Ogórek to zdrowe i smaczne warzywo. Niekoniecznie jednak musi smakować miłośnikom teatru, którzy przez wiele lat w tzw. sezonie ogórkowym nie mogli liczyć nawet na najmniejszy kontakt ze sceną. Jak jest dzisiaj? Czy wolnorynkowa konkurencja, coraz wyższe oczekiwania widzów, a także przemiany w postrzeganiu kultury sprawiły, że drzwi polskich teatrów w letnie miesiące nie są zamknięte na cztery spusty? O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy reżyserów, krytyków oraz pracowników teatrów.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja O.pl
Jolanta Kowalska – dziennikarka, redaktorka, krytyk i historyk teatru:
Myślę, że wyobrażenie o sezonie letnim jako czasie kulturalnego głodu i rozpasanych chałtur to w znacznej mierze poczciwy mit. Owszem, kultura „ogórkowa” stała się segmentem rynku letniej konsumpcji, nieźle zagospodarowanym przez prywatnych przedsiębiorców teatralnych, oferujących w wakacyjne wieczory repertuar lżejszego kalibru. Latem jednak rozwija skrzydła także kultura środka, jednocząca widzów bardzo różnej kategorii. W takiej ofercie celuje na przykład przygotowujący co roku pulę wakacyjnych premier wrocławski Teatr Ad Spectatores. W surrealistyczno-makabrycznych zabawach, będących specjalnością zespołu, znajdują przyjemność zarówno ekspedientki z Rossmanna, jak i profesorowie uniwersyteccy. Do potrzeb urlopowiczów zdołały się przystosować również teatry repertuarowe w dużych ośrodkach turystycznych, by przywołać choćby przykład działającej z sukcesem od wielu lat Sceny Letniej Teatru Miejskiego w Gdyni.
Równocześnie jednak udało się obalić pokutujące tu i ówdzie przekonanie, że kultura ogórkowa powinna być lekkostrawnym dodatkiem do grilla. Spora w tym zasługa festiwalomanii, zjawiska, które od jakiegoś czasu wyznacza rytm wakacyjnych miesięcy. Niemal każde miasto i miasteczko, jak Polska długa i szeroka, ma jakąś cykliczną letnią imprezę. Najbardziej znane są festiwalowe giganty o bizantyjskich budżetach i efektownej promocji, ale nie brak przedsięwzięć mniejszych, czasem skrzykiwanych ochotniczo, na wariackich papierach, ubogich, lecz nie mniej przez to ambitnych. Ten stan rzeczy wygenerował zupełnie nowe zjawisko w postaci turystyki festiwalowej. Takie imprezy, jak poznańska Malta, szczecińskie Spoiwa Kultury, gdański Festiwal Szekspirowski, warszawski Festiwal Sztuki Mimu, nie mówiąc już o festiwalach filmowych, jak Nowe Horyzonty, przyciągają masy przyjezdnej publiczności, dla której uczestnictwo w tych wydarzeniach staje się jednym ze sposobów spędzania wakacji. Wiele festiwali ma już zresztą interdyscyplinarny charakter. Wakacyjna kultura eventowa klaruje się więc jako zjawisko ponad branżowymi podziałami.
Nie wiem, czy większość teatrów repertuarowych musi przez dwa miesiące stać zamknięta na głucho. Tę próżnię jednak zdołał wypełnić z sukcesem Instytut Teatralny, inicjując akcję Lato w teatrze, która ma być bonusem dla młodego widza: oswoić go ze sztuką sceny i wtajemniczyć w jej arkana. Miałam okazję przyglądać się takiemu zdarzeniu w niedużym mieście i odniosłam wrażenie, że to jedna z lepszych rzeczy, jakie się tam w ostatnim czasie przydarzyły. Może więc ogórki to czas odejścia od rutyny i miksowania twórczej energii z różnych źródeł. Sam teatr z pewnością warto latem przewietrzyć i wpuścić tam ducha przygody.
Piotr Sieklucki – reżyser, aktor teatralny, współzałożyciel i dyrektor Teatru Nowego w Krakowie:
Teatry poszły po rozum do głowy i stwierdziły, że warto grać, że jest publiczność, która chce oglądać teatr w lecie. Przy pełnej frekwencji gra całe lato choćby warszawski Teatr Polonia Krystyny Jandy. Również krakowskie teatry – Bagatela, Słowacki – również mają letnią ofertę. Problem w teatrach instytucjonalnych polega na konieczności przestrzegania prawa do odpoczynku, do urlopów – z tym teatry muszą się zmierzyć. Ale mierzą się i grają.
Ciekawe jest to, że granie w lecie zapoczątkowaliśmy my występując pod inną nazwą, jeszcze jako studenci PWST. Wynajmowaliśmy różne przestrzenie, m.in. na ul. Kanoniczej i graliśmy całe wakacje. Masę ludzi przychodziło nas oglądać. Mieliśmy wtedy – a było to dziesięć lat temu – jedyną letnią ofertę teatralną w Krakowie. Teraz grają wszyscy więc my sobie odpuściliśmy (śmiech).
Ewelina Wołejko – Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej w Sopocie:
Wakacje, czas urlopów… Każdy z nas pragnie wyjechać, odpocząć od codzienności. Wakacje w Sopocie to nie tylko plaża czy spacer po Monte Cassino. To nie tylko świeżo parzona kawa w najbardziej znanym miejscu, czy kultowy kebab lub gofr. Turyści jak i miejscowi mają bardzo dużo możliwości spędzania wolnego czasu. Jedni będą mieć zarówno potrzebę pójścia z przyjaciółmi do kina, na dyskotekę a inni do teatru. I tak właśnie Teatr Atelier im. Agnieszki Osieckiej (działa wyłącznie w lipcu i sierpniu), którego Dyrektorem jest André Hübner-Ochodlo (laureat wszystkich możliwych nagród teatralnych i kulturalnych na Wybrzeżu) jest uznany jako Teatr promujący współczesną dramaturgię światową, jak również realizujący projekty wywodzące się z tradycji „pogranicza kultur” – polskiej, żydowskiej i niemieckiej. Swoją markę wyrobił również jako scena propagująca niezwykle uwielbiane przez publiczność, ekskluzywnie powstające dla naszego teatru spektakle poetycko-muzyczne wybitnego kompozytora Jerzego Satanowskiego. Teatr Atelier w wyjątkowy sposób wpisał się w krajobraz magicznego kurortu i współtworzy już od 20 lat jego atrakcyjność kulturalną. Możemy więc śmiało powiedzieć, że nasz Teatr jest „zjawiskiem”, które konsekwentnie budowało swój wizerunek i swoją markę na oczach mieszkańców Sopotu, a także całej Polski.
Zaobserwowałam, że dyrektorzy polskich teatrów coraz częściej decydują się na wystawianie spektakli również w wakacje. Może wynikać to z chęci przyzwyczajenia widza do przychodzenia do konkretnego teatru przez cały rok i pokazania, że zawsze może znaleźć w repertuarze coś dla siebie. Teatr jest przede wszystkim dla widza i pracuje przez cały rok mimo sezonu urlopowego. Uważam, że szczególnie teatry prywatne decydują się na ciągłość w pracy także ze względów finansowych, ponieważ muszą same na siebie zarabiać. Sezon wakacyjny to również doskonały czas dla teatrów ulicznych i performatywnych, które właśnie w tym okresie stają się bardzo widoczne i cieszą dużym uznaniem i popularnością wśród widzów.
Od redakcji:
Odpowiedzią na postawione przez nas w środku lata pytanie było wymowne milczenie telefonów w kilku dużych polskich teatrach oraz maile zwrotne, które informowały, że pracownicy przebywają właśnie na urlopach. Lato jednak trwa – jedne teatry pracują bez przerwy, inne właśnie budzą się do życia – a my nadal czekamy na głosy w tej sprawie.
Czy Państwa zdaniem lato to nadal sezon ogórkowy w teatrze? Jak letnia oferta teatralna wygląda w Państwa miejscowościach? Zapraszamy do dzielenia się komentarzami!