traktowano ją z dystansem. Ona też nie mogła się odnaleźć, z pewnością Berno po paryskich inspiracjach było dla niej zbyt prowincjonalne. Co prawda, cały czas pracowała, ale często nie kończyła swoich prac albo niezadowolona niszczyła je. Później wspominała to: Czułam się, jakby tysiące lat dyskryminacji kobiet ciążyły mi na ramionach – nie chodziło o reakcję otoczenia na moją pracę twórczą, ale to tkwiło we mnie, miałam poczucie mojej małej wartości. Kiedy indziej twierdziła, że przez całe życie tkwiły w jej podświadomości słowa ojca: Kobiety w sztuce nigdy niczego nie zdziałały, ojca, który przecież nie tylko nie przeciwstawiał się jej niekonwencjonalnym poczynaniom, ale je inicjował. W pierwszej połowie XX wieku społeczne role przypisane płciom, szczególnie w konserwatywnej Szwajcarii, były sztywne i każde odejście od nich powodowało nie tylko negatywne komentarze, ale często wykluczenie – więc indywidualistka, jaką była Oppenheim, przebijała się z trudnością. Gdy w 1954 roku psychiczne problemy znikły, wynajęła studio. Zaprojektowała scenografię i kostiumy do spektaklu teatralnego Jak się życzenia łapie za ogon Picassa w reżyserii Daniela Spoerri, w którym zresztą „zagrała” Zasłonę. Pracowała dużo, ale bez spektakularnych sukcesów. Dopiero w 1959 roku, gdy zorganizowała święto wiosny, zaczęto ponownie o niej mówić – podczas tego radosnego, jak wspominała później jego inicjatorka, spotkania, posiłek podany został na nagim ciele młodej kobiety! Zaczęło się to pewnego kwietniowego wieczora, od luźniej towarzyskiej rozmowy, a już tydzień później artystka wraz z czwórką przyjaciół przygotowywała ucztę w atelier jednego z uczestników, malarza, wyłożonym specjalnie na tę okazję dywanami. Źródłem światła były jedynie świece postawione na lustrach. Wraz z kwiatami zebranymi wcześniej w lesie rozłożyła jedzenie na ciele częściowo pomalowanej na złoto dziewczyny, ułożonej na odświętnie przykrytym białą serwetą stole. Na jej udach leżały langusty, na brzuchu befsztyk tatarski otoczony surowymi pieczarkami w śmietanie, a na piersiach krem z utartą czekoladą i musem malinowym. Ramiona przybrane były ciasteczkami. Obok stały kieliszki do szampana – żadnych talerzy, żadnych sztućców. Widok był wspaniały, goście oniemieli. Nikt nie pomyślał wcześniej o aparacie fotograficznym – zrobiono polaroidem tylko jedno zdjęcie, które zachowało się do dziś. Po posiłku dziewczyna ubrała się, i gdy towarzystwo piło kawę, wspólnie rozmawiano, jadła specjalnie dla niej odłożone dania – żadnych dwuznaczności… Sama kolacja i tak wykraczała już daleko poza mieszczańskie normy, ale chociaż odbyła się w bardzo wąskim kręgu znajomych, stała się wydarzeniem. Oppenheim powtórzyła taką ucztę kilka miesięcy później w Paryżu na wernisażu wystawy surrealistów Exposition Internationale du Surrealisme, czego żałowała, bo stała się ona rodzajem przedstawienia bez nastroju, za to w otoczce skandalu, z tłumem mężczyzn, którzy nie mogli dopchać się do „bufetu”.
Przez całe życie, już od młodości, Meret Oppenheim tworzyła regularnie autoportrety. Jej twarz miała owalny kształt i bardzo regularne rysy, dobrze rozpoznawalne na obrazach. Jako dwudziestopięcioletnia dziewczyna stworzyła Zukunfts-Selbstporträt als Greisin (Przyszłościowy autoportret jako staruszki), w którym drastycznie rozprawiła się z przemijaniemŁ poorana bruzdami twarz odwołuje się do uniwersalnego, podobnego dla wszystkich przeżycia starości. W 1964 roku powstał jeden z jej najbardziej znanych autoportretów, który wprowadził ten gatunek artystyczny w XX wiek: zdjęcie rentgenowskie twarzy z profilu. Czaszka jest popularnym motywem w przedstawieniach XVII-wiecznych niderlandzkich martwych natur, gdzie zwraca się uwagę widza na przemijanie, każe mu pamiętać o śmierci. Tak samo biżuteria widoczna na tym zdjęciu, synonim luksusu, jest nie tylko symbolem vanitas, ale podkreśla jeszcze dodatkowo obecność ciała, które w promieniach Roentgena stało się niewidoczne. Oppenheim udało się świetnie sparodiować wieczne dążenie artystów do pokazania w portrecie wnętrza, duszy i charakteru portretowanej osoby. Z kolei jej późniejszy Autoportret z tatuażem z 1980 roku ma niezwykły charakter archaicznej maski, mitycznej pra-kobiety („tatuaż” naniosła artystka sprayem na gotową fotografię). W 1967 roku nastąpił przełom w karierze Meret Oppenheim – wtedy to odbyła retrospektywa w Moderna Musset w Sztokholmie. W latach siedemdziesiątych artystkę chciały zawłaszczyć ruchy feministyczne, ale z typową dla siebie niezależnością nie poddała się temu, podkreślając zawsze, że sztuka nie ma płci, jest androginiczna. Wobec tego podział na sztukę męską i kobiecą nie ma najmniejszej racji bytu. Była często zapraszana do różnych gremiów, stała się postacią publiczną. W 1982 wzięła udział w najważniejszej, obok Biennale weneckiego, europejskiej prezentacji sztuki – documenta7 w Kassel. W 1983 roku na zamówienie miasta Berna zaprojektowała intrygującą fontannę w formie kolumny z zaznaczoną wzdłuż niej spiralą. Początkowo „naga”, surowa w kształcie, w międzyczasie obrosła mchem i trawami. Przy odsłonięciu wzbudziła wiele kontrowersji, w gazetach odbyła się regularna wojna przeciwników fontanny z jej zwolennikami. Ostatecznie zaakceptowana, stoi na jednym z placów w śródmieściu i pewnie niewiele mieszkańców pamięta zajadłe protesty sprzed trzydziestu lat.
W dniu swoich siedemdziesiątych drugich urodziny, 6 października 1985, powiedziała: Umrę, zanim spadnie pierwszy śnieg (gdy miała trzydzieści sześć lat, przyśniła jej się do połowy wypełniona klepsydra). 15 listopada, w dniu premiery swojej książki, umarła na zawał serca.
***
Z okazji przypadającej w tym roku setnej rocznicy urodzin artystki w Bank Austria Kunstforum w Wiedniu do 14 lipca pokazywana jest retrospektywna wystawa Meret Oppenheim, która następnie przeniesiona zostanie do Martin Gropius Bau w Berlinie, gdzie pokazana zostanie od 16 sierpnia do 1 grudnia.