Repertuar form stosowanych przez Szczekacza jest zaskakująco szeroki, co pozwalałoby nam, gdyby nie wybuch II wojny światowej, na zjawisko awangardy okołounistycznej spojrzeć z optymizmem. Jego zasady miały być stosowane w projektowaniu graficznym, o czym świadczy projekt okładki Szczekacza do tomiku poezji Leona Grabowskiego [W. Strzemińskiego] Motorem słów czy do projektowania architektonicznego, co pokazały szkice rysunkowe z Atlasu Sztuki.
Najbliższy krąg dla realizacji Szczekacza stanowią prace Juliana Lewina i Pinkusa Szwarca. Podejmowali oni także próby kompozycji przestrzennych w typie rozwiązań Katarzyny Kobro czy architektonów Malewicza, z których najciekawsze wydają się niezachowane realizacje Lewina. Z katalogu wystawy IPS w Warszawie z 1938 roku pt. Związek Zawodowy Polskich Artystów Plastyków w Łodzi wiemy, że Szczekacz wystawił pracę Łódź w technice fotogramu, a więc musiał w tym zakresie twórczości przybliżyć się do prac Man Raya i Moholy-Nagy’a, a także chyba do Hillera. W zachowanej Kompozycji z 1937 Szczekacz obok liter z alfabetu użył w technice kolażu nieprzypadkowy fragment tekstu z gazety (nieokreślona recenzja z wystawy) oraz wkleił małą gazetową modernistyczną fotografię. Całość kompozycji posiada bardzo ciekawy wydźwięk w stylu architektoniczno-unistycznym.
Cykl Moim przyjaciołom Żydom (1945) Strzemiński, co wiemy z zachowanej korespondencji, pragnął wystawić w Izraelu a następnie wydać go w tece graficznej i podarować Szczekaczowi, który nawiązał z nim kontakt[6]. W mojej ocenie właśnie on był najwybitniejszym jego uczniem, ale w koncepcji około unistycznej będącej wyrazem jednorodnej i rytmicznej wizji sztuki i potencjalnie doskonałego systemu sztuki autonomicznej, spajającej wszystkie (poza doktrynalnym surrealizmem) tendencje lat 20. i 30. XX wieku. Ta optymistyczna wizja sztuki została brutalnie obalona przez wojnę. Potem stała się nieaktualna. Dlatego do tej problematyki nie powróciła już kolejna grupa studentów z PWSSP w Łodzi, z których najbardziej wartościowe okazały się dokonania Stanisława Fijałkowskiego, ale realizowane dopiero od lat 60. W ten sposób bardzo młody artysta, jakim był wówczas Szczekacz, ale już od 1936 roku członek ZZPAP, okazał się najwybitniejszym uczniem Strzemińskiego. Stworzył nowego typu obrazy abstrakcyjne, czasami z formami figuratywnymi, co prawda wywodzące się z teorii i praktyki artystycznej Strzemińskiego, ale potrafił je rozwinąć w kilku różnych kierunkach. W najważniejszym katalogu Samuel Szczekacz 1917-1983, (Galerie Berinson 2009) Janusz Zagrodzki w następujący sposób podsumował jego dokonania artystyczne: „Koniec lat 30. dla awangardy łódzkiej, kojarzy się automatycznie z odnową systemu unistycznego. Umysły artystów, stając się uporządkować chaos ogarniający Europę, na krótko przed wybuchem wojny, dążyły ku sztuce opartej na stałych prawach. Postulat wewnętrznego ładu, zawarty w dziełach Lewina, Szczekacza i Szwarca, wydaje się niczym nie ustępować wskazaniom Strzemińskiego. Wspólnota istoty budowy, reguła jedności, wyraz jednoznaczności, jednolitość w różnorodności, ścisła łączność poszczególnych elementów, spójność i nierozerwalność, wraz z systemem elementów równorzędnie-współzależnych – jak pisał Szczekacz – stały się cechami przedstawianych obrazów, rzeźb i grafik”[7].
- Zob. list W. Strzmińskiego do S. Szczekacza, Samuel Szczekacz 1917-1983, Galerie Berinson, Berlin 2009, s. 46, w którym poruszony jest także problem rozwodu z K. Kobro z 1947 roku.↵
- J. Zagrodzki, Harmonia jedności, Samuel Szczekacz 1917-1983, Galerie Berinson, Berlin 2009, s. 134. Jest to najważniejsze opracowanie dotyczące twórczości Szczekacza. Międzynarodowy kontekst twórczości tego artysty rozpoczął się od wystaw konstruktywizmu polskiego organizowanych przez Muzeum Sztuki w Łodzi od lat 70. (Konstruktywizm w Polsce w Folkwang Museum w Essen), a także od najważniejszej prezentacji sztuki polskiej po 1945 roku, jaką była paryska wystawa Presences polonaises: Witkiewicz, constructivisme, les contemporains : l’art vivant autour du Musee de Lodz : Centre Georges Pompidou, (1983).↵
3 comments
szanowny Panie Krzysztofie Jurecki
jestem wnuczką Bolesława Hochlingera, który w Pana artykule został Stefanem Hochlingerem, jeśli jest to możliwe bardzo proszę o zamieszczenie sprostowania.
z poważaniem
Wiesława Hochlinger-Przybylska
jesteśmy rodziną ze strony mamy Bolesława. Córka Daniela jest także artystką (ASP Wrocław). Prosimy o kontakt.
Szanowna Pani Wiesława Hochlinger-Przybylska,
Tak oczywiście to moja pomyłka. Prace Pani dziadka – Bolesława Hochlingera – pokazywałem na wystawie “Współczesna grafika łódzka” w Muzeum Sztuki w Łodzi w 1996 roku i pisałem o nim w katalogu.
Z poważaniem
Krzysztof Jurecki
Comments are closed.